Z pół roku temu coś mnie podkusiło by zażyć grzybki psylocybinowe (halucynogenne). Był to najgorszy krok w moim życiu, bo chyba to właśnie jemu mogę "zawdzięczyć" moje obecne męki i cierpienia.
Po wielokrotnych terapiach itp. doszedłem do wniosku, że moje przypadłości najbardziej pasują do PTSD.
6 godzin na haju było moimi najgorszymi chwilami w życiu. Miałem przysłowiowego "bad tripa". Atakował mnie wir myśli, że w stanie na haju będę już zawsze, że nigdy nie wrócę do normalności i miałem w tym stanie ogromne poczucie winy za to, co zrobiłem. Ponadto ciągle się kontrolowałem, wszędzie szukałem realnego punktu zaczepienia, że żyję naprawdę, że wszystko jest ze mną okej, że to przejdzie. Analizowałem każdy szczegół...i do dnia dzisiejszego chyba tak mi zostało
Po 2 miesiącach od wzięcia grzybków miałem swój pierwszy atak lęku. Obraz na chwilę mi się rozmazał albo coś sobie po prostu wkręciłem. Całą noc spędziłem na przemyśleniach o tym, co się ze mną dzieje i o tym, że napewno wariuję.
Stan ten trwa do dzisiaj. Niemal codziennie mam "wkrętki", w których ciągle myślę o schizofrenii. Atakują mnie myśli typu: -napewno popadam w schizofrenię,
-nie wiem jak sobie pomóc a mam mało czasu bo jest coraz gorzej,
-bede zyl jak wazywo, zachoruje i bede samotny,
-wszystkie moje plany i marzenia pojda w pi***
dodatkowo ciągła kontrola:
-ciągle się upewniam, czy nic nie słyszę ( nie słyszę głosów)
-czy wszystko co widzę jest naprawdę (czy nie mam urojeń)
i inne tego typu rzeczy, które ciągle kontroluję
To tylko kilka z tych przykładowych myśli, których jest nieskończona liczba. Wszystkie wydają się potwornie realistyczne i potwornie przerażające. Dodatkowo non stop przypomina mi się wypowiedź brata o grzybach: "nie brałem ich, bo słyszałem że po nich człowiek już taki zostaje jak na fazie". Ta myśl mi się przewija niemal każdego dnia i każdego dnia drzę ze strachu, że właśnie taki zostanę.
Przecież odczuwam analogię do stanu "na fazie". Też mam lęk, że nie wrócę już do "normalnego, szczęśliwego życia", poza tym nadmierna kontrola i analizowanie.
Boję się bardzo wszystkich rzeczy nierealnych. Przez co miałem kryzys religijny. Bałem się diabła, piekła, miałem myśli że coś mnie opętało. Jestem teraz ateistą
Wszystko, co nie ma wyjaśnienia naukowego budzi we mnie strach. Wszelkie religie, niewyjaśnione okoliczności, ufo itp itd.
Na hasło schizofrenia cały drże.
Pocieszam się tym, że nie mam halucynacji, ani nie słyszę głosów, ale często sobie wyobrażam, że np. tam coś stoi. Coś nierealnego czym się straszę. Najczęściej mam to po graniu w gry rpg. Np. wyobrażam sobię, że w pokoju będzie stał smok. Wiem, że go tam nie ma - nie widzę go. Ale boje się skąd ja w ogóle mam takie wyobrażenia?
Boje się, że nie długo granica między tym co sobie wyobrażam, a tym co uznaje za realne zniknie. Bardzo się boję.
Bardzo łatwo ulegam wpływom otoczenia. Gdy usłyszę coś o chorym psychicznie automatycznie drętwieje ze strachu i myślę, że ze mną też się tak może stać. Kiedyś przewinął mi się temat o tym, że ktoś tam miał NN nt. homoseksualizmu. Bał się tego, że zostaje gejem. I mi się to udzieliło. Zawsze kochałem się w kobietach, podniecają mnie i kocham seks z nimi, a jednak czasami odczuwam wielki lęk przed zostaniem gejem. O co tu chodzi?
Byłem na 3 terapiach. Trzech nieskutecznych. Na ostatniej (dwa spotkania) terapeutka powiedziała, że muszę sobie radzić sam i że wszystko co miała mi do powiedzenia - już przekazała. Zaleciła tylko żeby nie czytać niczego na internecie - nie identyfikować się z różnymi chorobami - jednak nie daję rady. Ciągle to robię mając nadzieję, że znajdę jakiś złoty środek, coś co mnie pocieszy, wyratuje, wyleczy
Bardzo proszę o jakąś obiektywną opinię, o tym co się ze mną dzieję. Czy może to iść w złym kierunku, jak mam sobie z tym radzić i o tym, czy to wygląda na PTSD
Stosunek z rodziną zawsze miałem bardzo dobry. Rodzice wiedzą o moim problemie i starają mi się dopomóc. Dodatkowo mam kochającą żonę, którą też kocham ponad życie. Lecz czasami też mi się zdarzają jakieś wkrętki, że może ona chce źle, że może ona coś knuje...to jakiś obłęd ;/
Dodam, że nigdy nie brałem żadnych leków. Zastanawiam się teraz nad skorzystaniem z metody przedłużonej ekspozycji, ale sam do końca nie wiem czy to PTSD
Mam nadzieję, że mój wpis będzie przestrogą dla tych, którzy myśleli nad spróbowaniem substancji psychoaktywnych. Bierzcie przykład z tego, jak bardzo cierpię i z mojego zdania, że gdybym mógł cofnąć czas, to nigdy bym tego nie powtórzył.
Sam nie wiem, czy mój obecny stan jest wywołany przez grzyby, czy przez jakąś chorobę wewnętrzną, czy cholera wie przez co... nie wiem nic - co mnie bardziej dobija
każde optymistyczne słowo doda mi otuchy i siły by walczyć z tym świństwem - dziękuję!