Witam.W sumie widzę, że temat akurat pasuje, od razu powiem, że znalazłem to miejsce całkowicie przypadkowo, szukając odpowiedzi lub wypowiedzi na temat z czym od dawna się zmagam i w sumie być może ktoś z tego forum będzie potrafił się normalnie wypowiedzieć.
Niestety tak jak w temacie "Nie Posiadam" uczuć, co niestety najgorsze wyzbyłem się ich na własne życzenie.
Kiedyś wszystko było normalne, jak każdy niby normalny człowiek odczuwałem pewne potrzeby, podniecenia związane z różnymi sytuacjami, emocje, radości oraz i smutki itp. ogólnie mówiąc uczucia. W pewnym momencie mojego życia był pewien "okres", w którym przeżywałem bardzo silne "emocje" przeradzające się wręcz w letarg, wyniszczało mnie to całkowicie, lecz nigdy nie dawałem tego po sobie poznać, zawsze byłem człowiekiem racjonalnym, może nie zbyt towarzyskim lecz w gronie moich znajomych oraz bliższych znajomych zawsze byłem uważany za osobę, która na każdy problem potrafi znaleźć jakieś rozwiązanie lub radę, zawsze potrafiłem pomóc innym, niestety sam sobie pomóc nie umiałem i widać nadal nie umiem, wynika to pewnie z tego, iż przeciętny człowiek stara się szukać pomocy u osób mu bliskich, rozmawiać na temat swoich problemów lub rozterek, ja niestety nie potrafiłem nigdy rozmawiać na temat swoich problemów i po dziś dzień nadal nie umiem.
We wspomnianym wcześniej "okresie", który krótko mówiąc wyniszczał mnie zupełnie zauważyłem, że jedynym sposobem na pomoc samemu sobie będzie pozbycie się uczuć, obojętność na wiele sytuacji była by lekarstwem bo poprawiła by mój stan psychiczny, zrobiłem to świadomie, stopniowo (co zajęło troszkę czasu) stawałem się co raz to bardziej obojętny, jak łatwo się domyśleć po pewnym czasie wszystko nagle zaczęło robić się szare, bez życia, bez emocji, związek, rodzina, przyjaciele, znajomi, wszystko stało się błahe co klarowało moje podejście do życia, niestety wybrnąłem w to wszystko zbyt daleko... Nie odczuwam teraz żadnej motywacji, żadnych uczuć, całkowity brak pociągu do czegokolwiek, emocji, radości, dosłownie nic, jedyne rzeczy które odczuwam to ból fizyczny, psychiczny i podstawowe potrzeby fizjologiczne, nic poza tym... Ludzie obracający się w moim towarzystwie tego nie widzą, ponieważ nauczyłem się bardzo dobrze udawać wiele emocji. Przez pierwszy rok rozwiązanie to było naprawdę lecznicze w moim przypadku, lecz później i aż do dziś okazało się moim utrapieniem. Nie wiem czy ma sens opisywać wszystko dalej, na dzień dzisiejszy jednym słowem jest źle, źle czuje się ze samym sobą bo brak emocji tworzy ze mnie po prostu pusty kawałek mięsa i kości...
Nie wiem czy jest to depresja, nerwica czy dopiero zalążek czegoś poważnego, mimo wszystko wiem, że tego typu rzeczy i stan, w którym się znajduję jest bardzo destrukcyjny i prowadzi do zniszczenia. Na pewno ktoś z was spotkał się z tego typu problemem, pewnie część osób czuje się podobnie, być może ktoś z was znalazł jakieś rozwiązanie tego problemu lub może coś co pomogło choć odrobinę ruszyć do przodu z tego "letargu".
Nie wiem czy rozmowa z kimkolwiek będzie mi pomocna, lecz chce choćby spróbować i jestem ciekaw waszego zdania na ten temat.
Miło by było zobaczyć sensowną odpowiedź.
Pozdrawiam.
XYZ.