Skocz do zawartości
Nerwica.com

genzos

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez genzos

  1. Witam, Długo nie będę pisać. Od półtora roku chodzę na terapię związaną z traumą. Po jakichś dziesięciu ciężkich miesiącach od terapii, wszystko zaczęło się układać, nabrałam pewności siebie, cieszyłam się życiem, wydawało mi się, że terapia mi już nie jest potrzebna, właściwie nie miałam już o czym rozmawiać z psychologiem. Utrzymywał się jedynie lęk, że ja lub mój mąż może umrzeć lub coś nam się może stać, co może zburzyć nasze szczęście. Ale jakoś nie przeszkadzał mi w funkcjonowaniu. Mimo tego kontynuowałam terapię, żeby umocnić te dobre skutki terapii. I nagle... od jakich 3 miesięcy powoli zaczęłam wpadać w jakiś dziwny wir... którego wcześniej nie zauważałam...a teraz bardzo bardzo mocno daje o sobie znać. Parę razy miałam napady paniki, których nie mogłam uspokoić, potem zaczęłam się nimi martwić, bo nie przechodziły w ciągu dnia... ale tygodnia... a teraz pojawia się coraz więcej lęków... Głównie oprócz strachu przed tym że ktoś mi lub mojemu mężowi zrobi krzywdę (które oczywiście nie mają racjonalnych podstaw), mam bardzo zaniżone poczucie własnej wartości, boję się najdrobniejszych wyzwań (robie je ale się boje), moja fobia przed owadami jakby urosła, nie mam ochoty wychodzić z domu, kiedy spotykam się ze znajomymi boję się, że coś sobie o mnie myślą i jakoś nie lubię już spędzać z nimi czasu, czesto bez powodu chce mi się płakać, mam obrzydzenie do przyjemności (szczególnie seksualnej, ale także zwykłej, np. wyjścia na plaże), czuje taki szum w głowie, czasem zawroty (w sumie nie wiem czy to od upałów). Mam wrażenie, że nie jestem sobą, że zwariuję, że są we mnie 2 osoby, jedna normalna i racjonalna, która chce cieszyć się życiem, a druga, która wciąga mnie w jakąś przepaść. Nie mogę zdobyć kontroli nad tymi złymi myślami o sobie.... ciągle myslę o tym co się ze mną dzieje... bo to nie jestem JA! I zaczynam się bać samej siebie... . Moja psycholog powiedziała ostatnio, kiedy te objawy nie były jeszcze tak natarczywe, że to autoagresja, że ja się karam i że to może od przemęczenia lub stresu. Ale jest coraz gorzej. A ja nawet nie mam ochoty na żadną przyjemność, a jak się zmuszę to i tak mi nie sprawia to przyjemności. Czy to jest jakaś nerwica? Pytam, ponieważ chodzę do psychoga za granicą i nie zawsze wtajemnicza mnie ona w terminy, których nie dajemy rady przetłumaczyć:) Z reszta nie terminy są ważne tylko terapia. Jeśli to jest nerwica, dlaczego przyszła tak nagle? Czy to może być efekt jakichś ukrytych lęków z dzieciństwa? Bo racjonalnie patrząc, teraz nie mam się czego bać. Jak sobie radzić na codzień z tymi objawami? A przynajmniej do czasu kolejnej wizyty u psychologa. Będę bardzo wdzięczna za pomoc...
×