Witam, bardzo dziękuję za odpowiedź, przeczytałam dopiero dzisiaj, wczoraj cały dzień poza domem i dodatkowo to spotkanie z panią psychiatrą... cóż, mama dostała "opiernicz" za to, że sama sobie zmniejszała przez ostatnie dni dawkę olzinu do najmniejszej możliwej. Wytłumaczyła jej więc, że tak nie można, z resztą choroba mamy jest na tyle "podstępna", że gdy jej się pogarsza to wtedy wydaje jej się, że to leki źle na nią działają i wtedy mimowolnie zmniejsza sobie tą dawkę, dlatego mama bierze leki przy nas, ale tym razem musimy widzieć jak przy nas je bierze, żeby mieć pewność że za chwilę ich nie wyrzuci...
Jesteśmy z niewielkiej miejscowości położonej niedaleko Wrocławia, psychiatrów we Wrocławiu jest chyba niemało, ale wiem, że mało jest DOBRYCH psychiatrów. Mama trafiła na całkiem niezłego, tak myślę (a przynajmniej w porównaniu z poprzednimi).
Moja mama też była w szpitalu, na oddziale zamkniętym. Ostatnio rok temu. A niewiele brakowało i trafiłaby teraz ponownie, na szczęście w porę zorientowałam się, że jej zachowanie nie należało do normalnych (manie prześladowcze, wizje, zdolności nadprzyrodzone).
Tylko mówię - martwi mnie to, że na dobra sprawę juz zawsze będę musiała ją kontrolować z lekami. Nie dlatego, że jest to jakieś dla mnie uciążliwe, tylko, że czuję się jak zły policjant, nie chcę, żeby mama źle odbierała moją troskę... ehh, ciężko mi o tym mówić, bo nie ma chyba chwili, kiedy nie zastanawiam się i nie analizuję zachowania mamy, czy to już może ten moment, gdy za chwilę dostanie - jak ja to mówię - szału, czy po prostu ma lepszy lub gorszy dzień...
A co to za książka jeśli mogę wiedzieć? jeśli jest taka dobra, chętnie przeczytam i myślę też, że i moja mama by przeczytała :)
Małgosia - tak ma na imię moja przyjaciółka, to chyba dobry znak Ja mam na imię Ania, miło mi :)