Skocz do zawartości
Nerwica.com

ciemieluch

Użytkownik
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez ciemieluch

  1. W jaki sposób na tym oddziale są tworzone grupy? tzn czy jest to grupa stała czy zmieniająca się. Tzn czy grupa nowych pacjentów jest przyjęta na oddział w jednym czasie i są oni leczeni i gdy kończą leczenie to wszyscy zostają wypisani w jednym czasie czy może osoby są przyjmowane w różnym czasie i np gdy ktoś rezygnuje w trakcie to dają kogoś nowego??

  2. Mój chłopak może spać tylko odwrócony do mnie tyłem. Wtedy nie oddycha i nie świszczy mi bezpośrednio do ucha. Jak się przewróci w moją stronę to go kopię aż się znowu odwróci. Zastanawiam się tylko kiedy mi odda.. Ja przed snem zawsze smaruję wnętrze swojego nosa kremem... żeby wszystko było nawilżone i powietrze swobodnie przepływało nie powodując świstów... Próbowałam go nakłonić do tego samego ale on nie chce o tym słyszeć.

    Pytanie za sto punktów.. Kiedy jest to jeszcze normalne a kiedy zaczyna się ta cała mizofonia?

  3. Mój chłopak może spać tylko odwrócony do mnie tyłem. Wtedy nie oddycha i nie świszczy mi bezpośrednio do ucha. Jak się przewróci w moją stronę to go kopię aż się znowu odwróci. Zastanawiam się tylko kiedy mi odda.. Ja przed snem zawsze smaruję wnętrze swojego nosa kremem... żeby wszystko było nawilżone i powietrze swobodnie przepływało nie powodując świstów... Próbowałam go nakłonić do tego samego ale on nie chce o tym słyszeć.

    Pytanie za sto punktów.. Kiedy jest to jeszcze normalne a kiedy zaczyna się ta cała mizofonia?

  4. Zauważyłam na tym forum, że wiele osób samodzielnie stawia sobie jakąś diagnozę na podstawie przeczytanych wielu książek i przekopania internetu.... Moim zdaniem czytanie w niczym nie pomoże a wręcz może zaszkodzić.. Tylko specjalista może postawić prawidłową diagnozę i wdrążyć odpowiednie leczenie.

    Tak więc pawelo1988 bardzo dobrze, że czujesz taką potrzebę. Jak najszybciej udaj się do psychoterapeuty. Powodzenia!

  5. oliwkazp, zdziwilabyś się ilu facetów ma tak naprawdę dość niskie i wystarcza im raz na kilka dni (i ile jest kobiet które by chciały co najmniej raz dziennie)

     

    Mój chłopak potrzebował dwa razy w miesiącu......... I ani "raza" więcej :roll:

    Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam.

  6. Jakiś chyba zbyt mądry ten temat, nie wiem o co tu chodzi.. ;)

    Ale moim zdaniem jest tak, że społeczeństwo (na całej ziemi) głupieje.. Inteligentni decydują się na dziecko gdy mają na to finanse.. i czas. Więc wychodzi z tego niewiele :D Natomiast głupi rozmnażają się na potęgę.. dziecko dziedziczy mniejszą "kumatość" + wychowuje się w patologicznej rodzinie (często rodzice to również dzieci, rodzice nie wykształceni, kiepskie warunki mieszkalne, brak mądrego wychowywania) i tak dalej....

    Np w Polsce znaczenie spada poziom edukacji..Przypomnijmy też sobie "kiedyśniejszą" a "dzisiejszą" młodzież..

    Oczywiście mówię tu tak ogólnie. Przepraszam jeśli kogoś uraziłam.

  7. Moja koleżanka gdy tylko czymś się zasmuci, dookoła rozpowiada "mam depresję"... I ja wiem, że ona tylko to tak nazywa ale nie jedna osoba myśli, że to na poważnie.. Od kąd ona tak mówi, ludzie z naszego otoczenia również zaczęli tak nazywać swój humor..szlag mnie trafia

    sory, że tak nieskładnie to piszę ale brak mi sił

  8. Pomyślałam, że odświeżę wątek.

    Mnie też wkurza, gdy ktoś mlaska, to mnie całkowicie wyprowadza z równowagi. Gdy jem posiłek z innymi i ktoś mlaska albo siorbie to dosłownie zaciska mi się gardło, z trudem przełykam, mam ochotę wbić sobie widelec w ciało albo coś rozbić!!! Nie znoszę tego!!! Dlatego również unikam posiłków z innymi. "Uciekam", gdy ktoś przy mnie mlaska, bo w najlepszym przypadku trudno mi się powstrzymać przed bardzo niemiłym komentarzem. Na początku sądziłam, że ma to jedynie związek z moimi zaburzeniami odżywiania, że nie mogę znieść, gdy komuś jedzenie sprawia przyjemność, rozkosz i to słychać czy widać.

    Ale podobnie jest z chrapaniem. Nienawidzę, gdy ktoś chrapie. I z bekaniem. Zaczęłam sobie uświadamiać, że wzdryga mnie przed jakimikolwiek niemiłymi reakcjami ze strony ciała, boję się cielesności, ludzkiej niedoskonałości, słabości. Trudno mi zaakceptować fakt, że człowiek nie jest idealny, nie składa się jedynie z duszy, ale także z ciała, i to niedoskonałego. I że nie wszystkie reakcje może bądź chce kontrolować. Chciałabym żyć, ale bez ciała. Uciekam od sytuacji, w których widać jak na dłoni, że człowiek to nie tylko emocje, uczucia, dusza, wzniosłe ideały, ale także najzwyczajniejszy w świecie organizm, który mlaska, beka, siorbie, puszcza bąki, wymiotuje itp itd. ... Boję się ciała i braku kontroli nad nim. Nie mogę zaakceptować swojej cielesności oraz swoich słabości. Jestem zła, bo nie mogę być idealna, perfekcyjna w każdym calu. Dlatego złoszczą mnie też słabości innych ludzi tym bardziej, że gdy ktoś inny coś robi to w pewnym sensie wydaje mi się jakbym to robiła ja. :?

    Takie moje konkluzje... może trochę nieczytelne... :roll:

    Co do mlaskania i w ogóle głośnego, szybkiego jedzenia to jeszcze dodam, że mnie kojarzy się ono z kontaktami sexualnymi (nie wiem dlaczego, ale podono nie jestem jedynym przypadkiem), długo by pisać, ale mam urazy i brzydzę się teraz bliskością fizyczną. Gdy widzę, że ktoś je z wielką rozkoszą, mlaska to natychmiast mam skojarzenia z sexualnością, pojawiają mi się różne obrazy w oczach wyobraźni i wzbiera we mnie wtedy agresja.

     

    mam dokładanie tak samo! Na szczęście z powodu ciągłego przebywania w domu jestem zmuszona wysłuchiwać jedynie mojego chłopaka. On w trakcie jedzenia i picia wydaje z siebie tak ogromną ilość przeróżnych dźwięków, że to się w dupie nie mieści!!!!!! Może i jestem lekko wyczulona na tym punkcie ale do cholery dlaczego ludzie pozwalają sobie na tak niekulturalne zachowania!?!??!?! Jakim prawem?!?!?! Codziennie błagam chłopaka żeby przestał tak robić ale on nigdy się mnie nie posłucha! Tak samo z chrapaniem.. Powinien iść do lekarza, zbadać się i wyeliminować przyczynę! Dlaczego ja muszę męczyć się każdej nocy?????? Nienawidzę też gdy ktoś szepcze.. :silence:

     

    Z tą cielesnością i konkretnie fizjologią to jest w ogóle dramat... Codziennie perfumy, balsamy, pełna depilacja itd a i tak na wiele rzeczy nie mam wpływu..

     

    A już najbardziej wk****a mnie fakt, że wiele ludzi nie myje rąk po skorzystaniu z toalety i łazi tak po świecie roznosząc chorobotwórcze drobnoustroje!!!!!!!!!!!! Szczyt prostactwa, niedorozwoju, chamstwa, bezczelności!!!!!!!!!!

     

    Mam dziś strasznie podły nastrój (wnerw) i trochę się tu wyżyłam....

  9. ciemieluch, nie,nie wybieram,skàdze.Pytalam z ciekawosci :smile: tak sobie pomyslalm,ze moze wlasnie pobyt w szpitalu,przyspieszy decyzjè Zus-u o rencie.Musialabys poszperac w necie na ten temat,nie zaprzepaszczaj ten szansy!! A moze bèdzie tak dobrze,ze staniesz na nogi i wcale nie bèdziesz musiala nawet o rencie myslec?? :smile:

    A co do tej calej "dyskryminacji",tak jak jakas uzytkowniczka napisala-w pracy najlepiej siè nie przyznawac a przyjaciele...zalezy ile mogà zniesc,ile udzwignàc,to wcale nie latwe zadanie zrozumiec chorego.Czasem nawet zwyczajna rozmowa o chorobach moze doprowadzic do kur*icy ,a co dopiero dyskusje na temat zaburzen ,czy chorob psychicznych.Wiem to po sobie,bo jak jestem w remisji to wrècz jak ognia unikam ludzi ,ktorzy jèczà itd.

     

    Moim zdaniem zaburzona jestem od dziecka.

    Ale z tego co czytałam na necie (a to raczej nie były rzetelne informacje) to rentę można dostać w przypadku depresji, schizofrenii chyba nerwicy jakiejś głębokiej.. Ale o rencie z powodu zab. osob. nie słyszałam.. Zresztą teraz nie mając rąk i nóg ciężko dostać rentę...

     

    Ale zdecydowanie wolałabym pobierać rentę niż otrzymywać pomoc od rodziców i chłopaka..

    Jęczeć o swoim samopoczuciu nie mam nawet komu...

  10. ciemieluch, jestes zorientowana mniej wiècej,jak dlugo bèdziesz oczekiwac na Kobierzyn?

     

    Na razie termin pierwszej konsultacji mam 3 września.. I nie wiem czy jest sens w moim przypadku przyspieszać bo i tak powinnam zachować abstynencję.

    Czemu pytasz? Wybierasz się tam?

  11. Coz,nazywanie ludzi zdrowych cyt. "plebsem" jest nienormalne i obrazliwe,no ale to juz podchodzi pod kwestiè dobrych manier 8)

    Jesli chodzi o renty dla ludzi z zaburzeniami,chorobami psychicznymi,to wszystko zalezy od stopnia nasilenia choroby i czasu trwania nieprawdaz??

    ciemieluch, jak dlugo siè leczysz i czy juz wystèpowalas z wnioskiem o przyznanie renty do wlasciwej instytucji?

     

    Nie występowałam z wnioskiem bo wiem, że mi nie przyznają.. Przerwałam leczenie.. Teraz czekam na kobierzyn.

  12.  

    No ale ona nie mówi o ludziach chorych.

    a ludzie zdrowi sa gorsi? Chcialam tylko zwrocic uwage , ze kr.zyczac o nietolerancji sami nie zachowujemy sie dokladnie tak samo. Zdrowych jeszcze stac na empatie, sporo opsob stara sie zrozumiec chorych .. a oni sa bezlitosni w swoich osadach. Oczywiscie mozna to usprawiedliwic choroba ale nadal uwazam, ze krytykujac innych samemu trzeba byc w porzadku.

     

    Dla mnie nie ma w tym nic obraźliwego. To jest fakt a nie opinia nawet

    no wiesz..moglabym Cie nazawac brudna dziwka a potem mowic ze to nic obrazliwego..to tylko moja opinia

     

    Owszem zielona miętowa użyła luźnego sformułowania i gdyby powiedziała to w twarz ludziom (jesteście ograniczeni) to byłoby to obraźliwe. Ale ona to napisała na TYM FORUM.. I co w tym złego, że ma dużo żalu skoro na każdym kroku w prawdziwym życiu spotyka się z niezrozumieniem i tekstami, które są bolesne.. Tutaj nam chodzi tylko o to, że większość społeczeństwa nie zna się na tym, kompletnie nie rozumie takich zaburzeń. I jest to krzywdzące dla osób z tymi właśnie zaburzeniami...

    Owszem nikogo obrażać nie można ale na to forum raczej nie zaglądają ludzie zdrowi poza tym nawet gdyby statystyczny zdrowy polak to przeczytał to raczej nie poczułby się tym dotknięty a może właśnie zainteresował się tym skąd w tej osobie tyle żalu i poczytałby sobie o takich zaburzeniach.

     

    Rozumiem o co Tobie chodzi, Ty chyba rozumiesz o co nam chodzi.. nie sprzeczajmy się bo nie o to chodzi w tym temacie..

  13.  

     

    phie. bo ten ograniczony plebs nie potrafi abstrakcyjnie myśleć. skoro sami nigdy nie mieli problemów psychicznych, to nie są w stanie wyobrazić sobie,

    Mozna to odebrac na inne sposoby niz to co sie przeczyta?

     

    No ale ona nie mówi o ludziach chorych. No i taka prawda. Ludzie są ograniczeni pod tym kątem.. takiej wiedzy.. Dla mnie nie ma w tym nic obraźliwego. To jest fakt a nie opinia nawet

  14. phie. bo ten ograniczony plebs nie potrafi abstrakcyjnie myśleć. skoro sami nigdy nie mieli problemów psychicznych, to nie są w stanie wyobrazić sobie, że ktoś może mieć problem niezależny od niego samego. bariery nie do pokonania. mój facet cały czas uważa, że ja mam "katar" i to minie najdalej za tydzień. :evil:

     

    Ale miewają dołki, humory, chandry.. i przez to wydaje im się, że nasze problemy to zwykłe przygnębienie...

    to jeden z przykładów..

  15. Jeśli nie masz takiej bliskiej osoby , to masz przecież psychiatrów, terapeutów, psychologów - oni przecież są specjalistami w rozmawianiu. Dostają kasę za to, żeby Cię słuchać i mieć czas tylko i wyłącznie dla Ciebie :smile: Nie lubisz mówić o sobie, co nie? Wydaje Ci się, że Twoje przeżycia i uczucia są "głupie" i "nieważne" pewnie.

     

    Jak miałby Cię wyleczyć stomatolog skoro nie chcesz otwierać buzi? Albo jak nastawić Ci złamaną kość, skoro nie pozwolisz jej dotknąć?

     

     

    Cheshire Cat Ty cały czas czytasz w moich myślach ;)

    Fakt, rozmowa z terapeutą jest pomocna pod tym właśnie względem, że chociaż przez chwilę człowiek ma poczucie, że on wie na czym to wszystko polega.. Ale to jest obca osoba, której problemy pacjenta nic jej nie obchodzą.

    Wydaje mi się, że gdyby problem zaburzeń osobowości istniał w mediach (tak jak są różne kampanie na rzecz osób niepełnosprawnych, reportaże, dokumenty o ludziach chorych) to społeczeństwo może zrozumiałoby, że istnieje coś takiego!! O ile o depresji i schizofrenii od czasu do czasu się mówi i każdy wie na czym depresja polega to już o innych chorobach i zaburzeniach psychicznych nie ma w ogóle nic!!

     

    Moja koleżanka jakiś czas temu dowiedziała się, że jest przewlekle chora (choroba "ciała"). Choroba ta może się ujawniać od czasu do czasu w ciągu całego życia i będzie musiała wtedy brać leki.. Natychmiast informacja rozniosła się wśród znajomych.. Wszyscy się o nią martwią, współczują, dzwonią do niej.. Nikt do niej nie ma pretensji, że przez badania diagnostyczne nie wyrobiła się z napisaniem pracy dyplomowej. Ja pracę pisałam przez większość czasu w wc, wymiotując i skręcając się z bólu na głodzie po odstawieniu psychotropów i alkoholu. (Gdyby nie uzależnienie to nigdy nie podjęłabym leczenia bo nie wiedziałabym, że TO się leczy) Nikogo przy mnie nie było, nikt nie widział tego jak mi ciężko. Nigdy nie miałam taryfy ulgowej! Nikt do mnie nie zadzwoni zapytać jak się czuję...

    Ja również współczuję mojej koleżance.. To wspaniała dziewczyna. Ale jej choroba wydaje mi się być niczym w porównaniu do "ograniczenia jakim jest pomieszanie w głowie". Jej stan będzie monitorowany, dostanie leki i będzie normalnie funkcjonować... I to jest ta różnica. Jej choroba nie przeszkadza jej w układaniu sobie życia. Ma przy sobie kochającego faceta, który za rok zostanie jej mężem. Żyje pełnią życia! Na razie zrezygnowała z pracy bo to jest choroba autoimmunologiczna i wyeliminowała wszelkie stresy.. O to też nikt nie ma do niej pretensji.. Najbliżsi pomagają jej finansowo.

    Oczywiście wiem, że choroby fizyczne mogą przekreślić dużo albo i wszystko.. Ale moim zdaniem łatwiej jest znosić chorobę gdy ma się wsparcie i zrozumienie. / Wiem, że w wielu przypadkach przez chorobę fizyczną podupada też psychika ale tu akurat o tym nie mówię../

     

    Odizolowałam się na ile się da od życia wsród ludzi. Bo ile można słuchać: "weź się w garść", "po prostu zrób to i tamto", "o co ci w ogóle chodzi", " w czym widzisz problem", "jesteś fajną laską/ jesteś piękna etc to sobie poradzisz", "masz żyć tak i tak".....itd. W niektórych przypadkach te słowa bywają naprawdę przykre..

     

    Nienawidzę w sobie zazdrości!! Zazdroszczę innym ludziom, że żyją normalnie! Zazdroszczę uczucia zadowolenia i braku bagażu doświadczeń! To jest żałosne, wiem..

     

    Czy czujecie się również sami ze swoim zaburzeniem? A może macie przy sobie osoby, które rozumieją wasz problem?? Na pewno jest wiele osób na tym świecie, które cierpią i rujnują swoje życie i nigdy nie zaczną się leczyć bo skąd mają wiedzieć, że to jest zab.osob. i takie coś się leczy... To dopiero musi być horror!

  16. Bardzo chciałabym pracować, normalnie żyć, nie bać się! Wybieram się na leczenie.

    Bardziej mi chodzi o mentalność ludzi......... Ja nie mam z kim porozmawiać.. nie użalać się ale pogadać.. Moje życie odbiega od życia innych w takim stopniu, że tracę znajomych, kontakt ze światem

  17. Nie chwalę się ale czasem muszę jakoś wytłumaczyć swoje zachowanie i sytuację społeczno-ekonomiczną i w ogóle to jak żyję. Nie wiem jak to tłumaczyć... Dalszym znajomym nic nie mówię ale np. swojemu chłopakowi próbowałam konkretniej opisać swój problem ale to bez sensu..nic nie dotrze do niego

  18. Czujecie się dyskryminowani?? Ja się dzisiaj tak poczułam.. Osoby niepełnosprawne fizycznie są doceniane przez innych, budzą szacunek, współczucie itd. Bardzo dużo mówi się o pomocy dla nich. Pracodawcy dużo chętniej zatrudniają osoby z gr. inwalidzką.. Nie zrozumcie mnie źle, ja też szanuję tych ludzi i pomoc jest im potrzebna ale chodzi mi o to, że choroby FIZYCZNE czy to kalectwo czy to przewlekłe choroby są przez innych ludzi zrozumiane!! Ja mam ręce i nogi (doceniam) i teoretycznie jestem zdrowa ale nie potrafię żyć!! I nie żyję, nie funkcjonuję ale nikt NIKT tego nie rozumie!!!!!!!!!!!!!!! Nikt nie zrozumie, że nie potrafię żyć, że cierpię tak że nie ogarniam!!! Państwo w żaden sposób nie pomaga takim osobom.. tu nie dostanie się renty.. Mam dosyć udawania przed innymi, że jestem taka jak oni!!!!!!!!!normalna...........k**wa

  19. Prosiłabym kogoś o objaśnienie mi pewnej kwestii.. zapytam wprost.. czy jak np na terapii (albo rozmowie wstępnej) będą mnie prosić o dokładne opowiedzenie ze szczegółami (wymagają tego??) jak rodzice się nade mną znęcali a ja nie będę tego pamiętać to wtedy zostanę wyrzucona z oddziału (albo nie przyjęta z tego powodu)?? Bo ja mimo, że wiem co się ze mną działo to szczegółów nie pamiętam bo takie sytuacje miały miejsce gdy byłam w bardzo silnym strachu.

    pytam na zaś...martwię się

  20. Za tydzień mam wizytę z w.w psychoterapeutką i bardzo proszę niech ktoś mi powie czy ona jest kompetentna. Skoro mam stwierdzone zaburzenie osobowości a ona nie wie, że są na to całodobowe ośrodki... Proszę niech ktoś się zapozna z kilkoma moimi wpisami wstecz i mi powie co o tym myśli

     

    -- 15 maja 2012, 12:46 --

     

    Nie wiem czy kogoś to obchodzi ale dostałam skierowanie do krakowa. Zadzwoniłam tam i wpisałam na wstępny termin.

    Będę musiała dziś o tym poinformować chłopaka....następnie rodziców....

    Wolny termin jest dopiero na październik ale powiedzieli mi, że pewnie zwolni się miejsce wcześniej. Ale ja nie wiem jak ja wytrzymam do tego czasu. Te moje "myśli, tj. rozmowy w głowie" są tak męczące, że już nie mam siły. Całymi dniami mi się to wałkuje w głowie wbrew mojej woli. Jak z kimś rozmawiam to przyswajam może 30% tego co się do mnie mówi. Bo jestem wyłączona w tym czasie. I co ja do tego czasu mam ze sobą zrobić?? Wypadałoby znaleźć pracę ale ja i tak się nie czuję na siłach kompletnie by wykonywać jakąkolwiek pracę. Jestem zła na siebie bo nie powiedziałam dziś psychiatrze ważnych rzeczy. Jak się okazało, że dr jest facetem to kompletnie się zblokowałam. Wstydzę się mężczyzn. Poza tym za mną była długa kolejka oczekujących na wizytę i przez to czułam taką presję, że muszę szybko kończyć. Zawsze tak mam. Np w sklepie jak ktoś za mną stoi to ja już nic w swojej sprawie nie załatwię. Czuję, że muszę natychmiast zejść z drogi. I tak oto dzisiaj na pytanie lekarza co mi na dzień dzisiejszy utrudnia życie, co jest nie tak... ja odpowiedziałam tylko, że nieporadność. Nie powiedziałam nic o męczących rozmowach w głowie, o silnym nieustępującym lęku, braku sił do życia. A może gdybym powiedziała to dałby mi np jakieś leki i coś by się poprawiło. Tak samo było jak przechodziłam terapię. Mało mówiłam o swoich uczuciach i objawach. Nie potrafię mówić co czuję. Wydaje mi się to takie nie ważne, nieistotne...... Wątpię w to, że postawili mi trafną diagnozę skoro tyle rzeczy nie wiedzą.. Na skierowaniu napisane jest tylko, że zaburzenie osobowości.

    Powiedzcie proszę, na terapii mówi się o swoich uczuciach? O bardzo prywatnych sprawach? Tzn biadoli się????

  21. Chodzi o to, że psychoterapeutka stwierdziła, że się nie kwalifikuję. I teraz nie wiem czy ja jestem zdrowa a tylko sobie wymyślam i usprawiedliwiam się czy po prostu ona nie wie, że są takie ośrodki w Polsce co by świadczyło o tym, że jest niekompetentna. Jak jest?! To mnie załamało.. Myślałam, że po tej wizycie będę mniej więcej już coś wiedzieć (czy otrzymam skierowanie). Myślałam tylko, że być może potrzebnych będzie kilka spotkań na dopracowanie diagnozy (bo wtedy w trakcie leczenia nie wymieniłam wszystkich objawów, nie mówiłam wszystkiego)

     

    -- 27 kwi 2012, 23:59 --

     

    Boję się, że zostanę bez żadnej opcji..

  22. Dziękuję wam za te słowa. Naprawdę dużo to dla mnie znaczy.

    Różnie się postrzega silne przywiązanie do zwierząt.. Dla mnie nie ma nic przyjemniejszego od ciepłego, puszystego, mruczącego kotka. Taki okład dla duszy :smile:

     

    Ale po założeniu tego tematu, po waszych komentarzach dużo myślałam o tych całodobowych ośrodkach. I coraz bardziej przekonywałam się, że kurcze takie zamieszkanie w takiej "społeczności" może mieć kurde sens.. Wiem, że dla mnie osobiście mieszkanie w takich warunkach to byłby koszmar (spanie z innymi, obcymi osobami w pokoju, korzystanie z wspólnego kibla itd itd do tego zdaję sobie sprawę, że terapia, publiczne "obnażanie" się to też musi być prze***ne). Ale.. wydaje mi się, że chyba warto się przemóc i spróbować (czymże jest kilka miesięcy czy choćby pół roku wobec reszty życia??) I tak doszłam do wniosku, że to moja jedyna nadzieja. Coś tam powiedziałam w tym temacie dla mojego chłopaka no i mnie wyśmiał ale wydaje mi się, że gdybym już załatwiła skierowanie od psychiatry i miała możliwość przepustek ran na tydzień czy dwa to może udało by mi się przekonać chłopaka, że w ten sposób dam radę posprzątać mieszkanie, przygotować mu posiłki, poprasować mu koszule do pracy i sprzątnąć kuwetę (i zająć się kotkiem)... Myślę, że w takim układzie udałoby mi się go przekonać...

    No i zadzwoniłam do ośrodka gdzie kiedyś się leczyłam i umówiłam się na spotkanie.. Zapytałam cytuję "czy kwalifikuję się do całodobowego ośrodka leczenia nerwic i innych tego typu zaburzeń"..... Na to psychoterapeutka...spoglądając w moją kartę, że oni u mnie zdiagnozowali uzależnienie krzyżowe od benzodiazepin i alkoholu oraz zaburzenie osobowości (nie powiedziała mi jakiego typu) i w związku z tym nie mogą mnie skierować do ośrodka leczenia nerwic.. Ja na to, że słyszałam, że w tego typu ośrodkach leczy się nie tylko nerwice.. No i powiedziała, że musimy to skonsultować z psychiatrą co tu ze mną zrobić ale tego dnia psychiatra nie mógł mnie przyjąć. I umówiliśmy się na 15 maja.

     

    I... po pierwsze.. całe życie myślałam, że mam nerwicę.. (chociażby ze względu na szereg objawów fizycznych..) No jestem zdziwiona ale nie neguję....

    Ale co ja tu mam myśleć o tych ośrodkach..przecież wchodziłam na strony www ośrodków w różnych miastach i było wyraźnie napisane, że nerwice i zaburzenia osobowości.............................................................

     

    Jestem załamana. Jeśli nie ma dla mnie żadnej możliwości leczenia to ja nie mam siły, poddaję się , nie chce już. To forum dodało mi siły żeby coś zmienić, zacząć od czegoś a teraz co?!? boję się śmierci bardzo ale nie widzę innego wyjścia jak pisać do tej hodowli, z której mam kota i prosić ich o opiekę na kotkiem i ulżyć sobie w końcu. tylko kurwa czemu tak łatwo powiedzieć a tak trudno to zrobić.......... trzeba być już naprawdę żałosnym żeby nie mieć odwagi się zabic

  23. ciemieluch,

     

    z tego jak opisujesz stosunki miedzy Tobą a Twoim "chłopakiem" to nie jest facet dla Ciebie. Sorry, może nie powinnam sie wtrącac, ale ten temat juz i tak jest na tapecie. Napisałam "chłopak " w cudzysłowiu bo wydaje mi sie , ze juz nie jesteście w związku, co sama opisałaś chyba w pierwszym poscie. Zrozumiałam, że nie potrafisz się z nim dogadać, nie śpicie ze soba, nie kochacie sie, nie daje Ci wsparcia.. dla mnie sprawa jest jasna, teraz jesteście juz chyba tylko współlokatorami, a on z dobrego serca a może i resentymentu dorzuca sie do Twojego utrzymania. Chwała mu za to, ale faktycznie czas stanąć na własnych nogach. Mylące jest może to, że piszesz o nim cały czas chłopak, to chyba juz raczej ex...

    Jestem b prozaiczna osoba, problemy staram sie zawsze rozwiązywać w sposób najprostszy i praktyczny, na Twoim miejscu zastanowiła bym sie przede wszystkim, gdzie umieścic kota na czas Twojej terapii. Bo że idziesz do jakiegos ośrodka, juz zadecydowałaś, teraz trzeba tylko popytac i poszukac. Najlepiej w kilku miejscach naraz, bo nie wszedzie moga Ci pomóc, nie zawsze ludzie sa kompetentni. Pytanie nic nie kosztuje, dobre tipy dostałas od Taheli.

    Co do kota to :

    rodzina - niekoniecznie rodzice, moze dziadkowie, kuzynostwo ?

    przyjaciele , znajomi ?

    obcy dobrzy ludzie - np z miau.pl ?

    a może inne pomysły ?

    pozdrawiam serdecznie trzym sie i nie załamuj :P

     

    Rozumiem, że rozstanie zkociakiem będzie trudne

     

     

    Z chłopakiem to jest mniej więcej tak jak mówisz. Oboje jesteśmy do siebie przyzwyczajeni. Ale tylko mi zostaje do opieki nad kotem jakby co bo rodzina odpada, znajomi też nikt się na to nie zgodzi. A w obce ręce... Nie mam sumienia. Do mojego chłopaka (no jeszcze jesteśmy parą tylko taką patologiczną :oops: ) i tego mieszkania kotka jest przyzwyczajona.. pozostałaby jej jedynie tęsknota za mną.

    Także jeśli chodzi o leczenie to sama muszę szukać.

    Jeśli chodzi o sprawę w jakiej założyłam ten temat to nadal czekam na ewentualne chęci wynajęcia czegoś razem kiedyś w przyszłości. Ja do tego czasu muszę uporządkować swoje życie.

×