Philosoph
-
Postów
80 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Philosoph
-
-
Witajcie ponownie!
Niebawem zamierzam przeprowadzić się do Wrocławia - studiuję tutaj niestacjonarnie, jednak czuję się bardzo samotnie. Poszukuję przyjaciół, ludzi których obecność pozwoliłaby mi oswoić się z nowym miastem.
Pozdrawiam serdecznie ,
Philosoph
-
Trochę idiotyczna wydaje mi się ta ankieta, przynajmniej jak na ten dział. Myślę, że szkoda aż tak zaniżać poziom tego forum .
-
-
-
Temat umarł.
A likierek czeka!
-
Philosoph, jeden inteligentny, wrazliwy znawca prawdziwego wdzieku zza Buga sie wypowiedzial! masz juz konto na russiancupid?
Wiesz, myślałem że się z łóżka przewrócę, kiedy przeczytałem Twoje pytanie. Nie, jeszcze nie mam .
Romantyk z Ciebie widzę.
Owszem, romantyk - jednak jak to z nami romantykami bywa - zwykle niewidzialny dla płci pięknej .
No, ale nie zaśmiecajmy już koledze wątku! Dobranoc !
-
buka, ja gdzieś czytałam, że w jakimś plemieniu, aby oddać cześć Bogu masturbują się nawzajem
Wstydzilibyście się! Napisałem tak piękny post o driadach zza Buga, a Wy opowiadacie o czynnościach seksualnych. Zaburzyliście moją konstrukcję liryczną !
Myślę, że już czas na koniec. Do wyra - wsio, forumowicze!
-
O co to całe zamieszanie, kochani? Ekhm, zawsze można zwrócić uwagę na piękne sąsiadki zza Buga, ergo Ukrainki (i nie mam tu na myśli interesowny kontakt, o nie!). Od czasu, kiedy pochłonęła mnie twórczość ukraińskiego prozaika i poety Jurija Andruchowycza, zakochałem się w krainie nad Dniestrem - wprawdzie nigdy tam nie byłem, ale zakochałem się, mentalnie oczywiście. I wiecie co? Zamarzył mi się romans z krajanką Tarasa Szewczenki. Taką driadą z kwiecistym wiankiem we włosach, o czarującym głosie i ciepłym spojrzeniu. I trzymając się za dłonie wędrować z nią pośród tych chat i cerkwi drewnianych, łąk zielonych, Karpat strzelistych.... Wprawdzie mówię o tym po trosze z przymrużeniem oka, ale wizja takiego związku wydaje mi się urzekająca - wyobraźcie sobie, jak takie doświadczenie musi wzbogacać kulturowo i emocjonalnie!
Aj, aż mnie zamroczyło. Kolejny lipiec - kierunek Ukraina !
-
Za pewien czas sam założę analogiczny wątek, bo chyba doszczętnie zdziadzieję w tym swoim wiecznym osamotnieniu. A co mi tam, hej !
A tymczasem - powodzenia, towarzyszu boju !
-
Podbijam. Samotność w wielkim mieście. Piszcie, piszcie!
-
Philosoph, acha...
Oh, dzieci, dzieci. To już dobrego likierku nie lubicie ?
-
Mości Państwo, morze win i likierów czeka na nas ! Nie ma więc na co czekać!
-
Zwarty i gotowy do spotkania!
-
Aj, wielka szkoda że nie daliście mi żadnego znaku!
Na tegorocznym Woodstocku wytrzymałem aż dwa dni! Muszę jednak przyznać, że to stanowczo nie miejsce dla mnie. Ażeby fizycznie i psychicznie przetrwać festiwal trzeba być pod wpływem używek, a osobiście na dłuższą metę źle to znoszę. Presja tłumu, warunki festiwalowe okazują się również z czasem nie do zniesienia.
Tym niemniej, jestem ogromnie zadowolony z doświadczeń, które nabyłem w międzyczasie. Przełamałem bariery, które dzieliły mnie i drugiego człowieka. Nauczyłem się podchodzić do danej osoby i bez cienia zażenowania rozpoczynać rozmowę, która z czasem przeradza się w znajomość. Nie obyło się oczywiście bez podrywania!
-
Posłuchajcie!
Zbigniew Herbert - Pan Cogito rozmyśla o cierpieniu
Wszystkie próby oddalenia
tak zwanego kielicha goryczy -
przez refleksję
opętańczą akcję na rzecz bezdomnych kotów
głęboki oddech
religię -
zawiodły
należy zgodzić się
pochylić łagodnie głowę
nie załamywać rąk
posługiwać się cierpieniem w miarę łagodnie
jak protezą
bez fałszywego wstydu
ale także bez pychy
nie wywijać kikutem
nad głowami innych
nie stukać białą laską
w okna sytych
pić wyciąg gorzkich ziół
ale nie do dna
zostawić przezornie
parę łyków na przyszłość
przyjąć
ale równocześnie
wyodrębnić w sobie
i jeśli to możliwe
stworzyć z materii cierpienia
rzecz albo osobę
grać
z nim
oczywiście
grać
bawić się z nim
bardzo ostrożnie
jak z chorym dzieckiem
wymuszając na końcu
głupimi sztuczkami
nikły
uśmiech
-
Ludziska drogie - Woodstockowicze, napiszcie do mnie poprzez PW swoje dane kontaktowe (tel.), ja zaś podam swój numer. Świetnie byłoby się spotkać!
Wyruszam w drogę pojutrze.
-
Oj, tam, oj, tam - nie bądźmy już tacy niedostępni i negatywnie nastawieni, pani Kiyu !
-
Kiya, to jak - jedziemy ?
-
Hmmm, na woodstocku nie byłem, ale z opowiadań to słyszałem, że panuje tam atmosfera otwartości i bardzo łatwo znaleźć kompanów, zdajecie się temu przeczyć.
Należy dodać, że czasami (ba, nawet zazwyczaj!) trzeba być w tzw. "stanie wskazującym", aby w ogóle móc się z kimkolwiek porozumieć . Moim zdaniem to jeden z ujemnych punktów Przystanku Woodstock, choć dla innych stanowi wprawdzie urok festiwalu.
-
Szkoda.
Myślę, że dla większości z nas pobyt w takich miejscach jest ciężkim przeżyciem. Z drugiej strony jednak tak usilnie kusi, aby czerpać z życia jak najwięcej!
-
Wspaniały pomysł! Grunt, aby nie pozostawać w odosobnieniu wobec tego, co się kocha. Sądzę, że izolacja jest jedną z gorszych rzeczy, jakie mogą spotkać wrażliwą duszę. Może ona wprawdzie wzmacniać wyjątkowość, niepowtarzalność danej jednostki, z drugiej jednak strony dramatycznie osłabia wolę twórczą. Mówię o tym z własnego doświadczenia. Współpraca i wymiana doświadczeń może zaś przyczynić się do pobudzenia własnej kreatywności. Z wielką więc chęcią przyłączyłbym się do owej małej cyganerii, jednak dzieli mnie od Was blisko 140 km. W ostateczności nie jest to tak wielki dystans, więc być może kiedyś postawię stopę na poznańskim bruku.
A tymczasem, jeśli komuś brakowałoby rozmów o sztuce, literaturze pięknej, poezji, teatrze i innych formach twórczości, gorąco zapraszam w swoje progi (patrz: PW; GG)!
-
Witajcie, moi drodzy!
Zastanawiam się poważnie nad wyjazdem na tegoroczną edycję Przystanku Woodstock. Na festiwalu byłem obecny dwukrotnie, jednak za każdym razie powracałem przedwcześnie (już po pierwszym dniu pobytu), gdyż nie mogłem wytrzymać presji poczucia wyobcowania w wielkiej ludzkiej masie. Sądzę, że z całą pewnością można wyśmienicie bawić się na tej imprezie, choć trzeba mieć dobrych, niezawodnych kompanów/kompanki u boku.
Czy ktoś z Was wyrusza na Przystanek? Jeśli tak, moglibyśmy wymienić między sobą kontakty. W grupie raźniej - będziemy mieli okazję, aby wspólnie pohasać, poskakać, potańczyć, pobujać się, pogawędzić do woli. Może nawet założymy obóz "nerwicowców", hm?
Pozdrawiam słonecznie ,
Phil.
PS. Dla osób obawiających się obecności roju insektów - na Woodstocku nie ma komarów, za każdym razem zostają dosłownie "wykurzone" z miejsca !
-
Witaj! Rozgość się i czuj się swobodnie, droga koleżanko
Pozdrawiam,
Philosoph
-
Przesiaduję samotnie w pokoju, w wielkim mieście, i nie potrafię wyjść poza jego obręb. Jeszcze parę dni temu znajdowałem się w nieomal euforycznym stanie - od tamtej to pory wszystko przedstawiać się w świetlanych barwach. Poczułem w sobie ogromną siłę, niezachwianą wiarę w swoją wartość i zamierzenia, życiową misję. Tym niemniej już przedwczorajsze 22. urodziny spędziłem w poczuciu smutku. Przygnębienie trwa to dnia dzisiejszego. Czuję, że zmarnowałem szanse, które dało mi życie. Miałem okazję, aby poznać wiele interesujących osób (być może nawet swoją połówkę!), ale nie wykorzystałem tego. Żałuję, naprawdę srodze (zazwyczaj staram się o tym nie myśleć, gdyż popadam w głęboką rozpacz!). Obawiam się, że ostatecznie umrę w osamotnieniu. To niewiarygodne, ale znów dają o sobie znać myśli o śmierci.
Wydaje się, że pewien wpływ na mój stan jest przypadkowe porzucenie leków na pewien czas (zwyczajnie mi się skończyły podczas wyjazdu; później zagubiłem receptę z wypisem dawkowania). Tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę popadłem w zadziwiający, a zarazem przerażający stan. Wówczas to, nie mogąc zasnąć, przez parę dobrych godzin doznawałem narkotycznych stanów z pogranicza jawy i snu. Bad trip. Powstałem z uczuciem wielkiego zmęczenia. Zbierałem się do siebie blisko pół dnia, aby ostatecznie popaść w... euforię!
Czasami cierpienie przymnaża wrażliwości i przyśpiesza rozwój intelektualny/duchowy jednostki. Od wczesnego dzieciństwa, wbrew przeciwieństwom egzystencjalnym, wierzyłem będę wielkim człowiekiem, że mam pewną misję do wypełnienia na tym łez padole. Świadomość własnej wyjątkowości (dziwnie zderzona z niskim poczuciem wartości) daje mi jakąś nadzieję, że to co wspaniałe, wciąż na mnie czeka. Myślę, że faktycznie mam ludzkości coś wartościowego do przekazania, ów przekaz wciąż kiełkuje, choć nieustannie jest zakłócany przez stany depresyjne. Oto mój oręż przeciwko irracjonalnym szaleństwom umysłu.
Kto porozmawia przez GG/PW?
w Poznajmy się
Opublikowano
Smutno mi, samotnie. Piszcie, PW.