Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wysublimowana_Istota

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Wysublimowana_Istota

  1. Tak, wiem o tym, że trzeba uwierzyć. Ostatnio czytałem książkę "potęga podświadomości", ale z kolei moja niecierpliwość mnie gubi w tym. Czekam, ale ta samotność mnie wykańcza. Całe życie rozwijam się, dążę do samorealizacji i przynosi to radość, ale szczeble niżej w piramidzie potrzeb mówią nam o miłości, o uznaniu. A w moim otoczeniu niestety nikt mnie nie doceni, dlatego wolę być wporządku kolegą, aniżeli jakimś "nawiedzonym dziwakiem".
  2. Owszem trafie na nią, tylko, że to będzie kobieta która miała 10 facetów i oczekuje już spokoju tj. dobrego kandydata na męża. Po za tym moja samotność doskwiera mnie teraz, już teraz. Wiem, że są wspaniałe dziewczyny w moim wieku, ale ja nie wiem gdzie takie szukać. Czasami zamienię kilka słów z kobietami w bibliotece, ale nigdy nie widziałem tam młodszych dziewczyn niż studentek...
  3. Witam wszystkich serdecznie! :) Mam 19 lat. Chciałbym przybliżyć Wam swój życiorys, z którym mam coraz większe problemy. Od zawsze byłem wrażliwym chłopcem, pamiętam czasy szkoły podstawowej, gdy raz przez 7 lat zdarzyło mi się coś złego zrobić i miałem rozmowę z wychowawczynią (mimo, że byłem bardzo grzeczny - najlepszy uczeń w szkole itd.). Po tym incydencie było mi tak strasznie głupio, wieczorami rozmyślałem i przeżywałem to. Inne dzieci po prostu, by nie zwróciły na takie coś większej uwagi, a ja wychowywany bezstresowo, ale niezwykle skutecznie - po prostu żałowałem. Nigdy nie byłem obojętny na krzywdę ludzką. W gimnazjum koledzy z klasy potrafili kpić z nauczycieli, starszych ludzi, a mi było strasznie przykro. Owszem, zdarzało mi się ich upomnieć, ale skutków większych to i tak nie dawało - każdy robił co chciał. Moim problemem jest to, że wszystkim się przejmuję. Chodzę teraz do technikum, nie miałem nigdy żadnych problemów ze zdaniem klasy. No, ale gdy dostanę ocenę '1' w szkole, ciągle o tym myślę. Panikuję. Dopóki nie poprawię tej oceny (a niekiedy nie można), czuję przed każdą lekcją z tego właśnie przedmiotu - ogromny stres. Obawiam się, że otrzymam kolejną itd. Moim problemem jest to, że nie potrafię radzić sobie ze stresem. Sprawa komplikuje się z tym, że nie mam żadnych przyjaciół. Owszem, znajomych mam mnóstwo, ale to tylko znajomi. Nigdy nie miałem szczęścia poznać przyjaciela. Tutaj gdzie mieszkam, mam 2 kolegów starszych z którymi się trzymam, oboje starsi odpowiednio o 2/4 lata. Reszta znajomych którzy tutaj mieszkają - zażywają narkotyki. Zupełnie wszyscy. Dziewczyny/chłopacy. Mieszkam ponad 20km za miastem, więc przebywam w nim tylko gdy jest rok szkolny. Mógłbym tam przyjeżdżać częściej, ale również nie mam żadnych dobrych znajomych. W moim wieku, każdy myśli wyłącznie o narkotykach, alkoholu itp. Jasne, też lubię wypić piwo z kolegami, ale to nie znaczy by to był jedyny powód, by się spotkać i spędzić wspólnie czas. Miałem 3 lata dziewczynę, była moim jedynym utrapieniem. Zupełnie "bez żadnego powodu", zostawiła mnie. Ja uważam, że powód jakiś był, ale ona nie potrafiła mi go sprecyzować. Może po prostu kogoś innego poznała, nie wiem. Uświadomiłem sobie, że przez te 3 lata, tylko ona mi dawała szczęście, a ja nic ze sobą nie zrobiłem - zaniedbałem się. Po tym wszystkim dosyć mocno się podniosłem, zacząłem się rozwijać, siłownia itd. Mam swoje pierwsze sukcesy (znaczny wzrost wagi ciała itd.). Wszystko byłoby ok, ale nie potrafię uporządkować swoich myśli. Brakuje mi rozrywki, brakuje mi przyjaciół, brakuje mi dziewczyny. Całe życie, nie myślę o głupotach, tylko rozwijam się. Interesuję się wszystkim, uprawiam sporty. Myślę, że potrafię zachować się odpowiednio przy kobiecie, żartować, być romantycznym, zaciekawić w rozmowie. No, ale problemem jest to, że żadna dziewczyna w tym wieku nie myśli o przyszłości. Może to dziwne, ale wierzę w miłość idealną - chciałbym poznać cudowną dziewczynę już teraz, do tego dziewicę, by ze mną wszystko zaczęła. Dziewictwo utożsamiam z jakąś anielskością, lekkością. To jest kolejny powód dla którego czuję się źle, chciałbym poznać dziewczynę, ale nie wiem gdzie. Tutaj nie ma żadnych, na jakieś imprezy raczej nie mam z kim wbijać, a jak już to rzadko to robię. Być może spróbuję zagadywać dziewczyny na ulicy - te które mnie urzekną skromnym wyglądem i urodą. Problem jest w tym, że jestem strasznie zdesperowany. Nie radzę sobie z życiem, nie mam żadnej ostoi. Brakuje mi rozrywki. Do tego moja matka jest strasznie nerwowa, ciągle narzeka jak to wszystko drożeje itd. Myślę, że mam coś po niej, a ona to na mnie przelewa i kumuluje wszystko. Nie jestem jakimś zamkniętym w sobie chłopakiem. Znajomych mam mnóstwo, ale po prostu mało kto ma podobny charakter do mojego. W moim wieku, każdy myśli o głupotach, nie martwi się niczym. Ja niestety nie lubię, ciągłego drwienia z innych ludzi itp. Ciągle szukam problemów, by się czymś stresować. Obawiam się, że nie znajdę nigdy kobiety życia. To jeden z ostatnich moich problemów. Chciałbym znaleźć taką, z którą będę cieszył się każdą błahostką, z którą będę mógł zwiedzać świat, czy po prostu cieszyć się z tego, że leżąc na trawie można oglądać gwiazdy. Ale nie wiem gdzie takiej szukać! Przesiaduję na różnych czatach, w ubiegłym miesiącu spotkałem się z kilkoma dziewczynami, ale nie zainteresowały mnie zupełnie niczym. Najgorsze w tym jest to, że gdy próbowałem poruszać ciekawsze tematy, takie kreatywne to od razu odczuwałem, że te dziewczyny nieswojo się czują w takim czymś, np. "Powiedz mi, gdybyś miała możliwość poznać osobiście jakąś ciekawą osobę na żywo, kto by to był?" Te dziewczyny, po prostu nie mają żadnych ideałów, mówią o osobach takich jak Robbie Williams, czy Justin Timberlake. No to co robię by miło spędzić resztę takiego spotkania, po którym widzę, że nic nie wyniknie? Zaczynam rozmawiać o rzeczach nieistotnych - by zejść do takiego poziomu. Ona zafascynowana tak cudowną rozmową, jest chętna na kolejne spotkania. W tym problem, że po takim spotkaniu, jedyną satysfakcją dla mnie jest to, że uczę się podrywać, opanować stres itp. Uważam, że jestem raczej przystojny. Do tego potrafię zaświecić inteligencją, błyskotliwością, żartować. Problemów nie rozwiązuje nigdy z nikim, zwykle robię to sam w nocy - w łóżku. Za dnia nie chcę przelewać emocji na innych, wyżywać się na nich. Staram się być uprzejmym dla każdego, nie robić przykrości, nawet gdy oni nie są idealni. W klasie mam samych chłopaków. Panuje jakaś moda na szukanie sobie kozła ofiarnego i znęcanie się nad nim. Nade mną raczej nikt się nie znęcał, ale męczy mnie to tak samo jak tego który jest wyzywany. Nie lubię takiej atmosfery. Po za tym, nikt nie jest lepszy. Sami hipokryci. Wyzywają niektórych, że podlizują się nauczycielom itd., a sami to robią. Nie wiem, ale jestem strasznie zdesperowany. Nie czuję się dobrze i odpowiednio w tym świecie, ale ciągle rozwijam się i czekam na drugą połówkę która będzie miała podobne poglądy. Może ona wprowadzi trochę koloru. To już koniec, prawdopodobnie nieliczni to przeczytają, ale cieszę się, że mogłem chociaż wyżalić się przed klawiaturą. A tym, którzy dobrnęli do końca - dziękuję. Z Wyrazami Szacunku Dla Całego Forum, Anonim . :)
×