Czytam tu dużo o Was, nie dopisuję sie , bo nie mam siły na pocieszenia innych a dołować ich nie chcę, Ale mam jedną radę nie doprowadzajcie sie do stanu, gdy jest już wszysko jedno, gdy nie chce sie wstać z łóżka, gadać z kimkolwiek, nawet mycie się to za duży wysiłek.
Jak tylko czujecie, że coś nie tak to bez wstydu od razu lećcie do lekarza, natychmiast. Ja jestem na dnie a teraz tylko cud może mnie uratowac. Zbieram tabletki i liczę (a jednak) na cud.
[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:17 pm ]
Ja chyba nigdy nie byłam szczęśliwa. Dziś lęże, płaczę, jutro szpital, robię trochę na drutach, aha wstawiłam rosół, niech sie gotuje, syn poszedł na rower, będzie za 3 godziny,chce isc na architekturę, włosów nie myłam 3 tygodnie, muszę umyć, ale teraz sobie trochę poleżę. Cinnamon moje zejście może być wyzwoleniem dla syna. Ma coraz więcej swojego życia i to dobrze.