Widze, ze ogarnal mnie nieskonczony egoizm. Fatalnie traktuje osoby, ktore sa zmuszone do tego by ze mna przebywac a jak juz ktos powie cos zlego na moj temat np. ze nic nie robie to mam ochote dac w "pysk" tej osobie i niestety czasami tak robie. Nie panuje nad soba. Mysle o tym jak bardzo jestem beznadziejna i jak bardzo zrujnowalam swoje zycie (niestety, kiedys mialam problem narkotykowy). Teraz jestem studentka, uwazam, ze wiele osiagnelam poniewaz narkotyki powaznie nadwatlily poczucie wlasniej wartosci i jeszcze 5 lat temu nie uwierzylabym w to, ze pojde na studia. Niestety, teraz chce to wszystko zniszczyc a co za tym idzie pewnie zalamie sie tak, ze wroce z powrotem do nalogu- moze tak to dziala. Od mniej wiecej 8 lat cierpie na chroniczny brak energii ale gdy mam juz powazny kryzys zjawiam sie u psychiatry- co konczy sie terapia farmakologiczna. Wtedy "rzucam" nieodwracalnie partnerow bo wydaje mi sie, ze ich nie kocham klade sie do lozka i leze calymi dniami ogladajac durne programy w TV. Nie myje sie, jem byle co itd. psychiatrzy nie analizuja mojego zycia wiec trudno mi uwierzyc w to, ze po 15 minutach moga stwierdzic ze to depresja. Poza tym nie mam tzw. "dolow" tylko fizycznie czuje sie do bani. Chodze skrzywiona, wszystko mnie boli, jestem bardzo slaba. Moze to nerwica? Juz sama nie wiem.