Witam, mam na imię Julia.
Nie wiem czy czytać wcześniejsze Wasze wypowiedzi. Łzy cisną mi się do oczu. Czuję, że straciłam panowanie nad swoim życiem.
Mój ojciec odsiaduje właśnie wyrok za znęcanie się nad rodziną. Za miesiąc wróci do domu. Jego problem trwa od najmłodszych lat mojego życia. Mimo wszystko dalej siedzimy w tym syfie z pozostałymi członkami rodziny.
Problem bulimii pojawił się 5 lat temu i trwa do dziś. Czasem mam ataki codziennie, czasem dwa tygodnie spokoju. Moje zęby stają się coraz bardziej kruche, a mimo to nie potrafię powiedzieć sobie nie. Zauważyłam, że duży wpływ na to ma stres. W tej chwili znajduję się w bardzo ważnym dla mnie momencie życia.
Aha, zapomniałam dodać- mam 24 lata, za sobą dwa nieudane związki, w tej chwili trzeci, jeszcze niestracony.
Piotr, z którym spotykam się od października, obudził we mnie uczucia jakich nie udało się nikomu wcześniej. Poprzez fascynację wyglądem, przez niesamowity pociąg seksualny, podziwu jego charakteru- męskości, spokoju, do wariactwa w sytuacjach bardziej luźnych. Życie doświadczyło go bardziej ode mnie: ojczym alkoholik, olbrzymie, niezasłużone zadłużenie na karku, którego (jak twierdzi) nigdy nie da rady spłacić. Mimo wszystko stoi twardo na nogach. Jesteśmy razem, myślałam, że będzie to raj na ziemi. Jednak pomimo uczuć jakimi go obdarzam, czuję że ten związek wysysa ze mnie całą energię. Nie widzę z jego strony zainteresowania moją osobą- chociaż on twierdzi, że ono jest; nie czuję więzi emocjonalnej jaka rodzi się pomiędzy kochającymi się osobami. Mam wrażenie, że jestem gdzieś z boku i obserwuję jego życie, a nie uczestniczę w nim. Wiele razy zastanawiałam się nad tą sytuacją. Czy jest ze mną coś nie tak? Moim marzeniem jest stworzyć w przyszłości udany związek oparty na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Nie potrafię mu zaufać, bo nie wierzę w to co mówi. Zaczęło się wszystko od momentu, gdy nie informując mnie zaprosił na plan swoją byłą dziewczynę. Później mnie przeprosił, jednak ostatnio stwierdził, że sam nie wie za co. Od tej pory mam obsesję na jej punkcie. Wiem, że ona cały czas coś do niego czuje, a on nie mówiąc mi o spotkaniu zawiódł moje zaufanie. Nie odbierajcie tego jak zawody miłosne. Strasznie to wszystko przeżywam, bo nie wiem czy mam prawo do uczuć które w tym momencie we mnie się budzą. Jestem zestresowana, zazdrosna, emocjonalnie rozchwiana. Nie potrafię się skupić, boli mnie głowa.
W każdej innej dziedzinie życia radzę sobie doskonale- studiuję, pracuję, pomagam innym. W związku tracę swoją siłę. W ofierze walki o spełnienie marzeń (związek, którego wizerunku nie wyniosłam z domu) oddaję swoją siłę i staję się bezradna. Wydaje mi się, że moja zazdrość zbudziła się przede wszystkim przez niską samoocenę spowodowaną małą ilością zainteresowania ze strony partnera. Myślę, że gdybym poczuła z jego strony większą ilość pozytywnych uczuć nie byłoby problemu. Mogę być pewna tego stwierdzenia, ponieważ nigdy wcześniej nie znałam tego uczucia w takim stopniu- pewnie z tego powodu, że poprzedni partnerzy interesowali się mną za bardzo. Czy mam się zmienić? Czy powinnam iść do lekarza?