Skocz do zawartości
Nerwica.com

aciwren_pl

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aciwren_pl

  1. Witajcie, piszę po raz pierwszy. Z góry przepraszam za styl pisania , etc. Przejrzałem forum, poczytałem, dowiedziałem się wielu rzeczy, których wcześniej nie zauważałem. Osobiście nie mam (chyba) nerwicy, jednak ma ją moja żona. Znamy się od prawie 10 lat. Tyleż samo czasu jesteśmy razem. Poznaliśmy się na studiach, zakochaliśmy się, studia minęły, wzięliśmy ślub i tak sobie razem żyjemy. Od 1,5 roku mamy wspaniałego synka, który daje nam mnóstwo radości. Myślałem, że dziecko zmniejszy nerwicę u żony, jednak na chwilę obecną zauważyłem jakby się to wszystko pogłębiało. Najgorsze jest to, że nie wiem jak mogę jej pomóc. Staram się ją zrozumieć, gdy okazuje przed czymś strach - staram się ją uspokoić (co przychodzi z wielkim trudem), gdy nie potrafię tego zrobić nakłaniam ją, aby danej rzeczy nie robić, nie iść tam gdzie się boi, etc. Prawdę mówiąc staram się brać wszystko na siebie - ostatnio złapałem się nawet na tym, iż wmawiam sobie i jej, że ja nie chce iść np. na imieniny do mojej rodziny zanim żona powie, że nie chce iść - wiem bowiem, że ją to stresuje. Z tego co zdążyłem przez te kilka lat zauważyć problem nerwicy dotyczy jej domu rodzinnego. Jej mama choruje na nerwicę od kilkunastu lat. Teściowa bierze jakieś leki, natomiast moja żona nie chce, ze względu iż boi się uzależnienia. Jest bardzo dzielna i widzę, że bardzo się stara, jednak coraz częściej popada w różne stany lękowe z "błahych" powodów. Potrafi się rozpłakać i wpaść w panikę gdy nasz synek ma gorączkę; jak ją coś zaboli, to od razu szuka w internecie co może jej być i oczywiście znajduje najgorsze choroby. Nie potrafię jej wyperswadować, że ma się nie denerwować, że te objawy to nic złego, etc. Ostatnio zacząłem myśleć o jakiejś terapii dla nas - nie chciałbym bowiem aby żona chodziła sama - wydaje mi się, że nie odważyłaby się na taki krok, żeby samemu uczestniczyć w takich zajęciach. Żona boi się iść sama do sklepu, jak mamy jechać do centrum handlowego to cała się poci, snuje czarny scenariusz, typu: zasłabnę, stracę przytomność, co ludzie pomyślą - niestety moje przekonywania, że ma się nie przejmować ludźmi, że przecież nikt tam nas nie zna, że nikt się nie będzie śmiał - nic nie dają. Proszę pomóżcie - napiszcie w jaki sposób mogę jej pomóc. Staram się ją zrozumieć, jednak zdaję sobie sprawę, iż nie rozumiem 90% tego co ona czuje (widzę to chociaż po tym jak czytałem Wasze wypowiedzi, co czujecie, jak przeżywacie pewne sytuacje). Może znacie jakiegoś dobrego terapeutę. Może jakiś sposób aby odciągnąć ją od cięgłego analizowania życia, najbliższego wyjazdu do rodziny czy supermarketu. Proszę pomóżcie. Pozdrawiam i dziękuję.
×