pilnie potrzebna rada, najlepiej ze strony eksperta.
Witam.
Chciałam podzielić się moim problemem, a raczej spostrzeżeniem. Od pewnego czasu podejrzewam u siebie nerwicę i chciałabym dowiedzieć się jak powinnam sobie z tym radzić i jakie działania podjąć w tym kierunku.
Na początek opisze po krótce moją sytuację. Problemem jest u mnie sytuacja rodzinna, ktora nigdy nie była i wciąż nie jest właściwa. Moja mama od wielu lat ciepri na nerwicę a za wiele niepowodzeń w jej życiu zostałam obarczona ja. Często zdarzały się kłotnie, w których padało wiele przykrych słów zarówno z mojej jak i z jej strony. Ale nie poddawałam się, nawet w przypadku jej próby samobójczej. Lecz sytuacja w tym momencie się skomplikowała, wyjeżdzam na studia więc od dobrych kilku miesięcy martwię się wszystkim naraz. Tak więc martwiłam się tym że mama, która boi się zostawać sama w domu, szczególnie w nocy (nie mówiąc już o dłuższych wyjazdach), nie zaakceptuje mojego wyjazdu na studia, nie poradzi sobie z samotnością oraz swoją chorobą. Co za tym idzie zaczęłam się stresować tym że będę musiała przerwać studia bądź ciągne obawiać się o jej zdrowie i życie. Do tego doszły stresy związane ze zmianą szkoły, oraz strach przed tym, że nie utrzymam się na (nie łatwych) studiach.
Do pewnego czasu radziłam sobie z tym wszystkim, dopóki nie zaczełam miewać silnych i częstych bóli brzucha, częstych, wielogodzinnych mdłości, uczucia "guli w gardle" a ostatnio nawet drżenia rąk. Dodam tez że zdarzają mi się nocne napady paniki, oraz strach przed tym że umrę i nie przeżyje nocy. Ciągle wydaje mi się że umrę młodo, a moje życie nie zmieni się na lepsze, oraz że nigdy nie założę wymarzonej, szczęśliwej rodziny (bo nie potrafię sobie tego nawet wyobrazic). W dodatku ciągle czuje się przytłoczona, każda błahostka którą się w jakikolwiek sposób przejmę, powoduje u mnie wyżej wymienione objawy. Tak więc aby nie myśleć o tym co mnie czeka, uciekam się do wyjsc ze znajomymi oraz (niestety) picia alkoholu. Takie zycie stało się strasznie męczące. Za okolo 2 tygodnie wyjeżdżam na studia i jeśli zdecyduje się podjąć jakieś kroki w tym kierunku, to uczynie to dopiero tam.
A na ten czas chcialam zapytać:
Czy mam doczynienia z nerwicą, a jeśli tak to jaką?
W jaki sposób poradzić sobie przez najbliższe dwa tygodnie, aby nie czuć się aż tak "zmęczona życiem"?
Jeśli szukać pomocy, to u psychologa czy psychiatry?
Czy jesli do tej pory zmiana srodowiska wpływała na mnie zbawiennie, to czy warto zaczekać na zmianę srodowiska do pażdziernika, czy lepiej szukać pomocy jak najszybciej?
Pytanie do psychologa
w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Opublikowano · Edytowane przez Gość
pilnie potrzebna rada, najlepiej ze strony eksperta.
Witam.
Chciałam podzielić się moim problemem, a raczej spostrzeżeniem. Od pewnego czasu podejrzewam u siebie nerwicę i chciałabym dowiedzieć się jak powinnam sobie z tym radzić i jakie działania podjąć w tym kierunku.
Na początek opisze po krótce moją sytuację. Problemem jest u mnie sytuacja rodzinna, ktora nigdy nie była i wciąż nie jest właściwa. Moja mama od wielu lat ciepri na nerwicę a za wiele niepowodzeń w jej życiu zostałam obarczona ja. Często zdarzały się kłotnie, w których padało wiele przykrych słów zarówno z mojej jak i z jej strony. Ale nie poddawałam się, nawet w przypadku jej próby samobójczej. Lecz sytuacja w tym momencie się skomplikowała, wyjeżdzam na studia więc od dobrych kilku miesięcy martwię się wszystkim naraz. Tak więc martwiłam się tym że mama, która boi się zostawać sama w domu, szczególnie w nocy (nie mówiąc już o dłuższych wyjazdach), nie zaakceptuje mojego wyjazdu na studia, nie poradzi sobie z samotnością oraz swoją chorobą. Co za tym idzie zaczęłam się stresować tym że będę musiała przerwać studia bądź ciągne obawiać się o jej zdrowie i życie. Do tego doszły stresy związane ze zmianą szkoły, oraz strach przed tym, że nie utrzymam się na (nie łatwych) studiach.
Do pewnego czasu radziłam sobie z tym wszystkim, dopóki nie zaczełam miewać silnych i częstych bóli brzucha, częstych, wielogodzinnych mdłości, uczucia "guli w gardle" a ostatnio nawet drżenia rąk. Dodam tez że zdarzają mi się nocne napady paniki, oraz strach przed tym że umrę i nie przeżyje nocy. Ciągle wydaje mi się że umrę młodo, a moje życie nie zmieni się na lepsze, oraz że nigdy nie założę wymarzonej, szczęśliwej rodziny (bo nie potrafię sobie tego nawet wyobrazic). W dodatku ciągle czuje się przytłoczona, każda błahostka którą się w jakikolwiek sposób przejmę, powoduje u mnie wyżej wymienione objawy. Tak więc aby nie myśleć o tym co mnie czeka, uciekam się do wyjsc ze znajomymi oraz (niestety) picia alkoholu. Takie zycie stało się strasznie męczące. Za okolo 2 tygodnie wyjeżdżam na studia i jeśli zdecyduje się podjąć jakieś kroki w tym kierunku, to uczynie to dopiero tam.
A na ten czas chcialam zapytać:
Czy mam doczynienia z nerwicą, a jeśli tak to jaką?
W jaki sposób poradzić sobie przez najbliższe dwa tygodnie, aby nie czuć się aż tak "zmęczona życiem"?
Jeśli szukać pomocy, to u psychologa czy psychiatry?
Czy jesli do tej pory zmiana srodowiska wpływała na mnie zbawiennie, to czy warto zaczekać na zmianę srodowiska do pażdziernika, czy lepiej szukać pomocy jak najszybciej?
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.