Witam wszystkich. Jestem nową osobą na forum, ale to dlatego, że chorobę dopiero co u mnie wykryto.
A wszystko się zaczęło 2 lata temu, kiedy wykryto u mnie poważną i przewlekłą chorobę. Zawsze uważałam siebie za osobę silną i w ogóle, że mnie nic nie złamie. Ale widocznie się pomyliłam. Nauczyłam się żyć z chorobą, kiedy niedawno nastąpiło wiele przykrych wydarzeń, w przeciągu 2 miesięcy: zmarł dziadek, babcia, ciocia męża i straciliśmy dziecko (poroniłam drugi raz) i nagle jakby coś we mnie pękło. Znaczy na początku wydawało mi się, że nadal mam w sobie wiele siły i sobie z tym poradzę, ale się pomyliłam.
Zaczęłam być nerwowa, wszystko doprowadzało mnie do płaczu, ale uważałam, że to po prostu dół. Do tego doszły stany lękowe, nie wiedziałam czego, ale czegoś się bałam. Zaczęły mi drgać mięśnie, coś w stylu jak drga powieka, ale miałam to na całym ciele partiami i w różnym miejscu w odstępie czasowym. Okropny ból głowy, kołatanie serca, drętwienie języka ból nosa. I również źle widziałam jakbym była w innym wymiarze, nie umiem tego wytłumaczyć dokładnie Wszystko zwalałam na winę choroby. Poszłam więc do lekarza rodzinnego, bo neurolog jest na urlopie,aby zapytać co to może być. A, że rodzinny mnie zna bardzo dobrze i wiedział również o moich przeżyciach zasugerował żebym poszła do psychiatry, bo to mu wygląda na depresję, a psycholog już mi nie pomoże.
Także wybrałam się do psychiatry, trafiłam, tak mi się wydaje, na dobrego lekarza. Opowiedziałam mu wszystko i oczywiście stwierdził, że jest to depresja już bardzo zaawansowana i nerwica. Jutro mam iść na badania i zaleci mi terapię.
Ciężko mi jest, dostałam leki, ale one zaczną działać dopiero za kilka dni. Mam męża którego bardzo kocham i wiem, że on również mnie kocha, ale też jest mu ciężko. Razem ze mną walczy z moją chorobą neurologiczną i jak się dowiedział o depresji to chyba był w szoku, ale chce mi pomóc. Tylko on nie rozumie, że mam gorsze dni i krzyczę, albo w ogóle leże cały dzień w łóżku i z niego nie wstaję.
Wiem, że każdy ma swoje problemy i każdy stara się z nimi walczyć, ale widocznie każdy ma również pewne granice.
Proszę o słowa wsparcia i porady jak mam sobie radzić. Dodam, że ze względu na moja chorobę nie mogę się przemęczać, więc takie rzeczy jak jazda na rowerze itp. odpadają, bo szybko męczą mi się mięśnie,
Pozdrawiam i życzę wszystkim wiary w siebie i siły do walki z tą wstrętną chorobą.