Dzień dobry wszystkim. Chociaż w sumie to dobry wieczór. Tak jakoś przeglądałem teraz internety czytając o depresji i innych takich, w celu zdiagnozowania swoich dolegliwości, i w końcu trafiłem tutaj, więc niegrzecznie byłoby się nie przywitać.
W sumie nie wiem jak zacząć pisać o sobie, dziwnie się czuje pisząc do w sumie obcych osób, ale jakoś czuje nieodpartą pokusę wygadania się, więc jak ktoś nie ma ochoty czytać cudzych żali to możecie już skończyć w tym miejscu. Na chwilę obecną mam 23 lata, a moim problemem jest absolutny brak chęci życia i zapału do walki z rzeczywistością. Nic mi się nie chce, nie mam ochoty nic robić, praktycznie wszystkie czynności które do tej pory lubiłem (gry komputerowe, koszykówka, pisanie) nie dają mi żadnej przyjemności. Problem rozpoczął się po ukończeniu technikum, kiedy rozpadła się moja paczka znajomych, wiadomo, wszyscy rozpoczęli swoje życie, związali się z innymi ludźmi, a ja zostałem sam jak palec. Od tamtej pory odnoszę wrażenie że nic mi się nie udaje, chodzę do pracy której nienawidzę (jestem z małej miejscowości na odludziu, w ogóle jest problem z pracą, nie mówiąc już o jakiejś przyjemnej), pracuję z ludźmi z którymi w ogóle nie mam o czym rozmawiać (całkiem inny świat). Półtora roku temu rozpocząłem zaocznie studia mechaniczne, jednak im dalej brnę w las tym bardziej przekonuje się że nie był to trafny wybór. Po prostu w ogóle nie interesuje mnie ta dziedzina i nie widzę swojej przyszłości w tej branży, jednak zainwestowane pieniądze i presja otoczenia sprawiają że nie mogę zrezygnować. W domu też straszna lipa, rodzice to dobrzy ludzie, ale w ogóle nie potrafię się z nimi dogadać, jedyna osoba która wydawała się mnie rozumieć to brat, ale on wyjechał do pracy do Irlandii, i kontakt się raczej urwał.
Tak mi się wydaje że mój największy problem to samotność. Nie jestem jakimś odludkiem, zawsze lubiłem otaczać się ludźmi, zawsze miałem fajne grono znajomych z którymi dzieliłem pasje, z którymi mogłem porozmawiać o wszystkim, a tu z dnia na dzień wszystko się posypało. Nie mam nikogo, nie mam nawet z kim pogadać, wyżalić się, porozmawiać np. o muzyce, o filmie, o czymkolwiek poza sobotnim melanżem (takie rozmowy to ciągły temat w mojej "robocie"). Brakuje mi przyjaciół, brakuje drugiej połówki z którą mógłbym dzielić swoje szczęścia i smutki. Brakuje mi normalnego życia jakie wiodłem do tej pory. Próbowałem się wyrwać z tej pustki, ale nic nie wychodzi. Rejestrowałem się nawet na portalach randkowych żeby spróbować znaleźć dziewczynę, bezskutecznie. Już nie wiem co mam ze sobą zrobić, jak ratować swoje życie. Co zrobić żeby odzyskać radość życia, co zrobić żeby znów się uśmiechać.
Wiem że trochę chaotycznie to wszystko napisane, w sumie nie wiadomo o co chodzi, ale mam w tym momencie milion myśli w głowie, wszystko chciałbym napisać, przy okazji gubiąc drugie tyle. W sumie sam nie wiem po co to pisze, może po prostu muszę to z siebie wszystko wyrzucić żeby sobie ulżyć. Także jeśli ktoś przeczytał to co napisałem to dziękuje, dla mnie to już coś znaczy...