Skocz do zawartości
Nerwica.com

garfield

Użytkownik
  • Postów

    74
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez garfield

  1. Skoro wiesz, jak reaguje na nieprzyjemne dla niego konsekwencje jego czynów, to czy taka zemsta ma sens? Chyba, że zemsta miałaby "coś" dać Tobie, wtedy warto zastanowić się czy ewentualne "zyski" dla Ciebie z tej zemsty nie byłyby osiągalne mniejszym kosztem w inny, "nie-zemstowy" sposób.

    Ciągle zależało mi, żeby zmienić jego postępowanie. Chciałam, żeby w końcu zrozumiał, że to co robi jest złe. Pomijając już to, co zrobił mi, nadal jest wiele osób które może skrzywdzić. Taka zemsta miałaby nim wstrząsnąć, pokazać co sprowadza na siebie swoim własnym postępowaniem oraz co robi innym. Więc chyba głównym motywem jest, żeby nie krzywdził już innych. Szczególnie, że już po rozstaniu, na moich oczach krzywdził kolejną osobę. Chciałabym, żeby to się skończyło.

  2. Oceń czy to nie jest zbyt daleko idąca interpretacja z mojej strony: "Kiedyś dzięki konfrontacji <> z jakiejś nieprzyjemnej sytuacji. Zinterpretowałaś ten finał sytuacji, jako sukces, a metodę konfrontacji jako skuteczny sposób rozwiązywania konfliktów.

    Tak

    Z przekonaniem <> przemierzałaś kolejne etapy życia... aż trafiłaś na faceta, którego odebrałaś jako silnego, pewnego siebie, bo przecież <>.... aż w tej interpretacji dochodzimy do dnia dzisiejszego.

    Nie, nie tak. Konfrontacja uwolniła mnie z innej sprawy, ale było nie tak dawno temu, już po rozstaniu z toksycznym facetem. Dlatego przyszło mi do głowy, że i w tym przypadku też mogłaby pomóc. Ale z drugiej strony taka konfrontacja mogłaby mnie znowu pogrążyć, więc się tego boję.

     

    garfieldtacy ludzie sami dla siebie są karą. Ten Twój ex nigdy nie stworzy partnerskiego związku, przyjazni - bo nie potrafi.

    Niby tak, ale on to zlewa. Jak mu coś nie wyjdzie zawsze ktoś inny jest zły i cały świat jest przeciw niemu biednemu. Co to za kara, jeśli do niego nic nie dotrze, jak nie zrozumie zasady akcja-reakcja? Będzie zaprzeczał, mówił że to nie on na siebie sprowadził. To inni są be. Poza tym, on ma kilka twarzy. W domu wrzeszczy, dla znajomych jest miły i zabawny. Można go lubić, jeśli się go dobrze nie zna. Nie zostanie sam.

     

    A w ogole najlepsza zemsta jest zyciem, ja mam rodzine, a on tyle lat i sam -widac kto zyskał kto stracił.

    Gratuluję :) Też bym chciała dojrzeć do normalnego życia bez myśli o tamtym

     

    Zaopiekowanie się sobą może pomóc poradzić sobie z emocjonalnymi brakami. W takiej sytuacji zamiast karać siebie za myśli, można sobie pozwolić na przeżywanie, niczym dobry rodzic, który wysłucha i przytuli dziecko. Wtedy pojawią się konstruktywne rozwiązania.

    Podoba mi się naturalność tej metody.

    Też mi się podoba

     

     

    Powoli staram się pozbywać tej trucizny.

  3. ...Jak sobie z tym poradzić?

    Przeczekać.

    Czekam już rok, i dla mnie to za długo. Nie chcę sobie marnować życia przez niego, tylko to jakoś zakończyć. Wydaje mi się, że bierne czekanie "może jakoś to będzie" nie da nic dobrego.

    Chciałabym zakończyć ten temat, ale złote rady "daj sobie z nim spokój" nie pomagają. Właśnie "dać spokój" próbuję, a mi nie wychodzi. Za mocno mi zalazł za skórę.

    Mam ochotę na zemstę, ale wcale nie uważam jej za najlepsze rozwiązanie. Szukam czegoś lepszego ale nie udaje się. Dlatego czasem myślę o konfrontacji z nim, nie zemście a na rozmowie która by to zakończyła. (w pewnej totalnie innej sprawie, w której męczące myśli io innym charakterze nawiedzały mnie latami, właśnie krótka konfrontacja mnie uwolniła). Ale przy jego charakterze taka rozmowa nigdy nie pójdzie po mojej myśli. Jak przekierować tą energię z chęci zemsty na wyzwolenie się? Co zrobić, żeby to odeszło? (albo... jak pokierować rozmową, żeby mnie nie próbował w niej zniszczyć...)

  4. Byłam w toksycznym związku. 2 lata byłam krzywdzona psychicznie. Zdecydowałam się na rozstanie (dużo czasu mi to zajęło, on jest strasznym manipulantem...) i była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Bardzo ciężko było nagle zmienić całe życie ale opłaciło się.

     

    Szkoda, że koniec związku to nie koniec problemów z nim związanych. Zostawił mi pełno głębokich rys na charakterze, problemów z którymi ciężko sobie poradzić. Niska samoocena, brak akceptacji siebie (krzyczał np "nigdy nie będę cię szanował"). Zostawił mi też sporo innych problemów, o których nie chcę mówić, a są dość poważne. Dodatkowo wiem, że zrobił to nie tylko mnie. Krzywdzi też innych (i inne), nikogo nie szanuje.

     

    Mam też problem, ponieważ mam ogromną ochotę się zemścić. Jednak wszystko co zrobię spłynie po nim. Wszystko co powiem zostanie, jak zawsze, użyte przeciwko mnie - więc nawet nie próbuję. Ale męczy mnie myśl, że on tam jest, taki zadowolony z siebie, robi co chce bo "uczucia innych to nie jego problem". Chcę zamknąć w końcu ten temat, mam dość, od rozstania minął rok a ja nadal tkwię w złości i nie mogę odpuścić. Moi znajomi utrzymują z nim kontakty, bo to "taki fajny koleś". Mam jakąś potrzebę ostatecznej konfrontacji z nim, a jednocześnie jej nie chcę, bo by mi znowu robił piekło. Jak sobie z tym poradzić?

  5. Wkurzają mnie tak zwani proktolodzy w kolejkach. Stoję sobie spokojnie w takiej właśnie kolejce, w zwykłym publicznym miejscu. Za mną koleś, znad mojego ramienia niby looka do przodu, czy sznur ludzi się zmniejsza czy nie, a tak faktycznie przysuwa się naruszając moje granice prywatności. Ja krok do przodu, on za mną. A niby fajny, ale tylko by go w pysk strzelić.

  6. tak potwierdzam Twoja dolegliwość. Jesteś pojebana Emotikon tongue
    Nie jestes taka zła ale głupie decyzje podejmujesz
    moge byc szczery z Tobą co mysle? o Tobie. To będzie obraźliwe dość.
    Im dłużej Cie znam i wysłuchuje.... tym bardziej wydajesz się mniej "wartościowa". Spotkałem już różne "typy" kobiet. A Ty jesteś jedną z "tych" kobiet. Taka typowa baba Emotikon tongue Po prostu nie myślisz. Kierujesz się emocjami i doznaniami. A po latach: "o kurwa co ja zrobiłam ze swoim życiem"
    zachowujesz się jak dziecko... Dorośnij....

     

    Nareszcie ktoś jest szczery wobec mnie.

  7. Podobno samotni poznajemy siebie, prawda to?

    Jak sądzicie?

     

    Prawda to. Jesteśmy wtedy skupieni tylko na sobie, na swoich pragnieniach, potrzebach i problemach. W związku zawsze traci się trochę siebie, niestety.

  8. Uzależnienie od autoagresji, sposób w jaki to robimy jest raczej drugoplanowy. Próbujemy się zniszczyć, upodlić i ukarać, przekonać o własnej bezwartościowości. Ale mamy do tego powody, przynajmniej ja mam.

     

    Lody, 2 duże batony, litr slodkiego napoju

    Prawda, malutko. Chyba, że masz aż tak mały żołądek.

  9. Pomysł ciekawy, ale nie wiem, czy może mieć to jakiś realny wpływ na stan psychiczny. W niektóre dni nawet najśmieszniejszy film nie wywoła uśmiechu - a wtedy jest to zmarnowanie dobrej komedii :D Można uciekać w filmy, próbować się nimi pocieszyć, ale problemów to nie rozwiąże.

     

    Ze swojej strony polecam Monty Pythona (jeśli ktoś lubi taki humor), RRRrrrr! (francuska komedia), Kontrolerzy (węgierski), Atak pomidorów zabójców (tak głupi, że jest to aż sztuka), Blues Brothers, Pół Żartem Pół Serio... Ciężko coś polecić nie znając Twojego gustu.

  10. Wkurza mnie, kiedy pewna jednostka przy każdym kontakcie z nim musi zapytać "co się z tobą dzieje?!" "co z tobą jest ostatnio?!". Nie brzmi to jak pytania, które mają wesprzeć. Czuję się znowu potępiona za to, że mam czelność czuć się gorzej.

  11. Ja specjalnie staram się utrzymać przeszłość żywą. Od lat nie jestem gotowa jej opuścić. Pielęgnuję te myśli, jest to na pewno łatwiejsze, niż dbanie o teraźniejszość. Boję się, że jeśli zapomnę i pozwolę temu odejść, to utracę bezpowrotnie część siebie. Wspomnienia są ostatnią nicią łączącą mnie z poprzednim życiem. Marna namiastka kontaktu z częścią mojego człowieczeństwa.

     

    A teraz panicznie się boję, bo pamięć wietrzeje, przeszłość odchodzi. Wymyka mi się, a to, że nie wróci, staje się coraz bardziej realne. Nigdy nie wierzyłam w liniowość czasu, ale chyba będę musiała zacząć.

  12. Moja psycholog nazwała te przekonania i zachowania skryptami rodzinnymi.

     

    Skrypty ze strony mojej mamy:

    -Nigdy nikogo o NIC nie proś. Ze wszystkim musisz poradzić sobie całkowicie sama. Ludzie nie będą chcieli pomóc, spełnić prośby - a jeśli już to zrobią, to z niechęcią.

    -Nigdy od nikogo nie przyjmuj pomocy. Nie istnieje bezinteresowna pomoc. To samo tyczy się prezentów (nawet na urodziny czy święta). Każde wsparcie które się otrzymało jest jakąś dziwną pożyczką, za którą trzeba będzie wielokrotnie więcej zapłacić.

    -Nie pokazuj słabości - ktoś to wykorzysta (broń boże nie płacz przy ludziach, nawet bliskich!).

    -Nie mów o sobie. Wszystko, co powiesz zostanie wykorzystane przeciwko tobie.

    -Nie daj się poznać. Nie pokazuj jak żyjesz. Ukrywaj wszystko, co nie do konca jest normalne. Jeśli ktokolwiek zobaczy, że nie jesteś normalna, skreśli cię.

    -Dziewczyny zawsze podświadomie szukają sobie partnerów o cechach ojca. Czyli, jeśli kiedykolwiek z kimś będziesz, on będzie takim samym chamem jak twój ojciec, i będziesz przez niego bardzo nieszczęśliwa.

    -Każdy związek się rozpadnie. Jak się nie rozpadnie, to znaczy, że jedna ze stron się tylko na siłę męczy w tym związku.

    -Wszyscy ludzie są skrajnymi egoistami. Nikogo nie interesują twoje uczucia.

    -Musisz być przez całe życie dobra, ale w zamian otrzymasz tylko zło.

     

    Skrypty ze strony taty:

    -Ojciec ma mnie głęboko w d.

    -Nie ma we mnie nic wyjątkowego.

     

    Dodatkowo:

    -Jestem pusta. Jak nic nie mówię, to znaczy, że muszę przecież być pusta.

    -Zawsze będę gorsza od siostry

     

    I jak ja się miałam nie nabawić fobii społecznej?

  13. Zadziwiające, jak łatwo można ten problem ukryć nawet jak się z kimś mieszka. Szczególnie, że po mnie nie widać, nie mam problemu z nadwagą. To dlatego, że na codzień prawie nic nie jem - częściowo ze strachu, że jak już włożę coś do ust, nie będę umiała przerwać, i znowu w efekcie będzie ból.

    A ból bywa mocny. Mam ochotę wziąć nóż i wyciąć sobie żołądek, żeby tego nie czuć. W ustach smak kwasu, który samoczynnie podniósł się do gardła. Ale pasek czekolady i plasterek szynki jeszcze wejdzie. Mam ochotę wymiotować, ale nie lubię tego więc się powstrzymuję - zamiast tego wciskam w siebie batona. Nie sprawia to żadnej przyjemności, ponieważ nawet smaku już nie czuję. Jogurt o smaku kwasów żołądkowych... Jedzenie jest obrzydliwością, nie jest lekiem na zły humor. To już uzależnienie. Ten ser trochę śmierdzi, chyba jest zepsuty... co z tego. Am.

    Suplementy diety oraz produkty spożywcze zmniejszające łaknienie na tą przypadłość zupełnie nie pomagają, ponieważ nie jest o zwyczajny apetyt ani głód, tylko problem psychiczny. Mam wiele zachowań kompulsywnych. Powinnam się na to leczyć, ale mam tyle innych problemów do omówienia ze swoją znachorką, że nie wiem, czy kiedykolwiek dojdziemy do tego tematu.

    Raz się obżeram, raz głoduję przez kilka dni. Problemy zdrowotne są oczywistością, ostatnio hormony mi padły. Nie przeszkadza mi to za bardzo, tylko osteoporozy się boję.

    Staram się nie mieć w domu za dużo jedzenia, ale co to daje? Tak jak dzisiaj, specjalnie zbieram się, maluję, idę do tesco, wiedząc jaki ból mnie przez to czeka. Nie mam nad tym kontroli. Wydaję 40zł na żarcie którego następnego dnia już nie będzie, którego smaku prawie nie poczuję.

     

    I tak już jakieś 10 lat.

     

    Mam pytanie do osób, które już nad tym pracują, chodzą na terapię. Jak to wygląda? Co Wam mówią psychologowie i w jaki sposób z tym walczycie? Może jeśli to opiszecie, inni będą mogli skorzystać z Waszego doświadczenia.

×