Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cile

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Cile

  1. Czuję ogromny strach i bezradność (czasem złość) na myśl, że będę musiał iść w miejsce gdzie z kolei będę zmuszony rozmawiać z kimś dorosłym kogo nie znam albo dawno nie widziałem (poczta, wyjazd do rodziny), czy to jest jakaś fobia?? Bo coś chyba jest nie tak, prawda? ;)

  2. Abbey, f*ck, jak widzę coś takiego to mnie krew zalewa, szczególnie nie rozumiem rodziców, którzy mają głęboko? bagatelizują? problemy własnych dzieci. Tak ciężko się im rzeczywiście zainteresować, nie? Też masz czasem takie wrażenie?

    Większość szkolnych znajomych jest przy kimś póki to jest wygodne, a później łatwo jest powiedzieć, fajnie było ale teraz wolę sobie pogadać z xx.

    Ostatnio sam się tym dołuję, dawny "najlepszy" kolega przestał odpisywać, i "nie ma czasu" jak przychodzę po niego, a niech się ****, życzę mu tego samego. Od kiedy skończyłem szkołę odezwała się max 1 osoba i co dziwne z którą się ciągle kłóciłem i która to grała mi na nerwach. Nie rozumiem ludzi...

    Samotność boli cholernie jak się zawsze z kimś miało szanse pogadać, pośmiać, a teraz się obserwuje jak robią to inni, durny koniec z miłymi wspomnieniami, których wiecznie za mało, które wywołują teraz tylko złość, bo przypominają o tych którzy sobie poszli do tych "fajniejszych"

     

    Przesiedziałem cały dzień prawie nieruchomo, nie mam co ze sobą zrobić kompletnie, nie wiem co zrobić po definitywnym zakończeniu aktualnej szkoły, wkurzony jestem.. 0 planów na jakąkolwiek przyszłość, wszystko tylko w czarnych barwach

  3. Wkurzył mnie dzisiaj pewien osobnik (trochę mi ciężko podać konkretny powód, czasami w ciągu dnia po prostu wszystko potrafi mnie zdenerwować)

    A więc tak, stoję sobie na balkonie i gapię na mewy, idzie jakiś typ w dresie na dole (mieszkam na 3 piętrze), i w pewnym momencie zatrzymuje się i krzyczy do mnie (na 100% do mnie) coś jakby "ełheuo" i przez kolejne 15metrow drogi patrzy na mnie, no miał szczęście że nie byłem uzbrojony ;)

  4. Też się nasłuchałem sporo stereotypów o ludziach którzy chodzą do psychiatrów, od kiedy sam zdecydowałem się iść, przestałem słuchać tych bzdur. Wyśmiewają, czy obgadują tylko osoby, które z psychiatrą czy psychologiem nigdy nie miały do czynienia, więc chyba nie warto na nich zwracać uwagi.

     

    A czy to wstyd? Ja się nie wstydzę pojawiać u takich lekarzy, ale też się nie chwalę.

    Niektórzy są po prostu złośliwi, wyśmialiby tak samo za chodzenie do psychologa jak za niepełnosprawność fizyczną i wiele wiele innych rzeczy. Ale czemu pojawiły się określenia "psychol" czy "psychiczny" na osoby chodzące do psychiatry to nie wiem, tak samo jak nie wiem co one konkretnie oznaczają, że ktoś jest niebezpieczny? Czy o co chodzi?

     

    (poprawka) Wydaje mi się, że wielu wyśmiewa sam fakt chodzenia do psychiatry czy psychologa. Zupełnie inaczej zabrzmi "mam nerwicę" niż "mam nerwicę i muszę chodzić do psychiatry"

  5. Snejana, niektórzy lubią być, jak to ujęłaś, przydatni, może ktoś taki ci potrzebny.

     

    Kurcze, niedługo przydałoby się spróbować zregenerować siły, i moje lęki znowu zaczną swój reżim... :(

     

    Emi93, o czym były te blogi? Istnieją jeszcze? ja chętnie się czymś oderwę od codzienności w wolnej chwili.

  6. Witam wszystkich, którzy odwiedzą ten temat, i całą resztę też. Mam 19 lat i pochodzę z miejscowości <100tys

     

    Zarejestrowałem się i zacznę odwiedzać wasze forum bo minimalnie podniosła mnie na duchu tak wielka powszechność chorób psychicznych itp, to że jednak nie jestem wcale taki osamotniony i mogę teraz z kimś o tym pogadać, albo przynajmniej mieć pewność że ktoś zwróci uwagę, że coś piszę.

     

    Moje problemy wynikają (wg psychiatry) z sytuacji rodzinnej i dzieciństwa, na co ja niestety wpływu wielkiego nie mam...

    tak w skrócie diagnoza: depresja, lęk napadowy, natręctwa, myśli samobójcze, nerwica

    Poza tym jakoś żyję, trochę się przyzwyczaiłem, trochę mnie denerwuje dodatkowo to wszystko, męczę się sam swoim stanem. Ciągły niepokój itd, myślę że objawy mniej więcej czytającym są znane. Łykałem tabletki przez pół roku i dopiero jak odstawiłem to poczułem się trochę lepiej (samo to że nie czuję działania po tak długim czasie wyprowadzało mnie z równowagi), wiem poza tym że teoretycznie odstawiać ich nie powinienem, chodziłem do psychologa, ale każda wizyta wywoływała u mnie stres więc zacząłem go unikać, wydaje mi się że mi po prostu nie przypadł do gustu i chyba poszukam niedługo innego, tak samo z psychiatrą

     

    tak poza chorobami, staram się zachować pozory normalności (jeśli można kogoś chorego nazwać nienormalnym oczywiście ;>) Miałem dziewczynę ale odszedłem bo nie miała ochoty znosić moich problemów, twierdząc że to ja muszę się zmienić, jestem właśnie miedzy maturami, skończyłem liceum z wyróżnieniem (nie mam jednak ochoty iść na studia, tu już wchodzą w grę lęki itd.), na brak znajomych nie narzekam, lubię sport i w ogóle ale co z tego skoro z niczego nie umiem się cieszyć, zero motywacji do czegokolwiek, to co robię wynika z tego że nie mam do roboty nic innego, boję się że tak to będzie długie lata wyglądać

     

    miło mi was poznać

×