Skocz do zawartości
Nerwica.com

nominał

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia nominał

  1. Narządy to inna kwestia Jeśli pytasz o własne opowiadania to mam toto gdzieś na dysku czy gdzieś tam, filmami zajmowałem się dawno i raczej żaden z nich nie zachował się do dzisiaj, to samo tyczyło się muzyki, po prostu to wywalałem.
  2. Narządy to inna kwestia Jeśli pytasz o własne opowiadania to mam toto gdzieś na dysku czy gdzieś tam, filmami zajmowałem się dawno i raczej żaden z nich nie zachował się do dzisiaj, to samo tyczyło się muzyki, po prostu to wywalałem.
  3. HansKlosz, OK, ale jak mam budować dobrą samoocenę na kimś kto nic nie potrafi? Znam siebie, próbowałem wiele razy coś osiągnąć, dawałem z siebie wszystko, ale ja już nawet sam sobie nie ufam. Nawet jeśli opinia innych odejdzie na drugi plan to i tak zostaje mi moja własna opinia o mnie, i wiem że ona jest beznadziejna. Nie potrafię już myśleć o sobie pozytywnie, bo ilekroć to robiłem to zawodziłem się na sobie. Inni przy okazji też. Pozytywnym aspektem mojej egzystencji będą narządy które ewentualnie pobiorą po moim zejściu. A na forum napisałem po to żeby się wyżalić, wyrzucić to z siebie, bo oczywiście w realu nie mam z kim tak szczerze pogadać.
  4. HansKlosz, OK, ale jak mam budować dobrą samoocenę na kimś kto nic nie potrafi? Znam siebie, próbowałem wiele razy coś osiągnąć, dawałem z siebie wszystko, ale ja już nawet sam sobie nie ufam. Nawet jeśli opinia innych odejdzie na drugi plan to i tak zostaje mi moja własna opinia o mnie, i wiem że ona jest beznadziejna. Nie potrafię już myśleć o sobie pozytywnie, bo ilekroć to robiłem to zawodziłem się na sobie. Inni przy okazji też. Pozytywnym aspektem mojej egzystencji będą narządy które ewentualnie pobiorą po moim zejściu. A na forum napisałem po to żeby się wyżalić, wyrzucić to z siebie, bo oczywiście w realu nie mam z kim tak szczerze pogadać.
  5. Kiedy już ja sam w siebie nie wierzę. Czy było by dla nich satysfakcjonujące tak kogoś stłamsić żeby ten w ostateczności się zabił? Czy to na pewno dało by im pewność swojej siły? Poza tym, oni są tylko jednym czynnikiem w stosunku do masy innych, być może teraz właśnie czekam na tę przysłowiową kroplę która przepełni tę czarę.
  6. Obserwatorka, Próbowałem wielokrotnie się tak motywować, ale zawsze to wracało, co z tego że się opierałem, wmawiałem sobie że jeszcze coś osiągnę, że jeszcze mi się uda, nie z tym to z czymś innym. Ale ostatnimi czasy coraz częściej sobie uświadamiam że i tak g*** z tego będzie. Nie palę za sobą mostów, nadal staram się jakoś pchać to wszystko do przodu. Jedyne co mi dobrze wychodzi to "aktorstwo". NIKT, z mojego otoczenia nie domyśla się co czuję. Każdy myśli że jestem zawsze uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do życia. Co do studiów, to przydługa historia, powiem tylko że innego kierunku niż ten nie zamierzam studiować. To i tak jest minimum tego co kiedyś chciałem osiągnąć, ale mi się nie udało. I tak, jest to dla mnie mordęga, ale muszę to przetrawić, tak wybrałem i tak mam. Teraz Ci ludzie, są to Ci z najwyższymi średnimi, Ci którym najlepiej idzie, więc nie wiem czy muszą się dowartościowywać dobijaniem innych, skoro można o nich powiedzieć że mają wszystko co jest im aktualnie potrzebne. Ogólnie też nie wzbudzam sympatii, teraz np. mam praktyki i już widzę że moje opiekunki raczej nie przepadają za mną. Jestem taka pierdoła co to wolno wszystko pojmuje i trzeba tłumaczyć kilka razy zanim w pełni zrozumiem zagadnienie. Czasem mam wrażenie ze jestem jakiś cofnięty w rozwoju... Tak czy inaczej dzięki za racjonalne wskazówki. poczatkujaca, Niestety nie zamierzam się wybierać do żadnego z wymienionych lekarzy. Jak powiedział(a) Dziwne, oni zarabiają na "niewidomych". Oni i tak by mi nie pomogli.
  7. Witam wszystkich :) Zdecydowałem się napisać tutaj na forum o swoim życiu bo mam już coraz bardziej dość samego siebie. Zacznę od tego że klasycznie nic mi się w życiu nie udaje, nic mi nie wychodzi i nie znam się dobrze na czymkolwiek. Mam 22 lata, studiuję, ale nic do tej pory szczególnego nie osiągnąłem, nie mam nawet prawa jazdy. Przez całe swoje życie próbowałem zajmować się różnymi rzeczami, rozwinąć jakąś pasję, być w czymś dobrym. Ale najzwyczajniej nie było czegoś co jakoś specjalnie by mnie interesowało, co było by moją pasją. Majsterkowanie, pisanie jakichś fanfików, własnych opowiadań, tworzenie filmów, muzyki, sport. Nigdy nic w tych dziedzinach nie osiągnąłem, nic mi się nie udawało albo nie wychodziło dobrze. Wiedziałem że "nie od razy Rzym zbudowano" i nie poddawałem się jakoś szybko, ale z czasem człowiek zaczynał wątpić i porzucałem te zajęcia. Nie mam żadnych uzdolnień, talentów. Jak wspominałem studiuję. Powinienem być na 3 roku, ale jestem na drugim. Zawaliłem jeden rok na innej uczelni, teraz się za siebie wziąłem i staram się zdawać. Mimo że cisnę jak mogę na tym kierunku to i tak na roku jestem najgorszy i zawsze na końcu listy ze średnimi ocenami. Mam już dość, serdecznie dość, wypaliłem się. Oczywiście klasycznie w takim przypadku miałem różne myśli samobójcze, dobierałem sobie różne metody, tak by były najskuteczniejsze. Jednak przed tym krokiem powstrzymuje mnie tylko moja rodzicielka. Nie mogę jej czegoś takiego zrobić, to by było dla niej za dużo, nie mogę być aż tak samolubny. Przyjaciół, tych prawdziwych, nie mam i nie miałem. Ogólnie kontakt z ludźmi u mnie też nie jest jakiś super. Zazwyczaj byłem samotnikiem. Takim trochę obserwatorem, to co zawsze się działo w klasie, czy teraz w grupie na roku, jakoś nigdy specjalnie mnie nie dotyczyło. Czułem się jak taki odstawiony na bok zbędny śmieć. Nie miałem też nigdy dziewczyny, samotność często doskwiera, ale nigdy nie udało mi się być wystarczająco blisko z kobietą by coś więcej z tego było. Fakt że teraz na studiach miałem "przyjaciółkę", nie zmienia tej sytuacji. "Miałem" bo już nie jesteśmy przyjaciółmi, więź ta się rozpadła. Tak więc, już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic nie osiągnąłem mimo rozlicznych prób. Nie lenię się tak strasznie, zawsze szukam pracy w sezonie, ale tam też, raczej upokorzenie bo nie zawsze mi wychodzi powierzone zadanie. W gimnazjum bylem wyszydzany, nikt specjalnie mnie nie lubił, jako chuderlak byłem zawsze dla nich workiem treningowym. Teraz, jak już wspominałem że jestem ostatni na liście ze średnimi, jestem obiektem sarkastycznych żartów. Olewam je, ale wewnątrz są dla mnie jak nóż w serce. Jak ja mam sobie ze sobą poradzić? Mam dość, chcę umrzeć, ale sam też nie mogę tego przyspieszyć, co jest ze mną nie tak? Czemu jestem takim tępym zerem?
×