Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zwiastun

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zwiastun

  1. Pod jakim względem podobny? Napisz coś więcej, jeżeli będę mógł to postaram Ci się coś doradzić lub odradzić na podstawie własnego doświadczenia. Przy hiperprolaktynemii można mieć guza przysadki, który zmusza przysadkę do produkcji prolaktyny lub blokuje dostęp dopaminy do jej receptorów. Jednak tego typu guzy zmniejszają się i ustępują po leczeniu farmakologicznym, więc nie ma się czego obawiać. Natomiast, jeżeli chodzi Ci o ogólny strach przed rakiem to zastanawia mnie jego źródło? Ktoś w rodzinie miał raka, że akurat boisz się tej przypadłości? Może masz jakieś zaburzenia lękowe, które objawiają się akurat pod postacią obawy przed zachorowaniem na raka. Osobiście kombinowałem na lewo i prawo i wymyślałem po drodze milion przypadłości, które by podchodziły pod moje objawy, ale zawsze po przebadaniu się okazywało się, że wszystko ok. Dlatego ja akurat wiem, że problem leży w mojej psychice i w neuroprzekaźnikach. Szkoda tylko, że tak bardzo pogorszyłem ostatnio sprawę... Nie dam rady niestety wytrzymać, zanim sięgnąłem po bromokryptynę to jakiś czas byłem całkiem czysty i tylko się pogarszało. Jak już pisałem moja koncentracja w tej chwili nie istnieje, w nocy bez benzo mam koszmarne jazdy, które już opisałem. Do tego muszę dbać o dietę, bo po spożyciu węglowodanów zwłaszcza prostych(szczególnie czekolady) też mam chore akcje, orgazm to samo... A każde nocne smażenie mózgu odciska na mnie piętno, dlatego nie mogę zostawić tej sprawy tylko muszę znaleźć środki, które skontrują te dolegliwości. Na dodatek właśnie zaczęły się lęki, uczucie pustki w głowie, trochę zaburzone pole widzenia i charakterystyczne przeciążenie mózgu, które nazywam smażeniem. Wiem, że zaraz mnie solidnie sieknie, jeżeli nie zarzucę benzo, więc idę właśnie łyknąć 1mg.
  2. W ramach eksperymentu nie wziąłem wczoraj bromokryptyny na noc i pomimo 1mg benzo obudziłem się w ciągu nocy i miałem stany lękowe, potliwość +szybkie bicie serca, ale dzięki temu, że nie spanikowałem uniknąłem pełnego wymiaru smażenia mózgu. Do tego mój pot śmierdział tak jak po wcześniejszych atakach... na bromo tego nie ma, więc coś jest na rzeczy. Dowiedziałem się, że bromokryptyna nie pozostaje obojętna w stosunku do serotoniny i również może mieć wpływ na podwyższanie jej poziomu, dlatego w planie mam dorwanie kabergoliny(dostinexu) którego działanie jest bardziej selektywne od bromo. Mam nadzieję, że endo będzie przychylny do mojej prośby. Od psychiatry natomiast w najbliższym czasie wyciągnę mirzaten i zobaczę jak w obecnej sytuacji na niego reaguję. Szkoda, że nie mam nigdzie żadnej resztki Mirtazapiny, bo wziąłbym na początek te 15mg na noc i zobaczył czy w ogóle jest sens iść w tym kierunku. A tak muszę kupić lek, który tani nie jest a możliwe, że jego jedynym przeznaczeniem będzie leżeć na półce. Nie wiem czy kogoś to interesuje, ale zdam w najbliższym czasie relację z tego jak działają na mnie środki, które wymieniłem.
  3. Dosyć tragiczna opowieść, ale w moim dziwnym stanie wydała mi się być wyjątkowo pocieszająca. Może dlatego, że dała mi poczucie tego, że nie tylko ja popełniam błędy, także dzięki. Masz na myśli pozytywne czy negatywne aspekty działania prolaktyny? Na pewno jest się spokojniejszym kiedy prolaktyna przeważa nad dopaminą, ale zabija libido i kiepsko się myśli. Norma wynosi 20 ng/ml mój wyniki przekracza go dwukrotnie - endokrynolog mówi, że to pewnie jeden ze skutków ubocznych depresji(pewnie ma rację, bo nie mam żadnych guzów - ostatnio robiłem tomografię z kontrastem) i nie jest to coś co wymagałoby leczenia. Bromo dostałem stricte, dlatego że o nią poprosiłem sądzisz, że warto dalej ją stosować czy odstawić? Jak tłumaczyć w takim razie ataki opisanych przeze mnie dolegliwości? Daję słowo, że niczego nie wyolbrzymiam to nie były zwykłe skutki uboczne tylko otarcie się o śmierć według moich odczuć. Myślisz, że mógł być to złośliwy zespół neuroleptyczny? No i czemu po tak małej ilości Dekstrometorfanu miałem taki zjazd. Raczej nie dlatego, że miałem w sobie tyle serotoniny, że nawet tak znikoma ilość DXM podniosła jej poziom na tyle, że doprowadziła do wytworzenia się zespołu serotoninowego. Prędzej DXM jako SRI podbiło lekko serotoninę co zaowocowało zbiciem dopaminy co skończyło się na zespole neuroleptycznym. Chciałbym wiedzieć coś na pewno, bo od dawna sam do siebie gdybam i myślę ciężko co się właściwie ze mną dzieje. Zacząłem się strasznie bać wszystkiego co związane z serotoniną, mój najświeższy pomysł zakładał użycie mirtazapiny solo(tzn. z bromo lub bez, ale nie mogę znaleźć informacji nt. interakcji, więc nie wiem), bo powinna działać nasennie i przesypiałbym ataki. Do tego jest antagonistą receptorów serotoninowych 5ht2 i 5ht3 a to chyba nadmierna stymulacja receptora 5ht2 odpowiedzialna była za ZS. Chociaż dawniej uważano, że największą rolę odgrywa receptor 5ht1 - posiadasz dokładniejsze informacje w tym temacie? Wcześniej padł też pomysł, żeby odpuścić całą chemię na jakiś czas i teoretycznie organizm powinien dojść do jako takiej homeostazy, ale ja boję się , że tak się nie stanie. Żyję w przeświadczeniu, że muszę coś ze sobą zrobić, bo inaczej tak mi już zostanie. A stan w jakim się znajduję jest poniżej wszelkich norm. Do tego nie wytrzymam stanów lękowych, "smażenia mózgu", celibatu(bo po orgazmie dochodzi do takiego zamieszania hormonalnego, że szok) i wielu innych rzeczy... Muszę działać. Ponawiając pytanie, myślisz, że na początek warto polecieć z Mirtazapiną solo? Ogólnie to dziękuję Wam za wzięcie udziału w dyskusji, jestem wdzięczny za każdą opinię.
  4. Witam, Obawiam się, że moja zbytnia pewność siebie była powodem incydentu(/ów), którego doświadczyłem i z którego skutkami przychodzi mi walczyć teraz na co dzień. Wiara we własną niezniszczalność sprawiła, że zbyt lekkomyślnie podchodziłem do stosowania i zmiany leków... Obecnie mam 21 lat, od jakoś 6 zmagam się z depresją, nerwicą i fobią społeczną. Zawsze najbardziej dokuczały mi: zaburzenia pamięci/koncentracji, bezsenność, brak motywacji, anhedonia, lęki i mniejsze lub większe uczucie odrealnienia. W związku z powyższymi dolegliwościami było trochę eksperymentowania w celu poprawy własnego stanu na przestrzeni lat. Leciało kilka połączeń od psychiatry m.in. 75mg wenlafaksyny(prefaxine) +depakine(nie pamiętam ile) 150mg wenlafaksyny(prefaxine) +30mg mirtazapiny(mirzaten) w tle przewinęła się też gdzieś hydroksyzyna 50mg dziennie oraz coś czego używam do dziś czyli benzo(afobam) doraźnie, nie więcej niż 1mg na dobę. Żadne z tych rozwiązań nie było za bardzo tym czego szukałem, chociaż jak wenlafaksyna się wkręciła po 2 miesiącach to odczuwałem lekką poprawę... ale nie na tyle, żebym uznał ją za wartą stosowania przy skutkach ubocznych jakie miała. Kiedyś leczyłem się na hiperprolaktynemię, więc brałem bromokryptynę(bromergon) i czułem się na niej bardzo dobrze, do tego kiedyś zrobiłem jeden cykl na metanabolu, który również wpływa na gospodarkę dopaminową i czułem się na nim wyśmienicie. Stąd posiadłem wiedzę nt. tego jaki wpływ ma dopamina na moje funkcjonowanie. Zdecydowanie wolałem środki dopaminergiczne, stąd zrodził się pomysł, żeby podjąć leczenie właśnie w tym kierunku. Przy poszukiwaniach natrafiłem na selegilinę, bupropion i szereg agonistów receptorów dopaminowych. Postanowiłem spróbować z selegiliną, ale udało mi się wyprosić psychiatrę jedynie o bupropion(Wellbutrin XR 150mg). Brałem go przez dwa tygodnie, ale ten środek ma zbyt silne działanie noradrenergiczne, czułem się totalnie wypluty, bez sił, byłem bardzo potulny i jeszcze bardziej pogorszyła mi się koncentracja. Odstawiłem go i.... No właśnie, tu zaczyna się historia, bo w swojej nieskończonej głupocie stwierdziłem, że nie wytrzymam bez jakiegokolwiek wspomagacza. Zamiast polecieć na większej dawce benzo i ochłonąć to chwyciłem się za wenlafaksynę(75mg) już na następny dzień po odstawieniu bupropionu. W nocy przeżyłem koszmar, obudziłem się zlany potem, z bólem głowy, chęcią zwymiotowania, skurczami mięśni, tachykardią, zaburzonym polem widzenia, zaburzonym stanem świadomości i najpotężniejszymi lękami jakich w życiu doświadczyłem. Sytuacja miała miesiąc temu i historia się na tym nie kończy... Jakoś wylizałem rany po tej nocy i mimo tego, że blizny na psychice w postaci pogorszenia pamięci i koncentracji pozostały to jeszcze nie było najgorzej. Kolejną tego typu przygodę przeżyłem jakoś kilka dni później kiedy rozchorowałem się na coś-grypopodobnego. Miałem kaszel i dostałem prócz antybiotyku syrop... Nie zwróciłem jednak uwagi, że syropek, który dostałem opierał swój skład na tak popularnym wśród rekreacyjnych ćpunów DXM, który jest SRI. Ledwie 15mg tej potwornej substancji pozwoliło mi przeżyć ponownie koszmar sprzed kilku dni. Dwa tygodnie chorowałem i czułem się wyniszczony po chorobie. Dlatego chętnie stosowałem wszelkie stymulanty(do których mam upodobanie) żeby poczuć się lepiej Leciały m. in. (w różnych kombinacjach, niekoniecznie na raz choć zdarzało się i tak): -kofeina różnie -żeń-szeń 1g -3g acetyl-l-karnityny(nie do końca stymulant, ale wyraźnie pobudza) -3g acetyl-l-tyrozyny -1,3 dimetylamylamina(nie wiem w jakiej dawce, bo była częścią większego stacka substancji i producent nie podawał dawek) -nikotyna (w postaci pastylek do ssania, max 4mg na dobę) też stosowany jako stymulant. Skończyło się jednak na tym, że po wszystkich wymienionych rzeczach z czasem zacząłem mieć podobne objawy do tych, które wcześniej opisałem tylko, że tym razem już po KAŻDYM ze stimów jakie lubiłem stosować nawet małe dawki zaczęły mi szkodzić. Po każdym takim ataku czułem, że mój mózg jest coraz bardziej wypalony... Ataki te nazwałem "smażeniem mózgu", czuję jakby ktoś wyskrobał mi kawałek mózgu łyżką do nabierania lodów. Najgorsze jest to, że owo nocne smażenie mózgu stało się od dłuższego czasu rutyną i odstawiając całkowicie wszystko nie chcą przejść. Teraz należałoby zadać sobie pytanie w czym rzecz? Objawy pasują do zespołu serotoninowego lub do złośliwego zespołu neuroleptycznego, podobno są one do siebie bardzo podobne. Wg mnie to albo: a)Złośliwy zespół neuroleptyczny, który może powstać przy nagłym odstawieniu środków dopaminergicznych(takie reakcje obserwowano u pacjentów z parkinsonem, którym nagle obcięto dawki l-dopy) a podanie prefaxinu zwiększyło poziom serotoniny, która będąc przeciwstawnym hormonem do dopaminy zmniejszyła jeszcze bardziej poziom dopaminy co zaowocowało ZZN. Stymulanty natomiast mogły na chwilę w ciągu dnia gwałtownie podnosić poziom dopaminy i równie gwałtownie powodować jego spadki w nocy gdy kończyło się ich działanie i również powodowały ZZN. Do tego ZZN może trwać do 40 dni b)Notowano przypadki zespołu serotoninowego po bupropionie w połączeniu z SSRI, więc mógł to być ZS. Nie wiem jak się ma w tym wypadku udział później stosowanych stymulantów, ale ZS z tego co wiem ogólnie nie jest długotrwały i nie wiem czy mógłby się ciągnąć za mną do dziś. Chciałem zobaczyć jak zareaguję na podniesienie acetylocholiny i sprawdzałem działanie Alpha GPC oraz huperzyny A, ale zwiększenie ach powoduje tylko większe lęki. Piracetam pomaga mi troszkę ogarnąć myśli, ale też zwiększa lęki... Ze względu na lekką hiperprolaktynemię nietrudno było mi wyprosić o bromokryptynę i lecę na niej od jakoś 1,5 tygodnia, bo podobno jako agonista receptorów d2 dopaminy sprawdza się w leczeniu ZZN. Trochę lepiej mi się myśli, ale czuję, że zrobiłem się bardziej nerwowy i że zwiększył się udział kortyzolu w gospodarce hormonalnej, co nie pomaga mi w ogarnięciu lęków... Problem w tym, że nie polepsza mi się a bez 1mg benzo nie prześpię nocy bez ataku. Mój stan poprawia wysiłek aerobowy jak bieganie. Pogarsza go natomiast wysiłek anaerobowy jak siłownia, spożywanie węglowodanów - zwłaszcza prostych oraz orgazm robi mi z mózgu sieczkę(w bardzo negatywnym sensie). Nie mogę już myśleć i coraz bardziej się staczam. Dwie rzeczy: 1) Nie ma takich słów, którymi moglibyście zrobić mi większą krzywdę niż ja sobie sam wyrządziłem, więc możecie darować sobie pojazd po mnie za kombinatorstwo z lekami itd. 2) Wiem, że muszę iść do psychiatry, bo sam tego wszystkiego nie ogarnę, ale muszę znaleźć nowego kompetentnego psychiatrę, który byłby w stanie zrozumieć moją historię i coś z niej wyciągnąć. Boję się, że wydam pieniądze na kolejnego lekarza i jeszcze pogorszę swój stan. Dlatego proszę każdego kto się zna na temacie o jego opinię.
×