Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mia_

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Mia_

  1. Z doświdczenia wiem, a biorę fevarin od 4 lat, że lek ten odstawiać należy baaaaardzo powoli i delikatnie. Ja zmniejszałam dawkę maksimum o 25 mg. i nie zawsze było dobrze. Raz zdarzyło mi się zapomnieć o braniu leków ( biorę 150 mg na dobę) i mój stan drastycznie się pogorszył - do tej pory nie doszłam do siebie. Lek jest dobry tzn. poprawia samopoczucie, zmniejsza lęki (nie eliminuje), zmiejsza objawy somatyczne, ale należy bardzo powoli go odstawiać, ponieważ skutki mogą być fatalne.

  2. Uwierz mi jest szansa, że z tego wyjdziesz, jestem pewna! Widzisz ja mam te same objawy co ty - i nie trwają wiecznie teraz męczyłam się miesiąc i już jest lepiej, choć oczywiście nie zupełnie. To ci nie przejdzie w mgnieniu oka, musisz z tym walczyć. W moim przypadku dużo daje rozmowa i terapia. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo pomogła mi osóbka poznana właśnie na tym forum. Wiem, że jest ogromnie ciężko, ale musisz mi wierzyć, że będzie lepiej.

    Biorę te same leki, które ty brałeś i widzisz u mnie ostatnio zadziałałt dopiero po 4 tygodniach. Trzeba czasu!I uważam, że źle zrobiłeś odstawiając fevarin - przynajmniej tak nagle. Ja również swego czasu tak zrobiłam i później naprawdę żałowałam - wpadłam w taki stan, w jakim jeszcze nie byłam. Takie nagłe odstawienie może mieć ciężkie skutki. Spytaj zresztą psychiatry - ta kobieta jest naprawdę wspaniała - podejrzewam, że leczyłam się u tej samej osoby, gdy mieszkałam w na Opolszczyźnie. Spróbuj do niej zadzwonić, spytać, zawsze możesz się udać do szpitala psychiatrii i neurologii - tam przyjmują 24 godziny na dobę. Nie poddawaj się naprawdę.

    Widzisz ja robię to samo z nożami, zresztą planuje jeszcze pozbycie się ich : ) jaknarazi posługuję się tylko takim małym stołowym. I wiem, że nikomu nie zrobię krzywdy, a to tylko moje głupie myśli, które muszę oswoić. Trzymaj się i nie poddawaj.

  3. No cóż, jestem tutaj chyba rekordzistką - biorę fevarin już 4 rok. Jest to stosunkowo słaby lek, działa powoli, ale przynosi efekty. Może silnie obciążyć wątrobę, dlatego psychiatra powinien co jakiś czas kierować na badanie krwi (nie pamiętam konkretnych nazw, ale te same badania wykonuje się na przykład przy zażywaniu pigułek antykoncepcyjnych. Przy pierwszym ataku a więc ok. 4 lata temu fevarin zaczą na mnie działać juz po tygodniu i stopniowo sytuacja się ustabilizowała do tego stopnia, że zapomniałam o chorobie. Oczywiście uczęszczałam także na psychoterapię i myśle, że stąd tak pozytywny skutek. Później miałam ataki (cierpię na NN i depresję), ale trwały one ok. tygodnia i nie były już tak silne, jak na początku. Z czasem zeszłam do 50 mg na dobę (brałam nawet 300 na dobę). I jakieś dwa m-ce temu zaczęłam nieświadomie odstawiać lek - tak wspaniale się czułam, że nie zdawałam sobie sprawy, że robię coś głupiego. I po miesiącu byłam w takim stanie, że nyślałam, że nie dam juz rady. Psychiatra na nowo poleciła dawkę 100 mg na dobę - po dwuch tygodniach nie widziałam efektów, choć te powinny się po takim czasie pojawić. Zaczęłam brać po 150 mg - efekty zaczęły się powoli pojawiać, choć natręctwa nie zniknąły zupełnie. Od razu jednak ustąpiły objawy somatyczne. Jeżeli chodzi o skutki uboczne, to u mnie pojawił się jadłowstręt, który z czasem minął. No i zaczęłam przesypiać całą noc, bo zawsze miałam z tym problem. Jednak w ciągu dnia też jestem senna. Pozdrawiam wszystkich cieplutko.

  4. Zzgadzam się z Różą! świeże powietrze i delikatne słońce (takie jak teraz) są niezastąpione. Przynajmniej mi poprawiają nastrój, sprawiają, że mam więcej energii. I jeszcze jeden wypróbowany przeze mnie sposób to pływanie - nic tak nie pozwala pozbyć się negatywnej energii, jak ten sport. Choć ja sama spacerować i pływać daję radę, gdy zaczynają działać tabletki, bo gdy atakuje mnie jakieś cholerstwo nie mam ochoty na nic - zresztą wiecie, co mam na myśli. Pozdrawiam wszystkich cieplutko.

  5. Witajcie. No cóż Lucy - ja mam podobne doświadczenie z Centrum Psychoterapii na Sobieskiego (bo to chyba o nie chodzi). Najpierw czekałam dwa tygodnie na wizytę, gdy do niej doszło okazało się, że pani ma tylko dla mnie chwilkę, bo dziś jest jakaś zabiegana - zrobiła pobieżny wywiad i tyle. A i umówiła mnie na spotkanie za kolejne 2 tygodnie. Współczuję ludziom, którzy potrzebują natychmiastowej pomocy. Na prywatne wizyty mnie nie stać. Nie mam wyboru, muszę czekać. Zobaczymy, ponoć to specjaliści. Ja choruję od prawie 4 lat i w ostatnim miejsiącu objawy się strasznie nasiliły, choć przez długi czas było po prostu wspaniale. Na nowo biorę leki i trochę pomogły. Czytając was, wraca mi nadzieja. Dzięki, że jesteście. Właśnie wyrabiam w sobie świadomość choroby - jest coraz lepiej - dziękuję Jakubie. Pozdrawiam was cieplutko.

  6. Oj, ja również wszystkich witam. Jestem z Wami od dłuższego czasu, ale jak do tej pory nie miałam odwgi pisać. Jest mi tak ciężko...Ale cóż...

    Pozdrawim wszystkich cieplutko :smile:

×