Jesteście moją deską ratunku, może nawet ostatnią...
Chcę popełnić samobójstwo. Wybrałem powieszenie. Najwyższa skuteczność. Stosunkowo mały ból. W sam raz dla tchórza. Wiem już jak to zrobię: mam w samochodzie dwa rodzaje sznurka, szekle i zaczepy. Powieszę się w pokoju, w dobrym hotelu, na klamce, lub ramie łóżka. Wcześniej wypiję butelkę dobrej whisky i zagryzę lekami, żeby stępić odruchy...
Chcę to zrobić ponieważ straciłem i zniszczyłem wszystko.
Zaczęło się kilka lat temu, nie wiem dokładnie kiedy. Po alkoholu wpadałem w agresję i robiłem sobie maratony seksualne.
Mam w sobie coś takiego, że czasami (najczęściej po alkoholu, ale nie tylko) zmienia mi się kompletnie osobowość, kompletnie ignoruję to co jest dlamnie ważne gdy jestem "normalny" i zaczynam żyć jak Mr Hyde.
W tej chwili jest tak, że potrafię wydać ogromne pieniądze w ciągu jednej nocy (zadłużając się), po to by zbudować swoje ego, zaspokoić jakieś żądze.... sam nie wiem jak to nazwać...
Jako dziecko byłem maltretowany, moczyłem się do 15stego roku życia.... dziwnie się wtedy zachowywałem, ale niewiele z tego okresu pamiętam. Pamiętam tylko niektóre momenty z życia, mam dziury, jakbym żył nie ponad 40 lat , a 10 lat.
W tej chwili nie mam pracy, nie jestem w stanie jej znaleźć, wpadłem w konflikt z prawem - uderzyłem i ubliżałem policjantowi , mam zarzuty prokuratorskie. Straciłem mnóstwo pieniędzy, prawdopodobnie stracę dom (fizycznie) i rodzinę.
Od 6 miesięcy biorę setaloft, zapisany przez lekarza rodzinnego... nigdy nie byłem u psychiatry.
Jeszcze 3 lata temu byłem człowiekiem, który coś znaczył, skończyłem kilka szkół, mówię kilkoma językami - teraz jestem na poziomie minus 10....
Ratujcie, albo zostawcie....