Mam problem sama ze sobą. Jak mąż mnie wkurzy, to zaczynam go obrażać - mówiąc, że lepiej mi bez niego, że po co wychodziłam za mąż za niego, że nic nas nie łączy. Oczywiście tak nie uważam, ale w złości gadam co mi ślina na jezyk przyniesie. Dodam tylko, ze nauczyłam sie tego od matki, która całe życie odchodziła od ojca i leciały takie testy raniąc mnie i ojca tak samo mocno.
Dzieci nie mamy jeszcze. Jestem pół roku po ślubie.
Bardzo prosze o wsparcie, nie wiem ile mój kochany mąż to jeszcze wytrzyma.
Już mi zapowiedział, że jak się powtórzy to on odchodzi.
To nie był pierwszy raz, nie umiem zapanować nad słowami w złości.
Ratujcie...proszę.