Umarłam...w domu pełnym ludzi dokończyłam wewnętrzny żywot. 
Oszukiwana, tłamszona, osamotniona.  
Praca-dom, praca-dom.  
W domu pustka.  
Nikogo, kto przytuli, pomarzy wspólnie, porozmawia.  
Nie ma mnie już, zostały tylko zwłoki wypełnione treścią do poruszania się. 
Miotałam się w tej klatce beznadziejności, szarpałam z nią, walczyłam za wszelką cenę. 
Oddałam wszystko, a to zostało wyrzucone, zdeptane.  
Z nożem w plecach broczyłam na około, lecz tylko ja poległam splamiona.