Skocz do zawartości
Nerwica.com

Philosoph

Użytkownik
  • Postów

    80
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Philosoph

  1. Philosoph, jeden inteligentny, wrazliwy znawca prawdziwego wdzieku zza Buga sie wypowiedzial! masz juz konto na russiancupid? :mrgreen:

     

    Wiesz, myślałem że się z łóżka przewrócę, kiedy przeczytałem Twoje pytanie. Nie, jeszcze nie mam :lol:.

     

    Romantyk z Ciebie widzę.

     

    Owszem, romantyk - jednak jak to z nami romantykami bywa - zwykle niewidzialny dla płci pięknej ;).

     

    No, ale nie zaśmiecajmy już koledze wątku! Dobranoc :papa:!

  2. O co to całe zamieszanie, kochani? Ekhm, zawsze można zwrócić uwagę na piękne sąsiadki zza Buga, ergo Ukrainki (i nie mam tu na myśli interesowny kontakt, o nie!). Od czasu, kiedy pochłonęła mnie twórczość ukraińskiego prozaika i poety Jurija Andruchowycza, zakochałem się w krainie nad Dniestrem - wprawdzie nigdy tam nie byłem, ale zakochałem się, mentalnie oczywiście. I wiecie co? Zamarzył mi się romans z krajanką Tarasa Szewczenki. Taką driadą z kwiecistym wiankiem we włosach, o czarującym głosie i ciepłym spojrzeniu. I trzymając się za dłonie wędrować z nią pośród tych chat i cerkwi drewnianych, łąk zielonych, Karpat strzelistych.... Wprawdzie mówię o tym po trosze z przymrużeniem oka, ale wizja takiego związku wydaje mi się urzekająca - wyobraźcie sobie, jak takie doświadczenie musi wzbogacać kulturowo i emocjonalnie!

     

    Aj, aż mnie zamroczyło. Kolejny lipiec - kierunek Ukraina :twisted:!

  3. Aj, wielka szkoda że nie daliście mi żadnego znaku!

     

    Na tegorocznym Woodstocku wytrzymałem aż dwa dni! Muszę jednak przyznać, że to stanowczo nie miejsce dla mnie. Ażeby fizycznie i psychicznie przetrwać festiwal trzeba być pod wpływem używek, a osobiście na dłuższą metę źle to znoszę. Presja tłumu, warunki festiwalowe okazują się również z czasem nie do zniesienia.

     

    Tym niemniej, jestem ogromnie zadowolony z doświadczeń, które nabyłem w międzyczasie. Przełamałem bariery, które dzieliły mnie i drugiego człowieka. Nauczyłem się podchodzić do danej osoby i bez cienia zażenowania rozpoczynać rozmowę, która z czasem przeradza się w znajomość. Nie obyło się oczywiście bez podrywania!

  4. Posłuchajcie!

     

    Zbigniew Herbert - Pan Cogito rozmyśla o cierpieniu

     

    Wszystkie próby oddalenia

    tak zwanego kielicha goryczy -

    przez refleksję

    opętańczą akcję na rzecz bezdomnych kotów

    głęboki oddech

    religię -

    zawiodły

     

    należy zgodzić się

    pochylić łagodnie głowę

    nie załamywać rąk

    posługiwać się cierpieniem w miarę łagodnie

    jak protezą

    bez fałszywego wstydu

    ale także bez pychy

     

    nie wywijać kikutem

    nad głowami innych

    nie stukać białą laską

    w okna sytych

     

    pić wyciąg gorzkich ziół

    ale nie do dna

    zostawić przezornie

    parę łyków na przyszłość

     

    przyjąć

    ale równocześnie

    wyodrębnić w sobie

    i jeśli to możliwe

    stworzyć z materii cierpienia

    rzecz albo osobę

     

    grać

    z nim

    oczywiście

    grać

     

    bawić się z nim

    bardzo ostrożnie

    jak z chorym dzieckiem

    wymuszając na końcu

    głupimi sztuczkami

    nikły

    uśmiech

  5. Hmmm, na woodstocku nie byłem, ale z opowiadań to słyszałem, że panuje tam atmosfera otwartości i bardzo łatwo znaleźć kompanów, zdajecie się temu przeczyć.

     

    Należy dodać, że czasami (ba, nawet zazwyczaj!) trzeba być w tzw. "stanie wskazującym", aby w ogóle móc się z kimkolwiek porozumieć :lol:. Moim zdaniem to jeden z ujemnych punktów Przystanku Woodstock, choć dla innych stanowi wprawdzie urok festiwalu.

  6. Wspaniały pomysł! Grunt, aby nie pozostawać w odosobnieniu wobec tego, co się kocha. Sądzę, że izolacja jest jedną z gorszych rzeczy, jakie mogą spotkać wrażliwą duszę. Może ona wprawdzie wzmacniać wyjątkowość, niepowtarzalność danej jednostki, z drugiej jednak strony dramatycznie osłabia wolę twórczą. Mówię o tym z własnego doświadczenia. Współpraca i wymiana doświadczeń może zaś przyczynić się do pobudzenia własnej kreatywności. Z wielką więc chęcią przyłączyłbym się do owej małej cyganerii, jednak dzieli mnie od Was blisko 140 km. W ostateczności nie jest to tak wielki dystans, więc być może kiedyś postawię stopę na poznańskim bruku.

     

    A tymczasem, jeśli komuś brakowałoby rozmów o sztuce, literaturze pięknej, poezji, teatrze i innych formach twórczości, gorąco zapraszam w swoje progi (patrz: PW; GG)!

  7. Witajcie, moi drodzy!

     

    Zastanawiam się poważnie nad wyjazdem na tegoroczną edycję Przystanku Woodstock. Na festiwalu byłem obecny dwukrotnie, jednak za każdym razie powracałem przedwcześnie (już po pierwszym dniu pobytu), gdyż nie mogłem wytrzymać presji poczucia wyobcowania w wielkiej ludzkiej masie. Sądzę, że z całą pewnością można wyśmienicie bawić się na tej imprezie, choć trzeba mieć dobrych, niezawodnych kompanów/kompanki u boku.

     

    Czy ktoś z Was wyrusza na Przystanek? Jeśli tak, moglibyśmy wymienić między sobą kontakty. W grupie raźniej - będziemy mieli okazję, aby wspólnie pohasać, poskakać, potańczyć, pobujać się, pogawędzić do woli. Może nawet założymy obóz "nerwicowców", hm?

     

    Pozdrawiam słonecznie :smile:,

    Phil.

     

    PS. Dla osób obawiających się obecności roju insektów - na Woodstocku nie ma komarów, za każdym razem zostają dosłownie "wykurzone" z miejsca :twisted:!

  8. Przesiaduję samotnie w pokoju, w wielkim mieście, i nie potrafię wyjść poza jego obręb. Jeszcze parę dni temu znajdowałem się w nieomal euforycznym stanie - od tamtej to pory wszystko przedstawiać się w świetlanych barwach. Poczułem w sobie ogromną siłę, niezachwianą wiarę w swoją wartość i zamierzenia, życiową misję. Tym niemniej już przedwczorajsze 22. urodziny spędziłem w poczuciu smutku. Przygnębienie trwa to dnia dzisiejszego. Czuję, że zmarnowałem szanse, które dało mi życie. Miałem okazję, aby poznać wiele interesujących osób (być może nawet swoją połówkę!), ale nie wykorzystałem tego. Żałuję, naprawdę srodze (zazwyczaj staram się o tym nie myśleć, gdyż popadam w głęboką rozpacz!). Obawiam się, że ostatecznie umrę w osamotnieniu. To niewiarygodne, ale znów dają o sobie znać myśli o śmierci.

     

    Wydaje się, że pewien wpływ na mój stan jest przypadkowe porzucenie leków na pewien czas (zwyczajnie mi się skończyły podczas wyjazdu; później zagubiłem receptę z wypisem dawkowania). Tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę popadłem w zadziwiający, a zarazem przerażający stan. Wówczas to, nie mogąc zasnąć, przez parę dobrych godzin doznawałem narkotycznych stanów z pogranicza jawy i snu. Bad trip. Powstałem z uczuciem wielkiego zmęczenia. Zbierałem się do siebie blisko pół dnia, aby ostatecznie popaść w... euforię!

     

    Czasami cierpienie przymnaża wrażliwości i przyśpiesza rozwój intelektualny/duchowy jednostki. Od wczesnego dzieciństwa, wbrew przeciwieństwom egzystencjalnym, wierzyłem będę wielkim człowiekiem, że mam pewną misję do wypełnienia na tym łez padole. Świadomość własnej wyjątkowości (dziwnie zderzona z niskim poczuciem wartości) daje mi jakąś nadzieję, że to co wspaniałe, wciąż na mnie czeka. Myślę, że faktycznie mam ludzkości coś wartościowego do przekazania, ów przekaz wciąż kiełkuje, choć nieustannie jest zakłócany przez stany depresyjne. Oto mój oręż przeciwko irracjonalnym szaleństwom umysłu.

×