Skocz do zawartości
Nerwica.com

uleczalna

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez uleczalna

  1. Nie przejmuj się tym, ja tez wiele razy słyszałam, ze sobie wmawiam, chociaż wolałabym żeby to było prawdą. Myślę, ze tacy ludzie tak naprawdę nie wiedzą nic o depresji i dlatego uważają, że ktoś może ją sobie wmawiać, że wyolbrzymia swoje problemy, a to przecież nie tak. Bagatelizowanie depresji może ją tylko pogłębić. Ja po prostu przestałam o niej mówić tym, co to lekceważyli. Nawet matce, choć po wielu wydarzeniach dziś chyba zdaje sobie z tego sprawę, że kiedy wołałam o pomoc to naprawdę jej potrzebowałam. Czasami mam nawet żal, ze nikt nie reagował, wtedy kiedy pojawiały się pierwsze objawy i skutki depresji. Dobrze, że będziesz się leczyć i że nikt nie ingeruje w słuszność tego leczenia. Człowiek na ogół sam wie, co się z nim dzieje i co mu jest potrzebne, a inni, nawet ci najbliżsi czasami nie potrafią się w takiej sytuacji odnaleźć i odpowiednio zareagować. Życzę powodzenia i pozdrawiam. A i uśmiechaj się często, bo to nie prawda, że tacy jak my nie wychodzą z domu i cały czas płaczą, bo oczy można by było sobie wypłakać
  2. „Ofiara własnej wrażliwości”- masz racje! Do tej pory myślałam, ze jestem w tym sama, ze po prostu urodziłam się inna, nadwrażliwa na wszystko, co dzieje się wokół. My po prostu myślimy inaczej, inaczej odbieramy rzeczywistość. I to udawanie, ze wszystko jest ok., chowanie wszystkich emocji?! Czemu nie potrafimy ich po prostu wyrazić, wyrzucić z siebie jak inni... Wiesz, czasami jak to wszystko zbiera się we mnie i rośnie, i rośnie, wtedy mam w sobie tyle energii, agresji! Każdy mięsień jest napięty, czuje, ze zaraz wybuchnę, takie niesamowite spięcie i bum, wystarczy walnąć w ścianę, jakoś to wyładować, płakać i na końcu wziąć głęboki oddech. I przeszło. Ja od dziecka pisałam, najpierw jakieś pamiętniki, później tak po prostu, co mi przyszło do głowy, opisywałam to, co czułam, co mnie bolało, pomaga mi to. Wrażam się przez to, choć na chwile moje emocje mają jakieś ujście. Mówisz, chemia organizmu, dużo czytałam o tym, niesamowite, ze cos takiego jak uczucia i emocje, coś, co wydawałby się ze jest gdzieś poza człowiekiem jest dokładnie w jego mózgu. A, więc można to zmienić? Zdrowy człowiek odpowiedziałby; leki i terapia, a my doskonale wiemy, ze leki zwalczają skutki a nie przyczyny, a terapia? Ilekroć zjawiałam się u psychologa przepisywali mi leki, miałam 15-16 lat jak dostałam psychotrop nasenny!! No proszę Ciebie... ostatnio nawet byłam u psychiatry, jeden z lepszych prywatnych ośrodków terapeutycznych, i co? Już po pierwszym spotkaniu wyszłam z receptą i pani terapeutka kazała mi to brać i wrócić za miesiąc!!! No to jest chore! A propos depresji, słyszałeś o pięciu błędach logicznego myślenia? Niestety posłużę się tu opcja, kopiuj-wklej:) Błędy logicznego myślenia. Beck jest zdania, że systematyczne błędy logiczne stanowią drugi mechanizm depresji. Według niego, cierpiący na depresję popełnia w myśleniu pięć błędów, z których każdy przyćmiewa jego doświadczenia, należą do nich: arbitralne wnioskowanie, abstrakcja selektywna, nadmierne uogólnianie, wyolbrzymianie i pomniejszanie oraz personalizacja. Arbitralne wnioskowanie odnosi się do wyciągania wniosków na podstawie niewielkiej liczby przesłanek lub pomimo ich braku. Abstrakcja selektywna charakteryzuje się skupieniem na nieistotnym szczególe, przy jednoczesnym pominięciu ważniejszych aspektów danej sytuacji. Nadmierne uogólnianie odnosi się do wyciągania ogólnych wniosków dotyczących braku wartości, zdolności lub działania na podstawie jednego faktu. Wyolbrzymianie i pomniejszanie to poważne błędy oceny, w których małe negatywne wydarzenia są wyolbrzymiane, a pozytywne pomniejszane. Wreszcie, personalizacja polega na braniu na siebie odpowiedzialności za negatywne wydarzenia na świecie. Chyba bardziej nie da się tego rozłożyć... Podobno, aby pokonać wroga trzeba go dobrze poznać. Ja jestem (chyba) zdania, że należ poznać mechanizmy naszych relacji z otoczeniem, naszych natręctw, stresów, myśli i emocji i je po prostu zaakceptować. Jak myślisz? Pozdrawiam i życzę miłego weekendu
  3. O właśnie tak to dziś było, wpisałam w google nerwica natręctw. Moja historia jest jak setki innych i przebiega tak samo, płyty chodnikowe, liczenie kafelków, zapalanie i gaszenie światła, poczucie wiecznej obserwacji, sprawdzanie po 10 razy drzwi, kurków, okien, mycie rąk... i tak w nieskończość. Miliony przymusów, które musze spełniać. Tłumacze sobie, ze to „dmuchanie na zimne”, wiecie, przecież wrócenie się i dotkniecie drzewka nic nie kosztuje, a być może uratuje sobie albo komuś życie! Paranoja! Mam 20 lat, studiuje, mam znajomych, uczestniczę w swoim życiu jak normalny człowiek, mam wszystko! Tego z zewnątrz nie widać, to jest w środku mnie. Różnica polega na tym, ze każdy dzień pochłania mi 100 razy więcej energii, niż tym, którzy nie musza pamiętać żeby skrzyżować palce przechodząc miedzy słupami hehe... Nie musze się przyglądać Twojemu postowi Above, bo widzę tam siebie... Opowiem Wam cos, zachorowałam. Pół roku temu trafiłam do lekarza, ot tak, nawet nie pamiętam, dlaczego i się zaczęło. Okazało się ze mój organizm produkuje straszne ilości kortyzolu, to hormon stresu, jest wydzielany w sytuacjach „kryzysowych”, w dużych ilościach przez max 20 min, a normalnie rano mamy go więcej, wieczorem spada itd. Przez dwa miesiące bujałam się od badania do badania. Średnio raz w tygodniu słyszałam wyrok. Guz. Może nadnerczy, może przysadki, może... i tak w kółko. Miałam USG chyba każdej części ciała, tomografia, krew dwa razy dziennie, wszystko! I nic! Nic nie znaleźli .Oprócz cyferki na kartce z wynikami badania krwi nie mam żadnych objawów!!! Ani w środku ani na zewnątrz! Nic.. Zmieniłam lekarza, powiedział mi, ze to żadna patologia, powiedział, ze to jest we mnie! Dostałam tonę lęków, na wyrównanie tego wszystkiego na sześć miesięcy, ale zacząć musze od tego, co jest we mnie. Pytał się mnie czy cos się stało ostatnio w moim życiu przykrego, tragicznego... nic nie przychodziło mi do głowy. Fakt, miałam nawrót depresji, ale wydawało mi się, ze to nie miało żadnego wpływu, a jednak. I nie tyle, co miało jakiś wpływ, co było po prostu jego przyczyną. Później dopiero się dowiedziałam, że to jeden wielki łańcuch, paranoje, natręctwa i stres jemu towarzyszący, depresja i na końcu wyraźne zmiany w funkcjonowaniu organizmu. Podobno organizm tak się „broni”. Są leki, wierze, że pomagają, mam nawet dwie recepty na leki psychotropowe, których nie zrealizuje. Ja tak mam, postanowiłam, ze nie będę się „ogłupiać”. Choć to pewnie mój błąd. Moja rada? Staram się i choć czasami chce umierać, walczę. Najgorzej być niewolnikiem własnego ja. Nic się nie stanie jak nie zamkniesz drzwi, nic! Rzeczywistość jest taka, jaką ją widzimy i kreujemy, jeśli chcesz widzieć konsekwencje z niewykonania rozkazu to je widzisz, a jeśli chcesz zachorować, zachorujesz tak jak ja.
×