Witam.
Trafiłam na to forum całkiem przypadkowo, gdy szukałam sposobów na zrelaksowanie się i uspokojenie, ale pomyślałam, że napiszę co mnie dręczy. Niestety, nie mam nikogo z kim mogę o tym porozmawiać, kto by to zrozumiał. Ale od początku.
Mój tata jest alkoholikiem odkąd tylko pamiętam, mama go kocha chociaż ja już dawno wzięłabym rozwód, mam jeszcze brat z którym też od zawsze były jakieś problemy: tu nic nie robi, nie uczy się, nie wraca do domu. To wszystko zaczęło wpędzać w coraz to większe bagno. W drugiej połowie szóstej klasy (teraz mam 16 lat) wszystko zaczęło mi jeszcze bardziej ciążyć, denerwować, stresować. Zaczęłam się ciąć, co trwało jeszcze do niedawna. Teraz nie robiłam tego przez kilka miesięcy. Później gdy poszłam do gimnazjum (jednego z lepszych w moim mieście, co wiąże się z nadmiarem sprawdzianów i kartkówek) zaczęło mi coraz bardziej przeszkadzać moje ciało, a miałam lekką nadwagę. Głodziłam się, ćwiczyłam, byłam w transie. Przeczyszczałam się, cięłam, robiłam wyrzuty, wymiotowałam. Zahaczyłam o anoreksje i bulimie. Nikt o tym nie wiedział, bo mam problem z otworzeniem się na ludzi i zaufaniem. Moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś podczas kłótni, że ludzie widzą, że coś się dzieje ale nie wiedzą co. Pałętałam się po korytarzach, nie ruszałam się prawie, ograniczałam swoje funkcje życiowe w szkole do minimum. Do dziś są momenty, że siedzę, ktoś do mnie mówi, a ja nie odpowiadam. Nie dlatego, że nie słyszę, ale dlatego, że nie mogę nic z siebie wydusić mimo walki w środku. Prowadzę stresujący tryb życia. Często się denerwuje. Ostatnio szczególnie, cały czas mi mówi, że zamykam się w swoim świecie, że mam zmienne nastroje (np. w pewnym momencie wpadam w euforie a po chwili idę płakać lub zaczynam krzyczeć z byle powodu). To wszystko przez te trzy lata niszczy mnie, moje relacje z ludźmi. Mam dość ciągły aktów samo destrukcji, myśli samobójczych i łez. Uczę się ostatnio nie okazywać tych wszystkich złych emocji w szkole, staram się uśmiechać, ale nie zawsze wychodzi lub odreagowuje w domu. Mam tego wszystkiego dość. Chcę żyć normalnie.
Nie wiem po co tu to piszę, a to tylko część tego co się dzieje w mojej głowie. Może chcę jakiejś wskazówki jak zniszczyć moje demony?