Skocz do zawartości
Nerwica.com

screwed_up

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez screwed_up

  1. Paradoksalnie - pociesza mnie to, że nie jestem jedyna z takim problemem. Nie potrafię dotrzeć do mamy, wytłumaczyć, że mnie rani. Ona nawet nie chce słyszeć o jakiejkolwiek wyprowadzce, bo: "zawalę studia i będę nikim". Przed maturą, gdy poznałam mojego chłopaka, była ta sama śpiewka. Że nie dostanę się na studia, bo zajmuje się głupotami. Chyba sądzi, że nie potrzebuję miłości. Sama mi jej nie daje, więc nie muszę jej mieć też od chłopaka.
  2. Moja mama ma osobowość władcy. Wszystkim udowadnia, że są nieudacznikami (wyjątkiem jest mój brat). Tata nauczył się przez 25 lat małżeństwa całkowicie wyłączać emocje i jest całkowicie obojętny na paranoje mamy. Ja jednak nie umiem. To moja mama, chciałabym, żeby mnie rozumiała.
  3. Przede wszystkim - nie zrobisz nic, jeśli tato sam nie będzie chciał chociaż w najmniejszym stopniu współpracować. Może warto poradzić się specjalisty jak dotrzeć do ojca, by uświadomić mu, że ma problem? Wiem, że będą nerwy, trzaskanie drzwiami, insynuacje, że chcecie go zamknąć w psychiatryku. Ale może coś w końcu do niego dotrze. Wywoła silny wstrząs i będzie chciał się leczyć? Ja nie jestem najlepszym doradcą, ale każda pomoc jest dobra.
  4. Jestem na studiach (Collegium Medicum - jeśli Cię to interesuje). Pierwszy rok. Niestety nie mam możliwości wyprowadzenia się z domu, ponieważ jestem całkowicie uzależniona finansowo od rodziców (studia nie pozwalają mi pracować, zbyt dużo zajęć), a chłopak bardzo chciałby mnie do siebie przygarnąć, ale niestety nie jest z Krakowa i mieszka w akademiku. Ja jako, że mam stosunkowo niedaleko - akademika nie dostanę. Przez opowieści mojej mamy i jej ciągłe "boczenie" się na mnie zaczynam popadać w lekką depresję. Boję się tego. Boję się najbardziej, że stanę się ciężarem dla ukochanego. A tego bym nie chciała, bo on ma dość swoich problemów.
  5. Witam, Zacznę od tego, że jestem tutaj nowa. Wyszukiwarka pokierowała mnie na to forum, gdy przeszukiwałam internet, by znaleźć ludzi z podobnym problemem. Cóż. Chyba przejdę już do konkretów. Mam 19 lat. Od 18 miesięcy jestem związku z mężczyzną, którego naprawdę kocham. Nie wyobrażam, że mogłoby go nie być. Jednak jest ktoś, kto mąci ten idealny ład mojego życia, a mianowicie moja mama. Widziałam już tyle filmów, w których matki wspierały córki, nawet jeśli te miały wyjątkowo wybujałe pomysły na życie. I zawsze płaczę rzewnymi łzami. Odkąd pamiętam, moja mama mnie "dołuje". Mówi, że jestem za gruba, za brzydka, za głupia a mój starszy brat to uosobienie boga greckiego i Einsteina w jednym. Wszystko co robię jest na "nie", a każdy powrót do domu po dłuższym wyjeździe kończy się tym, że nie odzywa się do mnie przez miesiąc. Wszyscy moi znajomi są beznadziejni a chłopak na pewno mnie zostawi. Wsparcia w tacie szukać nie mogę, ponieważ należy do typu ludzi, którzy nie interesują się swoimi dziećmi i z nimi wcale nie rozmawiają. Chłopak pociesza mnie jak może, ale to co dzieje się w domu po prostu rozrywa mnie od środka. Często siedzę w nocy i płaczę do poduszki nie mogąc się z tym pogodzić. Jednak najgorsze jest to, gdy mama ciągle powtarza, że się zabije, bo w: "tym domu nie da się żyć". Tak naprawdę piszę to po to, by się podzielić. Serce skowycze z rozpaczy a łzy płyną do kubka z herbatą. Mam nadzieję, że jakoś mi pomożecie. Dziękuję.
×