Witam...
Mam na imię Mariusz, mam pewien problem.
Jestem po sześcioletnim związku, a właściwie w fazie jego reanimacji. Postaram się nakreślić wygląd mojego związku aby łatwiej było mi zadać pytania końcowe...
Sześć lat temu poznałem moją dziewczyne, zakochaliśmy się. Początkowo było pięknie, miłość, zawodowo też bez powodów do narzekań... aż w końcu... no właśnie... powineła mi się noga wpadłem w długi, zacząłem zapierniczać na budowie żeby z nich wyjść... zaczeło robić się niemiło... Jej mama zaczęła się wtrącać... buntować ją przeciw mnie... jak to nie przyniosło skutku to robiła jej jazdy na mój temat typu: "po co Ci facet który pracuje na budowie, nie dość że mało płacą to pewnie piją" takie awantury miała codziennie. Chcąc nie chcąc zaczęło się to odbijać na naszym związku... ten stres, klimaty i wszystko... pare miesięcy temu się rozpadło, a my staliśmy się kłębkiem nerwów... teraz chcemy to odbudować... ale obydwoje staliśmy się nadpobudliwi, agresywni, a życie przestało mieć sens... ciężko nam rozmawiać itp... Chcę ją namówić na wizyte u psychiatry,/psychologa... ale ona nie chce o tym słyszeć, a ja widze że dzieją się z nami, z naszą psychiką niedobre rzeczy i sami nie damy sobie z tym rady... Jeśli ktoś z was był w podobnej sytuacji i nie chodzi mi tu o powody, a raczej wynikową... jeśli ktoś może mi podpowiedzieć jak ją przekonać do wizyty u specjalisty... będę wdzięczny
Pozdrawiam i z góry dziękuje