Sorry, ale jesli moj problem WYDA mi sie smieczny i nieistotny w obliczy czyjegos cierpienia sam z siebie sie w ten sposob nie rozwiaze. Zaburzenia psychiczne sa niezalezne od tego co mi sie akurat WYDAJE. Tak samo jak umiejszajac ich znaczeniu moge je udramatyzowac odnoszac swoja sytuacje do kogos komu wiedzie sie moim zdaniem lepiej.
Depresja, z ktora sie zmagam, nie ma podloza koncepcyjnego, ale emocjolne. Moje problemy nasilaja sie, kiedy doswiadczam silnych emocji. Trudno ich chyba uniknac w kontaktach z ludzmi pokrzywdzonymi przez los. Na czyjes cierpienie i bol reaguje zloscia i wycofaniem, co rodzi we mnie poczucie winy... i spirala samoudreczenia sie nakreca, bo zawodze, kiedy inny mnie najbardziej potrzebuja. Nie wyobrazam sobie zatem, aby tak forma aktywnosci mogla mi pomoc.