Zbieram się już 2 tygodnie żeby napisać. Przyznanie się do swoich problemów i prosić o pomoc jest dla mnie wstydliwe i żenujące (rozumiem że tak nie jest, czuje inaczej). Kryję się ze swoimi lękami, fobiami, wariactwem, nałogami, skrajnymi emocjami, poczuciem wstydu i niskiej samooceny...... od 6 roku życia. Kryję się przed rodzicami, znajomymi.
Byłem molestowany w wieku 6 lat. Rozbudzony seksualnie "ja" żyję w świecie emocji do ok. 12-13 roku życia. Przez ten okres odczuwam tylko swoje skrajne emocje. Czuje bardzo duży strach, wstyd, lęk na przemian z euforią. W tym okresie robię sobie pranie mózgu. Zapominam o fakcie że ktoś mnie molestował.
Po 13 roku życia zaczynam w miarę racjonalnie myśleć co owocuje w zapętlaniu się w myślach, fobie społeczne itp., oprócz "myślenia" dochodzą używki(dużo, często, jakie i w jaki sposób innym razem). W tym okresie zaczynam robić wg mnie najgorszą rzecz: odcinam się od swojego ciała. Umysł odcięty od ciała nawet bolesnego przestaje posiadać "osobowości". "?" To sprawia że równocześnie z życiem które prowadzę i które jest zwykłym kłamstwem mam alternatywny świat w głowie.
Teraz mam 23 lata. Nie zdolny do pracy, miłości, szczęścia. Nie wiem kim jestem. Przed popełnieniem samobójstwa zawsze ratowała mnie myśl że ktoś będzie cierpiał z mojego powodu. (nie jest tak źle?...) W bardzo, bardzo dużym skrócie: ja.
Postanowiłem przyznać się rodzicom. Czy to jest dobry krok?
Cześć