
lena1989
Użytkownik-
Postów
21 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez lena1989
-
Idę dziś znów do psychologa. To co wczoraj się ze mną działo przechodzi ludzkie pojęcie. W ogóle nie wiem co na tych studiach robię, co robię w tym miescie. czuję, że się w ogóle nie rozwinęlam, że w ogóle tu nie pasuję... ze wpadłam w złe towarzystwo. Nie umiem juz przebywac z moimi znajomymi... strasznie mnie irytują, są wredni i chamscy. Brakuje mi znajomych z domu. I jeszcze porównywanie się do tej dziewczyny... to mnie zabija.
-
wiola249, a Tobie się udało z tego jakoś wyjść? czy nie miałaś aż takich stanów jak ja?
-
Nawet nie wiem po co ja się budze rano, nie widze zadnego sensu w tym co robię, kazdy dzien to dla mnie katorga. Ciagle tylko myślę jakby to było gdybym nie poszła na te głupie studia do krakowa.Stawiam sie na miejscu wszystkich moich znajomych, wszytskim zazdroszcze, a najbardziej porównuję się ciągle do tej dziewczyny... nigdy jej nie dorównam, ona mamilion kolezanek, studiuje tam gdzie ja bym chciała, jest przebojowa, ma wiele zainteresowan. Ja jestem beznadziejna. Kazdo moj pomysł zeby się zmienic konczy sie tym, że i tak nie bede taka jak ona nigdy. To chore wiem, ale nie umiem przestac o tym myslec. Boję się, że to juz mi tak zostanie. Js chcę walczyc ale jestem chyba zbyt słaba, wychodze z ludzmi ale oni mnie dobijają. Kazdy ma jakies plany, z czegoś się cieszą... ja nie mam z czego.
-
Do psychiatry, moze skieruje mnie na jakąś terapię... ale nie wiem co bedzie do tej pory, nie moge sie w ogóle skupic na zajęciach, ciągle się zastanawiam co ja tu w ogóle robię, ze nienawidze tego miejsca, tych studiów, nie umiem juz normalnie z ludzmi rozmwiac, jestem jak jakis dzikus, boję się, nie chce widziec jak się usmiechają, jacy są zadowoleni z zycia. Jestem w rozpaczy. Nie umiem tez we własnym pkoju w akademiku wysiedziec, spię u innych ludzi tak jakbym miała uciec gdzies. Moje zycie jest żałosne, po co w ogóle tak zyc.
-
Zapisalam sie na 5 kwietnia, nie wiem co ze mna bedzie do tego czasu.. wkręcam sobie coraz gorsze rzeczy, nie umiem tego zatrzymac, to siedzi w mojej glowie i nie chce wyjsc
-
chyba pójde zaraz do tego psychiatry, moze przyjmie mnie jakos od reki, ja juz nie mogę. Boję się ze skonce w szpitalu dla psychicznie chorych. mam tylko 23 lata a nie umiem nic z tym zrobic, nie umiem zapomniec o przeszłości. Zabija mnie to.
-
Nie pomogło... jest gorzej... nie umiałam nawet w kinie ostatnio wysiedziec, w połowie filmu musielismy wyjsc bo mnie "nosiło". Jestem teraz w krakowie, jest tragicznie, to nie jest miejsce dla mnie, w zadnym wypadku, ale nie mogę ciągle uciekac, Boże, zmarnowałam sobie całą młodosc,ja się tu czuję jak za karę. Nie mogę juz patrzec na ludzi. zbudziłam się rano i nie wiem co dalej, nie wiem... obdzowniłam wszystkich ale większosc na zajeciach, moje odwołone, co robic jezu. nie stac mnie na te wizyty u psychologa, a czytałam ze na terapię to mozna isc dopiero jak naprawdę juz nie mozesz funkcjonowac.
-
Chyba jestem teraz jeszcze bardziej przerażona niz bylam. Powiedzial ze to moze długo potrwac. Kilka lat zanim bedzie ok. Ze musze isc na terapię, ze moje przenoszenie się ze studió to ucieczka. Ja juz nie jestem sobą. Strasznie się boję. Boję się powrotu do krakowa. Az mnie dusi w srodku.
-
dzis ide pierwszy raz do psychologa, strasznie się boję, boję się, że stwierdzi depresję... z tego chyba cięzko wyjsc. Mój chłopak boi sie mnie, powiedział ze prze mnie sam wariuje, nie chcial w ogole sie ze mna spotkac, ale go namówiłam jakos. Oby jakos udało mi się z tego wszystkiego wyjsc. Nie chce zmarnowac dalszej zcesci zycia, ale to silniejsze ode mnie.
-
OBellatrix Bardzo mądrze piszesz. Tylko, że ja staram sie nie myslec o tej przeszłoscicaly czas i nie moge, nawet jak cos robie, jak jestem zajęta to ciągle myslę co by bylo gdyby....jestem ciągle niezadowolona:/ a krakow demotywuje mnie do jakiegokolwiek dzialania. Na dodatek mam chłopakana odlegosc, z rodzinnego miasta. w sumie to nie wiem juz czy mam bo chyba poznal jakas dziewczyne, powiedział ze nie umie juz byc ze mna, ze nie moze patrzec jak się zadręczam, dzis pewnie z nim porozmawiam, przyznał sie ze byl u niej wczoraj. Nie wiem co robic. Ostanio tylko zylam tą mysla ze w koncu pojade do domu i sie z nim spotkam. Sama sobie wszystko niszcze i nie umiem tego zatrzymac. Moje życie legło w gruzach. Czuję sie nikim, czuję straszną pustkę. Nie mam zadnego celu.
-
Też wzięłam relanium raz. Skonczylam nieprzytomna. Dziś znów poniosłam klęskę. Nie dostalam się tam gdzie chce na magisterke, spotkałam ludzi z liceum i znowu zaczęłam żałować ze nie poszlam razem z nimi. To jest straszne. Nie moge przestac o tym myslec. Boję się ze nic mi nie pomoże. Nigdy nie przestanę rozpamiętywać. Zyję złudzeniami. Nie wiem, tak jakbym jednak mogla cofnac czas... a tego nie zrobię. Jestem w totalnej rozsypce. -- 20 lut 2012, 15:34 -- zmarnowałam sobie młodość. nie moge przestac o tym myslec. W ogóle ciągle patrzę na innyvch, wszyscy sobie jakos poukładali zycie. Zostają tam gdzie byli przez studia. Tylko ja wiecznie coś kombinuję, komplikuję... Jestem żałosna, ale tez zagubiona. Chyba nigdy nie znajdę swojego miejsca na świecie. Nie wiem co ze sobą zrobic, gdzie się podziać, ciągle porównuję swoją sytaucję do innych. A tak się składa, że wszystkim moim znajomym się powodzi. Nikt nie żałuje swojego wyboru, wszyscy są zadowoleni. O niczym innym nie potrafię myśleć. Nawet nie wiem czy ktoś to przeczyta... Czuję, że powinnam gdzies uciec, ale gdzie, dokąd... nie wiem. A jesli psycholog mi nie pomoze, jesli juz nigdy nie będę taka jak kiedyś jestem przerazona. Chciałabym żeby ktos za mnie decydowal, ale nikt tego nie zrobi. Nikt nic nie zmieni, kazdy ma swoje zycie, tylko ja jestem jak jakas sierota, nieudacznik. Nie nawidzę siebie samej. -- 20 lut 2012, 15:39 -- Chciałabym krzyczec, wołać o pomoc. Ale co to zmieni. Nikt nie będzie przecież mną. Nikt mnie nie zaczaruje. To wszytko jak jakis koszmar.
-
Jest tu ktos? Zaraz oszaleję! Muszę z kimś pogadac.
-
Cześć, ja nie cierpię Krakowa a mieszkam tam od 4 lat prawie już. Przez to miasto głównie moja rozpacz i chyba początki depresji. Ale musze tam jakos przezyć jeszcze... Chciałabym sie spotkac z kims kto mnie zrozumie, moze przeszedł tez jakies załamanie nerwowe. Bo naprawdę strasznie się boję, że z tego nie wyjdę. Jestem w totalnej rozsypce i nie nie zapowiada poprawy.
-
Boję się, że to nic nie da. Jestem w tej chwili w tej wymarzonej Warszawie i sto razy bardziej mi sie tu podoba niz w krakowie. Cały czas gdybam jak by to bylo gdybym była tu od 1 roku studiów. Pewnie byłabym zadowolona z zycia, bo zawsze wolałam tu byc ale nic z tym nie zrobiłam. Chciałam w tym roku ale się nie udało. Wieczór wczorajszy jakos przezyłam, chociaz jak szlam po miescie to serce o mało mi nie wyskoczyło. Patrzylam na tych ludzi i nie moglam sie powstrzymac od płaczu. Zamienilabym się za życie z każdym. Dziś wracam do krakowa. Nie wiem czy dam sobie tam radę, boję się, że w ogóle juz zwariuję. Ale muszę tam zostać, nie mam wyjscia na razie. Poranek jak zwykle był straszny, obudzilam sie ze dwie godziny temu i przewracałam na łożku, telepałam z nerwów. Sny mialam o tym o czym myślę cały czas. Teraz jakos musze przetrwac do południa i nie wiem co dalej. Wyjazd stąd będzie straszny. Nie umiem sobie radzic z tą rozpaczą, mialam juz takie myśli, że az sama sie ich boje. Wszyscy naokoło mi mówią, że przesadzam, ale ja naprawdę czuję, że zmarnowalam sobie życie. No i tak właśnie tez każdy powtarza, żeby wziąć się w garść, że się poddałam. Ale ja nie wiem jak. Jedne i te same mysli w głowie. Cały czas. Co to za życie. -- 20 lut 2012, 08:25 -- W ogóle się nie mogę uspokoić. To jest najgorsze. Jestem młoda a nie umiem się cieszyć własnym zyciem, tylko zazdroszczę wszystkim naokoło. nie wiem co się ze mną stanie przez te dwa tyg. chłopak mi mówi, że już nie jestem sobą, że jestem wrakiem czlowieka, że dopuscialam do czegos strasznego. Mi już na niczym nie zalezy. Widzę tylko przeszłość, siebie w Warszawie na 1 roku, jakby to mogło byc, ale czasu nie mogę cofnąć. Nawet jak sie przeprowadze za rok, chociaz pewnie i tak mi sie nie uda to nigdy nie poczuję tego jak moglo byc na 1 roku. ogldam zdjecia mojej klasy jak bawili sie tu wlasnie wszyscy razem, a ja w krakowie w tym czasie rozpaczałam, że nie jestem z nimi. Czemu? sama nie wiem... nie wiem jak podjęłam wtedy tą decyzję. Dzis sobie z tym nie moge poradzic. Piszę bo nie wiem co ze sobą zrobic w tym momencie, jestem tak niespokojna, że cos strasznego. chodze po pokoju w jedną i drugą, wzięłam leki na uspokojenie, ale to nic nie daje. Kolega u ktorego nocuję spi. Ja mam ochote wyskoczyc prze okno. Boże, co ja mam zrobic. Chcę normalnie życ:(
-
tahela Nie wiem jak sobie z nią poradzic. Ale dzięki za zrozumienie. Może Ty masz jakąś radę na to?
-
Ciężko się uspokoić, jutro jadę do krakowa, tego się dopiero boję. Dziś jestem w Warszawie i chyba wyjdę spotkac sie z koleżanką z klasy. Też się trochę boję bo ona jest jedną z tych "ludzi sukcesu" z mojej klasy. Ogólnie większosc takich ludzi mnie otaczała i dlatego się tak porównuję. Zaczęło się od lansiarskiego liceum z wyscigiem szczurów do którego sie zupełnie nie nadawałam dlatego tak żałuję. Ale zaparłam się wtedy nie wiem po co, chyba dla rodziców i się nie przenioslam choc wiele ludzi to słusznie zrobiło. No ale muszę się gdzies dziś ruszyć, nie wiem czy to dobry pomysł bo znów złapię doła. W ogóle piszę tu takie chyba zbyt prywatne rzeczy? Nie wiem czy tak powinnam. Komu to potrzebne, ale jakos tak lepiej na duszy. Dzięki za odpowiedzi. Miło, że ktoś chce pomóc.
-
To teraz chyba jedyne wyjście... Własnie drogie są te wizyty a jedna na pewno mi nie pomoże.Liczę na to jak na jakąs tabletkę po której mi przejdzie... a tak nie będzie:/ juz dzis dzis tak strasznie się nakręciłam, że w ogóle przypomniało mi się liceum, że tez żałowałam wyboru. I nic wtedy nie zrobiłam z tym. Teraz to samo. Mam tendencję do takiego rozpamiętywania, zazwyczaj negatywnego. I w ogóle się nie mogę uspokoić. Czuję się w tym momencie strasznie, jakbym zaraz miała wyjsc oszaleć. co z tym zrobic? nie wiem już... wyjde na spacer zaraz pewnie, ale sama. A samotność też mnie dobija. Zwariuję chyba za chwilę.
-
Bellatrix Ja właśnie cały czas z nimi praktycznie przebywam, wiem, że im zależy ale też widzę, że zrażają się do mnie trochę bo ja juz się nie potrafię normalnie zachowywać. Nie żartuję, nie śmieję się. Nie umiem rozmawiac, tylko się użalam. Czasami wieczorem jest ok. Najgorsze są poranki, potrafie sie zbudzic o 5 rano i płakać, a pozniej juz nie zasnę... kupilam jakies tabletki ziołowe na uspokojenie i sen ale chyba srednio pomagają. Dobija mnie wszystko. Widok zadowolonych ludzi..., rozmawianie z nimi. Nie jestem juz taka jak kiedys i boję się ze nigdy już nie będę. Mam przyjaciół, takich od serca, mam chłopaka, który mi to pomaga wszystko przetrwać, a czuję się jakbym była sama. Ciagle tylko gdybam. Wszystkim naokoło zazdroszczę. Wydaje mi się, że wszyscy mają fajniejsze życie niż ja. To żałosne. Nie potrafie juz żyć własnym życiem. Czuję pustkę. Liczę na tego psychologa ale z drugiej strony myślę, że to smutne, że sama siebie do tego doprowadziłam i że muszę korzystać z takiej pomocy.
-
Bellatrix, Znajomi zmusili mnie i zapisałam się do psychologa. Ale to dopiero za dwa tyg a ze mna naprawde jest zle. Wiem, że się nie można porównywać do innych ale jakos nie moge tego w sobie zdusić. Ciagle gdybam i się zastanawiam. Może jakbym była pozytywnie nastawiona na tych studiach to bym w czymś wzięła udział, gdzies się zapisała. Czuję, że zmarnowałam ten czas. Zamiast ciągle uciekac do domu moglam cos ze sobą zrobić. Teraz mam wolne, ale bede musiała wrócic co krakowa... i na samą myśl o tym az mnie skręca. A przez to wszystko nie moge juz też w domu być, bo czuję ze tam czas stoi w miejscu. Jestem zagubiona i nie wiem czego chcę. Ciagle gdzies wyjezdzam, nie mogę sobie miejsca znalezc. Próbuję mysleć o tym, że cos ze sobą zrobię ale sama wizja tych moich znienawidzonych studiów mnie zniechęca. Mam zaufane osoby do rozmowy, ale nikt mi nie umie pomóc, za bardzo sobie nawkręcałam. W ogóle to dzięki za odpowiedz. -- 19 lut 2012, 14:16 -- uspiony2, Teraz na pewno pójdę do jakiejś pracy, ale nie wiem czy w zawodzie, no nie lubię tego:/ ale na razie nie mam szans na zmianę kierunku. A z tymi moimi znjaomymi to chodziło mi o to, że są zapisani do roznych kół, sa przwdoniczacymi wydziałów, jakimis organizatorami róznych wydarzeń. A mi w tym krakowie nic się nie chciało bo od początku byłam zle nastawiona. Teraz żałuję i czuję taką blokadę. Zyję przeszłością. Juz sobie jakos tam tłumaczyłam, ze czasu nie cofnę itd., chwile było lepiej ale potem znów to samo.
-
Chciałam tylko napisac, ze napisałam tu juz z rozpaczy, zapisałam sie do psychologa ale musze czekac dwa tyg, nie wiem czy dam rade tyle, wariuję i nie mogę sobie poradzic. Nie chce juz meczyc bliskich, mają ze mna gehennę. Nie wiem co robic. Chciałam sie wyzalic, nie wiem w sumie sama dlaczego, ale naprawde nie wiem co robic.
-
Mam 23 lata i czuje ze wpadam w depresje albo cos gorszego, nie spie, nie jem, ciagle płaczę. Dużo by opowiadac co sie ze mna dzieje. Czuję ze zmarnowałam sobie życie. Poszlam na studia do Krakowa i juz na początku znienawidzialam to miasto i swój kierunek, ale zamiast się od razu przeniesc (do Warszawy, bo tam zawsze chciałam) to zylam tam jakos. Zylam bo żyłam, nic nie osiągnęłam, nie zapisałam sie nigdzie. Miesiąc temu założyłam facebooka i zobaczyłam jak radza sobie moi zanjomi z klasy. Założenie tego facebooka to był moja nawiększy błąd, jestem zbyt podatna na takie rzeczy, bo wszystkim sie przejmuję i rozpamiętuję strasznie. I od tego sie zaczęło. Okazalo sie ze wiekszosc to jacys przewodniczacy, sportowcy i w ogóle. Ja kiedys tez byłam taka ze wszystkiego chciałam spróbowac, chciałam podbic swiat, uprawialam sporty. Ale od kiedy poszłam tam na studia to nic mi sie nie chciało bo bylam tak negatywnie nastawiona ze cos strasznego. Zaczęłam się do nich wszystkich porównywac i stwierdzilam ze moje zycie jest żałosne, nie mam zadnej pasji, nic robie ciekawego, studiuje cos co mnie w ogole nie interesuje. Skonczyłam inzynierke, chciałam sie przeniesc na magisterke do warszawy, nie udało sie. Czuję się jak nieudacznik, nie umiem juz zyc własnym zyciem, ciagle gdzies uciekam, zyję przeszłością, wszystkiego załuję, jestem zrozpaczona. Ponadto doszła obsesja na punkcie byłej dziewczyny mojego obecnego chłopaka, bo zobaczyłam jej profil na tym całym facebooku. Ma wszystko to czego ja zawsze chciałam. Wiem, że to głupie, ze chore, ze dziecinne. Umiem to sobie racjonalnie wytłumaczyc, ale nie emocjonalnie. Nie daje sobie juz rady. Nie widze juz zadnego celu swojego zycia, nic mnie nie cieszy, mam w głowie tylko to ze zaluje ze nie poszlam na studia do Warszawy od razu. Moge spróbowac za rok, ale to juz nigdy nie bedzie to samo.