
maggor
Użytkownik-
Postów
7 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Osiągnięcia maggor
-
Niestety nie mam pewności, że on wciąż mnie kocha, teraz zastanawiam się czy w ogóle mnie kochał, skoro był zdolny do tego wszystkiego? Nie mam z nim żadnego kontaktu, nie mijamy się na ulicy... nic kompletnie nic się nie dzieje. Dodatkowo zauważyłam kilka dni temu, że zablokował, żebym nie widziała jego statusów na fb... Ogólnie jest radosny i szczęśliwy na zewnątrz... tak przynajmniej mówią nasi wspólni znajomi.... cóż mogę zrobić... jedynie powoli godzić się z takim, a nie innym stanem rzeczy ;( choć bardzo boli.... Najwidoczniej wykreślił mnie ze swojego życia, definitywnie, szkoda tylko, że do tej pory nie znam powodu...
-
Między mną a nim zawsze było wszystko w porządku, pod każdym względem byliśmy dopasowani idealnie... wiadomo, że nie ma idealnych związków, ale chodzi mi o podejście do życia, świata, ludzi, o emocje, itd. Nie wiem co się stało... Próbuję połączyć fakty... Nie znałam jego dziadka (już nie żyje), ale siostra mojego byłego opowiadała mi, że potrafił wyjechać na drugi koniec Polski i nic nikomu nie powiedzieć... a jego babcia, kiedy mój były powiedział, że się zeszliśmy, to powiedziała "my z dziadkiem też się schodziliśmy i rozchodziliśmy...", chociaż sama nie wiem... czy jest powód by się czegoś dopatrywać... Tata mojego byłego jest bardzo dominujący w rodzinie, do tego jednego dnia jest do rany przyłóż, a drugiego dnia jest nieprzyjemny i nieobliczalny... potrafi nie odzywać się przez tydzień do matki mojego byłego, bez powodu... i wypominać jej rzeczy, które działy się ponad 20lat temu jeszcze przed ich ślubem. Szczerze mówiąc to zawsze się go bałam, mimo że jest bardzo odpowiedzialny, dobry, itd, ale bałam się, bo czułam taki niepokój, bo nie raz byłam świadkiem jak upokarzał mojego byłego w mojej obecności, że jest nieudacznikiem życiowym, bo raz powtarzał rok studiów... że do niczego się nie nadaje... miałam łzy w oczach jak tego słuchałam, a przecież powtarzanie roku na studiach to nic wielkiego!!! Wiele razy mój były potrafił odwołać spotkanie, bo jego tata wymyślił np. wspólne zakupy, w którym musiał uczestniczyć... było wiele takich sytuacji... tak jakby się bał sprzeciwić, bo to nie było na zasadzie pomocy rodzicom, itd, tylko strachu przed wyrażeniem własnego zdania i uświadomienia ojca, że ma już inne plany, że jest już ze mną umówiony... Zawsze mi mówił, że nigdy nie chciałby być jak jego ojciec, a zrobił się dokładnie taki sam... humorzasty i nieobliczalny... Siostra byłego mi mówiła, że dziadek miał rodzoną siostrę, która ma schizofrenię... ale nie wiadomo czy jeszcze żyje, bo rodzina mojego byłego nie utrzymuje z nią kontaktów. Trochę bez składu i ładu ten post...ale mam tyle myśli w głowie i za bardzo nie wiem jak to wszystko poskładać w całość...
-
Odezwał się do mnie tydzień temu w moje urodziny, zagadywał przez internet, ale nie odpisałam, nie byłam gotowa, 3 dni później znowu się odezwał...ale również nie chciałam z nim rozmawiać, bo wydaje mi się, że po 5 latach związku zasługuję chociaż na rozmowę twarzą w twarz... Eh. Mam świetny kontakt z jego mama, siostrą... a co u niego? Chodzi o na uczelnie, do pracy, a poza tym siedzi w domu i tyle... nasze zdjęcia nadal wiszą na ścianie... eh. Ale to prawda, nie ufam mu... ( mimo, że go kocham, to po prostu nie byłabym w stanie ponownie zaufać... ;(
-
Bardzo chciałabym z nim porozmawiać, ale od 14 lutego nie mamy żadnego kontaktu... zerwał go ze mną, więc ja nie będę się narzucała...
-
Teraz wszystko zaczyna się klarować. Jak przeczytałam o tej psychozie to jakbym czytała o zachowaniu mojego chłopaka. Nosił mnie na rękach, a za chwile był tak obojętny, że aż czasem się go bałam... I nie było możliwości rozmowy, nic, on patrzył na mnie i nie był w stanie wydusić słowa. Mówi, że chciałby wytłumaczyć mi o co chodzi, ale że nie wie o co chodzi. Swojemu przyjacielowi powiedział, że ze mną zerwał, ale nie wie dlaczego? bo na prawdę byliśmy nierozłączni, niesamowicie się rozumieliśmy, ale coś się wydarzyło... w nim, w jego wnętrzu...czego już nie przeskoczymy. A otoczenie nie zdaje sobie sprawy z tego co się dzieje... bo po każdym rozstaniu ze mną otacza się znajomymi... pozornie jest wszystko w porządku... Ale jak ostatnim razem chciał wrócić, szału dostawał... że jego życie nie ma sensu, obsypywał mnie prezentami, dosłownie - nosił na rękach, zarzekał, że wszystko mi wynagrodzi, że do końca życia będzie mnie przekonywał, że to ja jestem tą jedyną... wychodziłam z pracy, a on tam czekał, wymyślał cuda na kiju, jak z tymi karteczkami, którymi okleił mój samochód... wychodziłam z uczelni, a on czekał z kawą i ciastkami... myślałam, że faktycznie zrozumiał... a tu jednak jest problem głębszy, bo minęły dosłownie 3 miesiące od tego zachowania i z dnia na dzień powiedział, że to koniec... a sytuacja w zasadzie ciągnie się od 1,5 roku... bez powodu... -- 05 mar 2012, 09:25 -- Jak rozstawaliśmy się 14lutego, mówiłam "chodźmy do psychologa...", a on powiedział wtedy "ja?? obrażasz mnie, to wariaci się leczą"... także na prawdę ciężko będzie go do tego namówić...
-
Dziękuję za odpowiedź. Tak czułam, że to nie jest zachowanie, kaprys i takie zwykłe rozstanie bo coś się wypaliło... on przysięgał na miłość do swojej matki, że mogę mu zaufać, że to ostatnia szansa... ja nie bardzo byłam przekonana do powrotu, nie chciałam się znowu rozczarować, a on potrafił 20 razy do mnie dzwonić pod rząd kiedy nie odbierałam... muszę porozmawiać w takim razie z jego siostrą, bo ja już nie mam z nim kontaktu od 2 tygodni... ale nie zmienia to faktu, że się martwię, bo to nie jest normalne...
-
Witam, na wstępie chciałam przeprosić iż zakładam nowy wątek, ale kompletnie nie wiedziałam gdzie mogę napisać... Potrzebuję porady kogoś zdystansowanego, nie związanego ze sprawą, może to mi rozjaśni umysł i pomoże ułożyć sobie wszystko w głowie, za co będę bardzo wdzięczna. Od 5 lat jestem/byłam w związku... szczęśliwym, wydawało mi się jak i wszystkim na około, że takiej pary jak ja i on to po prostu nie ma. Ten sam gust, styl, smak, zrozumienie, poczucie humoru... Zawsze miałam wrażenie, że ON to moje męskie odbicie...I nie wiem co i kiedy się stało, że po 4 latach zaczęły występować cyklicznie z jego strony dziwne zachowania... po prostu łapał focha bez powodu, nie było żadnych kłótni ani nic, tylko nagle łapał focha, przestawał się odzywać, a jeśli się odzywał to był bardzo oschły, czułam że coś jest nie tak. Pytałam wielokrotnie o co chodzi... chciałam wszystko wyjaśnić rozmową, ale on takiej chęci nie wykazywał. Po pierwszym takim zdarzeniu - po tygodniu wszystko wróciło do normy... ale za 2-3 miesiące było to samo, co zakończyło się naszym spotkaniem w bardzo napiętej atmosferze, na którym bez wyjaśnienia powiedział, że to koniec... po miesiącu wróciliśmy do siebie, wyjaśniał, że nie wiedział o co chodzi, ale że wszystko zrozumiał i że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy. Do tematu tamtego zachowania już nigdy nie powróciliśmy... Aż do czasu kiedy po 3 miesiącach od tamtego zdarzenia, ponownie się rozstaliśmy - BEZ POWODU, bo on nie wie... na pytania czego nie wie, odpowiadał, że sam chciałby to wiedzieć, ale że chyba tak będzie lepiej. Nie mieliśmy kontaktu przez 4 miesiące był to okres od czerwca do września, kiedy znowu odzyskaliśmy kontakt, zaczęliśmy niezobowiązująco się spotykać, aż w końcu zaczął się o mnie bardzo starać... chciał wrócić. Płakał, przerzucał kwiaty przez ogrodzenie, zapewniał mnie, że jestem kobietą jego życia, że on zrozumiał co jest w życiu ważne... pisał i mówił mi eseje o tym co jest ważne dla niego w życiu, że widzi mnie w białej sukni, że widzi jak się starzejemy... W pewnym momencie otwierałam lodówkę, a on tam też był. Wyszłam kiedyś z pracy i cały samochód miałam oklejony karteczkami z serduszkami... uwierzyłam mu, dawał mi dowody swej miłości i tego że naprawdę zrozumiał i że nie wyobraża sobie życia beze mnie. Wróciłam... nie żałowałam swojej decyzji. Cudowny wyjazd w okolicach świąt 2011, wszystko jak w bajce... aż do 14 lutego, kiedy... z dnia na dzień złapał znowu "focha"??? bo nie wiem jak inaczej to nazwać... i powiedział, że to chyba koniec... minęły 2 tygodnie, zero kontaktu z jego strony, ja też milczę, ale jest mi niesamowicie ciężko się z tym pogodzić po tych jego staraniach o mnie pod koniec zeszłego roku, zaufałam mu i znalazłam się w punkcie wyjścia. Nie było i nie ma żadnych innych kobiet w jego życiu, mam świetny kontakt z jego rodzicami, siostrą, myślałam, że to idealne podstawy by stworzyć cudowny związek i założyć rodzinę i tak było!! Ale nie wiem co się z nim stało.... nie mam pojęcia, a ja jestem tak zmaltretowana psychicznie, że już nie wiem co mam ze sobą zrobić...