Mam 17 lat i w sumie nic by nie wskazywało na to ze jest ze mną cos nie tak. Może dlatego ze staram się to wszystko ukrywać na tyle na ile się da. O ile jest ze mną cos nie tak. W sumie staram się sobie mówić ze wszystko jest ok., ale ile można.
Mam w domu dość nie ciekawą sytuację. Mam chora mamę i z chorobami typu depresja albo jakieś inne odskoki mam do czynienia bardzo często. Jakieś ponad 1,5 roku temu wszystko się na siebie mi nałożyło. I choroba mamy i jej ciąża w tym samy momencie. Takie życie jest strasznie ciężkie i ja się męczyłam i męczyłam bo mam ponad to młodszą siostrę 6 lat. I nią się trzeba było opiekować to tak w pewien duży sposób zniszczyło mi jakoś życie. W sumie nikogo nie obwiniam ale jest mi z tym źle ze w tedy jeszcze jako 16 sto latka musiałam po szkole chodzić do domu potem po siostrę do przedszkola i się nią zajmować , wszyscy kazali się uczyć i w ogóle . za dużo by tu opowiadać więc do sedna. takie sytuacje ze mniej więcej co pół roku choroba mamy raz depresja a raz mania rozwalaj człowieka. Ale najważniejsze: od pół roku jestem taka jakaś przybita jak mama chorowała i zawsze jak chciałam sobie popłakać to zamykałam się w łazience i przykrywałam głowę ręcznikiem to idiotyczne ale tak robiłam:/. Teraz najchętniej siedziałabym ciągle w domu i nic nie robiła. Potrafię siedzieć i jak muł gapić się na ścianę. Co raz mnie już plącze żeby jakoś wyrzucić te emocje z siebie. Nie mogę się skupić na niczym mam chaos w głowie i nawet ten tekst mi się ciężko pisz i tak chaotycznie niby chce cos powiedzieć ale w sumie nie umiem do końca.
Nie umiem i odpowiedzieć na żadne pytanie. Nawet najprostsze. Zawsze pisze nie wiem mam problemy z rozmową. Jest jedna osoba nie jest mi bliska z która rozmawiam w szkole raczej o pierdołach ale bardzo ja lubięJ. Co do szkoły to chodzę i tam jest mi tak inaczej niż w domu, łatwiej. Mam faceta ale nie umiem z nim rozmawiać nawet mi się nie chce, a kiedyś jeszcze nie dawno nie umiałam bez niego żyć. Jakoś 10 miesięcy temu miałam dobra przyjaciółkę teraz już nie mam nikogo i musze sobie radzić sama. Nie lubię wychodzić z domu nienawidzę ciągle jak gdzieś mam iść, a nie chce to kłamie i wymyślam absurdalne rzeczy żeby nigdzie nie iść. Nie wiem czy moje myśli są jakoś bardzo samobójcze ale nie pogardziłabym śmiercią nie wiem czy to sama zrobię, może inaczej: czuje ze coraz bliżej mi do tego. Ponad to mam jeszcze jakie inne schizy;/. Potrafię chodzić i ostro siebie samą wyklinać poczym zatrzymuję się i myślę ze co ja robię. Potem nagle jakbym znowu oszalał i znowu bluzgam. Mam tez takie cos ze nagle jak bym nie była sobą i cos mi mówi skocz przez ono. Potem tak się otrząsam i łapie na tym. Czasem mam tez nie kontrolowane takie ataki agresji i mam ochotę na wszystkich się drzeć! Albo komuś zrobić krzywdę. Bardzo rzadko ale zdarza mi się tak ze mam ochotę to zmienić mam ochotę zabrać się za siebie zaczynam się uczyć, jest mi tak ciężko ale próbuje potem przychodzi mama labo tata i pytają się jak w szkole i ja mówię no prawdę ze kiepsko a oni za każdym razem mówią ta X to lepiej wyjdzie na koniec roku. I ja wiem ze jestem beznadziejna ale chce się zmienić a jak oni mi tak mówią to od razu momentalnie koniec, zero skupienia i już nic się nie da zrobićL. Kiedyś miałam ambicje jeszcze a teraz już na niczym mi nie zależy chciałam iść na psychologię ale chyba jestem za głupiaL. Czy jest ktoś kto się na tym jakoś zna czy ktoś może mi powiedzieć co się ze mną dzieje? Tego wszystkiego jest o wiele więcej. Beznadziejne. Chyba jestem niesamowicie przygaszonaL