Skocz do zawartości
Nerwica.com

*AMELIA*

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez *AMELIA*

  1. *AMELIA*

    Nerwica a ciśnienie

    No, tak, bo tylko to mi pomaga. Żadne apapy czy ibupromy. Ale w ulotce tego lokrenu, jest napisane, żeby zachować ostrożność przy jednoczesnym stosowaniu niesteroidowych leków p/zapalnych, więc nie wezmę i się będę cały dzień męczyć. Jak nie urok, to sr.... To może warto poszukać przyczyn tego bólu? Mnie również nie pomagał ani paracetamol, ani ibuprofem. Ketonal, który wzięłam może ze dwa razy gdy akurat był w domu łagodził (nie likwidował) ból na dwie godzin. Przestałam brać więc jakiekolwiek leki, po prostu umierałam raz na sezon z okazji bólu głowy (a mam migreny pełen serwis: aura, omdlenia, wymioty). Pomógł dopiero frimig brany doraźnie i cavinton forte 2x dziennie. Nie obyło się jednak bez wizyty u neurologa. Ten, konkretny ból głowy mam raz na miesiąc i jest związany z pierwszym dniem miesiączki. Jest to ból podobny do migrenowego, boli połowa głowy (tył i przód). Inne bóle głowy mam natomiast z powodu dyskopatii szyjnej i jest to ból napięciowy, na który leków nie biorę, bo i tak nie pomogą.
  2. *AMELIA*

    Nerwica a ciśnienie

    No, tak, bo tylko to mi pomaga. Żadne apapy czy ibupromy. Ale w ulotce tego lokrenu, jest napisane, żeby zachować ostrożność przy jednoczesnym stosowaniu niesteroidowych leków p/zapalnych, więc nie wezmę i się będę cały dzień męczyć. Jak nie urok, to sr....
  3. *AMELIA*

    Nerwica a ciśnienie

    Jak ja bym chciała mieć takie ciśnienie jak Ty Kiya. Póki co odważyłam się wczoraj zażyć ten Lokren 1/4 tabl. i tutaj zonk - ciśnienie nie spada, tylko puls się obniżył. Czy to ma tak być i dopiero po kilku dniach coś się zmieni, jak się organizm przyzwyczai? A może aparat źle mierzy? Ale wtedy tego pulsu też by nie zmierzył na mniejszy. Może dawka leku za mała? Kurcze, zawsze coś nie tak. Do tego dziś boli mnie głowa , a nie mogę wziąć sobie ketonalu przy tym lokrenie.
  4. *AMELIA*

    Nerwica a ciśnienie

    Tylko jakoś trudno mi, jak każdy mówi coś innego. Wykupiłam dziś lek, ale "modlę się" nad nim. Serce mi zasuwa, ciśnienie też nie chce spaść. Tylko w nocy mam dobre, to chociaż wtedy serce odpoczywa. Za dużo o tym myślę, popadam w paranoję, bo boję się leków. Nerwica jest okropna
  5. *AMELIA*

    Nerwica a ciśnienie

    Dla własnego spokoju poszłam prywatnie do innego kardiologa, zrobił mi ekg i echo serca. Serce jest zdrowe, nie jest powiększone/przerośnięte , tzn. że to wysokie ciśnienie nie "zepsuło" go. Według lekarza nie jest to jednak prawidłowe ciśnienie, tak jak powiedziała ta wcześniejsza lekarka, szczególnie ta druga wartość niepokoi, ale może to być właśnie od tego, że ja ciągle jestem taka rozdrażniona, do wszystkiego podchodzę bardzo emocjonalnie, wiadomo jak to w nerwicy. Nawet myśl o zmierzeniu ciśnienia już mi je podnosi. Przepisał mi Lokren 1/4 tabletki rano i mam zobaczyć jak to ciśnienie i tętno będą wyglądać. Mam brać przez miesiąc, a potem mogę brać tylko doraźnie (co trochę mnie dziwi, ale podobno ten lek tak można i nie trzeba też odstawiać stopniowo, choć w ulotce jest napisane coś innego). No nie wiem co o tym myśleć. Jestem bardzo ostrożna jeśli chodzi o wszelkie lekarstwa. Ale może spróbować i dać "odpocząć" temu sercu? (u lekarza miałam dziś 140/100)
  6. *AMELIA*

    Nerwica a ciśnienie

    Nie chodzi mi nawet o leczenie tego ciśnienia, bo ja mam schizę na branie leków, więc pewnie bym się najpierw sto lat zastanawiała czy połknąć tabletkę czy nie. Ale o to, że takie duże wartości się pojawiały i wg lekarza to nie jest nadciśnienie, a wszędzie jest napisane, że powyżej 140/90 to już nadciśnienie. No i puls mam duży, wkurza mnie to, bo czuję jak mi serce wali. O dziwo takie ciśnienie i puls mam pewnie od dawna, bo jestem taka rozklekotana od zawsze (taka moja uroda), ale póki tego nie widziałam napisanego to było ok. nie nakręcałam się. Co do skurczy dodatkowych, to ja mam czasem pojedyncze, a czasem idzie taka salwa, kilka pod rząd i to jest najbardziej męczące. Ciężko to opisać, to jest tak jakby serce trzepotało w klatce piersiowej i czuć to jak dławi w gardle.
  7. *AMELIA*

    Nerwica a ciśnienie

    Witam wszystkich przewrażliwionych. Nerwice mam od 2003 r. Przerabiałam leki i psychologów. Było ok. ale znowu jest do kitu. Teraz nakręciłam się na ciśnienie. Miałam holtera ciśnieniowego i ekg. Według lek.kardiologa nie mam nadciśnienia i ekg też jest ok. jednak ja nie jestem spokojna jak widzę na zapisie takie wartości jak np. (w dzień) 144/106, 150/112, 131/102 itp. W nocy jest ok., najmniejsze to 99/71. Tylko w dzień mam wysokie, szczególnie nieciekawie wygląda to "niższe". No i puls mam wysoki, ale średnia wynosi 79. Średnia całodobowa z pomiarów ciśnienia wynosi 133/96. Uważam, że to jest jednak dużo, a lekarka mnie spławiła i kazała tylko łykać magnez. Skurczów dodatkowych rzekomo nie zarejestrowano, choć ja je odczuwam i pielęgniarka, która mi zdejmowała holtera i wrzucała dane w komputer, też stwierdziła że jest ich dużo (potem nagle zniknęły?). Czy lekarz z tytułem dr.n.med. mógłby tak lekko podejść do moich wyników?
  8. Rok? To byłoby super. Ale tam gdzie byłam, tak mi powiedziała, więc może oni mają taką umowę. Można gdzieś w necie sprawdzić jakie są kontrakty na ten cel w danym mieście? Czasem mam wrażenie, że w naszym kraju bardziej się dba o terapię alkoholików, a nie ludzi z nerwicami i depresjami.
  9. Tak mi powiedziała pani w rejestracji. Chyba na więcej NFZ nie daje kasy. Ja to wszystko wiem. Nerwicę przerobiłam wzdłuż i wszerz. Wiem jak to się nakręca, wiem jakie mam problemy i co z tego, jak nie potrafię się z tego sama uwolnić.
  10. Witam ! Nerwica nie jest mi obca, bo zdiagnozowano ja u mnie w 2003 roku, choć jak sądzę miałam ją już o wiele wcześniej. W tamtym czasie brałam seroxat ok. 2 lata z jedną przerwą, czułam się rewelacyjnie. Po odstawieniu leku żyłam w miarę normalnie przez 7 lat! Niestety sielanka się skończyła z początkiem tego roku, wszystko wróciło. Miałam w zeszłym roku i wcześniej sporo stresowych sytuacji i myślę, że to się tak kumulowało i w końcu wybuchło. Brałam ziołowe tabletki, ale widzę, że one mi nie pomagają, za słabe są na takie objawy. Z kolei mam straszne opory przed powrotem do leków na receptę. Odbieram to jako osobistą porażkę. Na prywatną psychoterapię mnie nie stać. Na NFZ mam pójść, ale to tylko kilka spotkań, więc pewnie nie można oczekiwać zbyt wiele. Jestem kompletnie rozbita, wykończona, zmęczona psychicznie i fizycznie, nie chce mi się żyć w takim stanie, bo to wegetacja, a nie życie. Nie wiem co mam robić. Proszę o odpowiedzi osoby, które po tylu latach względnego spokoju, musiały wrócić do leków. Jak to odbieracie? Macie takie dylematy jak ja?
×