Witam. Mam na imię Karolina. Pisze w imieniu przyjaciela. Dzieje się z nim coś nie dobrego, przynajmniej tak mi się wydaje. A więc zaczęło się od tego, ze zauważyłam na jego rekach blizny po cieciach, przyznał się, że się tnie. Miewa różne bardzo skrajne humory. Jest czas kiedy wszystko jest dobrze, śmieje się, chętnie wykonuje obowiązki itp. ale za jakieś 2-3 dni zamyka się w pokoju nie wychodzi z niego, nie odzywa się do nikogo, a jak już to tylko się kłóci. Taki stan utrzymuje mu się kilka dni, oczywiście chodzę do niego staram się rozweselić na początku jeszcze mi się to udawało, ale teraz już jest coraz gorzej do tego samookaleczenie występuje coraz częściej, ostatnio pociął sobie całą klatkę piersiową i brzuch żyletką. I tak jest cały czas, później znowu będzie dobrze na kilka dni i kolejne "jazdy" Dodam, że ma 20 lat i jest tez po przejściach. W wieku 17 lat rodzice wyrzucili go z domu, wyjechał po za miejsce zamieszkania do pracy i tam wpadł w złe towarzystwo, napatrzył się na różne sytuacje. Często jak z nim rozmawiam to wspomina czasy z tamtego okresu i opowiada co widział i że ma 20 lat a życie już mu dało popalić. Od pół roku zmienił towarzystwo i mówi, że znacznie się uspokoił, nie jest już taki nerwowy, zapisał się do szkoły, chce iść na różne kursy i marzy o założeniu własnej działalności. choć i w te lepsze dni bywa, ze usłyszę od niego, że i tak mu się nic nie uda, że to jakaś kara itp. Gdy przyjdą te gorsze dni... masakra. Wiem ,że ludzie maja lepsze i gorsze dni, ale to nie jest chyba normalne, że u niego pojawia się taki stan co chwile i coraz dłużej utrzymuje, a do tego to samookaleczanie. Namawiałam go do wizyty u psychologa zresztą nie tylko ja, ale teraz się zastanawiam czy to nie depresja? I czy iść z nim do psychologa czy do psychiatry? Bardzo proszę o odpowiedź i pomoc. Nie wiem czy w dobrym wątku napisałam, jeśli nie to przepraszam za małe zamieszanie i proszę o przeniesienie.