Witam
Musze z kims porozmawiac, wyzalic sie bo zwariuje.
Pochodze z toksycznej rodziny- ojciec alkocholik, nadopiekuncza matka, ktora zawsze uwazala ze nic nie potrafie, a wszystko co robie mozna zrobic lepiej.
Teraz mam rodzine meza i 2 coreczki w wieku przedszkolnym, jedna jest dzieckiem autystycznym wymagajacym ciaglej opieki i zainteresowania z mojej strony( nawet jak jestem w toalecie stoi pod drzwiami, lu po prostu wchodzi za mna).
Mieszkamy z tesciami, a dokladneij mowiac mamy dwa pokoje a kuchna i lazienka wspolna. Maz nie pracuje wozi i odbiera corke z przedszkola. Za utrzymanie domu odpowiadam ja.Prace mam stresujaca, szef wymaga ciaglej dyspozycyjnosci i jest typem choleryka. Mieszkamy na wsi tesciowie sa rolnikami. Wies jak to wies. Ja jestem pedantka, wynioslam to z domu rodzinnego, musialam wszystko robic perfekcyjnie- i tak mi zostalo, tesciowie wprost przeciwnie, brudza ile mozna, mnie to doprowadza do szalu, szczegolnie gdy jest swiezo posprzatane i ktos mi przejdzie w zabloconych butach. Zaciskam zeby, biore szmate i wycieram, nic nie mowie bo nie jestem u siebie. Dodam ze zeby zamieszac z nimi musielismy przeprowadzic gruntowny remont- bo w tych warunkach nie dalo sie mieszkac- bralam wiec pozyczki, odejmowalam sobie i dzieciom wszystkiego, aby mieszkac jak ludzie. Corka jest na diecie bezglutenowej i bardzo pilnuje aby maka nie byla w zasiegu jej naczyn. A tesciowie wiadomo (a kuchnia wspolna)
Wczoraj mialam kryzys przyjechala meza siostra ( czesto przyjezdza do mamy) dorosla osoba a trzeba kolo niej latac jak przy noworodku, nie podniesie 4 liter zeby pomoc kiedy ganiam od gotowania obiadu do dziecka ktore placze, lub trzeba wysadzic, nakarmic, ba co ja wymagam, nawet sobie herbaty sama nie zrobi tylko tzreba donosic. No i przyjechala posprzatalam w calym domu w srode zeby troche odpoczac w dlugi weekend a ona co buciki sobie z blota bedzie myla, nachlapala wszedzie, bloto na recznikach, lazienka jak po wybuchu i zadowolona, jak ogarnelam to sobie poszla sweterek plukac... i od nowa lazienka plywa. Zacisnelam zeby sprzatnelam, no ale trzeba obiad ugotowac dla 7 osob, nikt dupy nie ruszy i nie pomoze, jeszcze podac trzeba, maz chory spi dzieci sie kluca, placza, a a ja partole, czasu dla dzieci nie mam, jestem coraz bardziej nerwowa, czesto placze, nie widuje sie z nikim, bo dziecko mnie potrzebje, bo obiad, pranie lub prace do domu musze brac.
Maz mnie kocha, ale z problemami zmagam sie sama, z jego tez ( potzrebuje seksuologa). Z roli zony wcielilam sie w role opiekunki, sprzataczki i kucharki.Nie moge mu wybaczyc tego ze jak bylam chora, lub mialam okres i bardzo zle sie czulam zostawial mnie i szedl na dwor bo tam mial wazniesze zeczy do robienia typu koszenie trawy, a ja z dziecmi (mamo siku, mamo jesc, przewijanie ( corka chodzila w pampersach) mamo wstan i pomoz) zostawalam sama w domu. Mam do niego wielki zal, ktory ciagle sie poglebia, jezeli cos w domu jest nie tak, podswiadomie obwiniam go za sytuacje w jakiej jestesmy- jego rodzina. Ostatnio nakrylam go na serwisach randkowych ( randka= seks) bardzo spokojnie zapytalam czy szuka sobie dziewczyny, zdziwila mnie moja obojetnosc, zero zazdrosci, naprawde mialam to gdzies.
Wieczorem jest ten sam schemat upic sie zapomniec, isc spac.