-
Postów
35 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez crazymajka
-
Noopii wiem że dobrze radzisz.. wiem, jak byłam na początku relacji niedostępna, tajemnicza to on wariował.. ale jeśli dałam mu już dowód,że ma mnie w garści,że jestem na każde jego zawołanie i teraz znów będę tą niedostępną Kobietą czy to nie zepsuje relacji? nie ze złości się? no i czy tak wogóle idzie?? narazie jest na imprezie jakiejś rodzinnej i czuje się dobrze.. wiem gdzie jest i nie zamierzam do niego pisać czy wydzwaniać.. on jest osobą co także potrzebuje dużo uwagi i czułości ale tylko wtedy kiedy on tego chce.. a może poprostu to ja poniżyłam się przed nim i on robi co chce.. boje się mu sprzeciwić bo boje się go urazić, zgadzam się na wszystko co chce.. chce bym w środe przyjechała na noc bo w czwartek jedziemy załatwić rano co nie co.. nie chce być na noc.. choć wiele razy u niego byłam, ale wygodniej mi będzie przyjechać do niego rano, ale boje sie mu to oznajmić.. bo powie mi,że mi nie zależy na nim.. że nie chce z nim spędzać nocy jeśli widzieliśmy się w sobote rano.. manipuluje mną by było na jego... boje się, bo ostanio gdy troszke wypił na ognisku zadzwonił do mnie i wszystkie swoje żale mi powiedział.. teraz też wypije.. boje się,że znów będę słyszeć jakieś żale a wystarczająco czuje się śmieciem A może o 22 jak ( mam nadzieje) jeszcze nie zadzwoni to napisze smsa,że ide spać i odezwe się rano? wtedy unikne jego telefonu.. gorzej jeśli zadzwoni szybciej mam nie odebrać? ale mieszkam w mieszkaniu, dlaczego bym miała nie odebrać? jak on wie,że siedze w domu i nigdy nigdzie nie wychodzę.. ah dupa blada.. skąplikowane to.. a co ja? ZNÓW SIĘ BOJĘ -- 15 sie 2011, 16:38 -- halenore.. miej go w dupie.. on jest pasożytem emocjonalnym i ch*j z nim ;-)
-
ja nie mam przyjaciół.. albo Ci co są mają ograniczony czas bo mają ukochanych i z nimi spędzają czas... dlatego siedze ciągle na necie.. aż oczy mnie bolą.. ja już chyba go zamęczyłam, czasem mam uczucie,że naprawdę jest ze mną z litości, kiedyś był ze swoją eks dłużej niż chciał bo była w potrzebie i nie chciał jej tak zostawiać.. może to samo robi ze mną?
-
Noopii Tobie łatwo się pisze ale mam osobowość zależną trudno mi żyć bez niego.. jak go nie ma mogę cały dzień w łóżku spędzić i wtedy zamartwiam się o niego :/ mam lęk,że nie zadzwoni,że odejdzie jak nie będę istnieć.. tzn. dzwonić itp. :/ masakra.. a Ty jak często widujesz się ze swoją dziewczyną??
-
doszłam do wniosku,że lepiej nie będę zwierzać mu się z moich uczuć.. zaczęłam pisać pamiętnik.. tam wszystko wylewam co boli mnie w serduszku.. eh doszedł kolejny lęk.. 3 razy oblałam pewien egzamin na studiach.. za miesiąc 4 próba a ja? nic się nie uczę.. nie jestem w stanie.. mam koszmary,że oblałam.. że znów jestem do niczego.. panikuje... i paraliżuje mnie to do nauki.. a i lenistwo.. bez sens robienia czegokolwiek.. eh chłopak zajęty swoimi sprawami.. kiedy walczę o spotkanie on ciągle nie ma czasu.. ciągle musi coś zrobić.. powiedziałam mu,że czuje jakby był mną zmęczony i chce odpocząć, on zaprzecza ale ja czuje inaczej.. a moja intuicja nigdy nie zawodziła :/ zawsze dobrze przeczuwałam uczucia mężczyzn.. bo niby dlaczego po 3 spędzonych razem dniach ( i jednej histerii) on teraz nie ma wogóle czasu.. bo to bo tamto.. coś tu nie gra.. :/
-
też tak zrobie.. we wtorek wizyta.. eh boje się,że mi mimo wszystko nie pomogą.. leczyłam się w tym ośrodku na anoreksje, cóż nie było to idealne, ale wiem że mają grupę terapeutyczną dla nerwowców dlatego tam wróciłam.. nie wiem czy dobrze, ale nigdzie indziej nie ma takiego typu pomocy. -- 14 sie 2011, 20:18 -- http://www.youtube.com/watch?v=oPeOAXZIsEI&feature=related cała prawda o mnie.. z różnicą,że ja nie biorę pieniędzy za seks tylko żebram o miłość by mnie kochano i nie opuszczono :/
-
nie wiem czy mnie kocha.. on odpowiada tylko,że bardzo mu na mnie zależy i bardzo mnie lubi.. ale słowo "kocham" jest dla osoby z którą będzie chciał być do końca życia.. ale nie o tym mowa.. mimo wszystko mam przeczucie jakby do niego to nie docierało.. on ciągle powtarza,że sobie wmawiam tą nerwicę.. tylko jak ostatnio z nim rozmawiałam że biore leki które mają skutki uboczne i ta terapia to też koszt choćby podróży do innego miasta.. nie robiłabym tego tylko po to aby zwrócić na siebie uwagę.. za wysoka cena za tylko zwrócenie uwagi tym bardziej że mam wielu wielbicieli, nie on to inny da mi uwagę.. to nie egocentryzm ale starałam się mu wytłumaczyć,ze nie chodzi tu o zwrócenie uwagi.. eh fakt.. po rozmowie wpadłam w histerie że przez leki antydepresyjne mam problemy z seksualnością.. to mnie przytulił i wyjaśnił,że nie mam się czym przejmować,że to minie.. oczywiście szybko się uspokoiłam i czułam się spokojna... to wiele dla mnie znaczyło.. ale zależy mu chyba.. bo gdy waliłam głową o ścianę czy wzięłam nóż aby się pociąć a on mi go wyrwał lub gdy rzucałam krzesłami on nadal ze mną jest.. dlatego wiem jak jest cenny i tak cholernie się boję go stracić boli mnie to,że on nawet nie chce czytać o tej chorobie.. dowiadywać się.. słuchać mnie.. i chyba nigdy ze mną nawet na terapie nie pojedzie.. choć ostatnio pokłóciliśmy się i powiedziałam mu,że o niczym nie będę mu mówić to on znów odparł to po co on jest? ja nie wiem, z jednej strony chce mi pomóc a z jednej uodpornić i nie chuchać i dmuchać na mnie.. nie rozumiem go
-
Noopii tylko ja nie wiem jak.. we wtorek ide do psychologa który stwierdzi czy indywidualna terapie czy grupowa.. wolałabym grupową.. mimo wszystko aby porozmawiać na żywo z innymi.. ja to wszystko znam w teorii ale jak przychodzi lęk ciach.. robie głupie rzeczy a potem mam wyrzuty sumienia bo wiem,że to złe ja nie wiem jak mam sie zmienić...
-
ale jak radzić sobie sama?? zanim dowiedziałam się o nerwicy starałam sobie sama wszystko poukładać.. pomagało ale na chwilkę, a ja mam dość " dobrze na chwilkę" :/ chce na dłużej.. a nawet na zawsze.... wiem ze nikt nie lubi biadolenia, ciągłego smutku czy ciągłych problemów... on pyta się mnie od razu jak widzi smutną minę co jest.. ale gdy mówię co jest.. tak jakby nie słyszał mnie.. wtedy pragnę przytulenia a on robi to co robił zanim mu powiedziałam dlaczego jestem smutna.. jakby nie usłyszał.. powiedział mi kiedyś że dlatego abym sama sobie z tym poradziła bo on nie może być na każde moje zawołanie... ma racje.. moja mama ze mną " się ciaćka" a potem jak dostaje krytyke czy mało zainteresowania panikuję.. może coś odwrotnego postawi mnie na nogi choć będzie o wiele bardziej boleć już bardzo boli.. zadzwoniłam do niego,że mi smutno... rozmawiał ze mną.. ale pow. że nie wie jak mi pomóc a i on sam ma nie za dobry humor... i nadal jestem na tym samym etapie plus wyrzuty sumienia,że znów zaprzątam mu głowę i jestem JEDNYM WIELKIM PROBLEMEM.. choć centymetrów nie mam za wiele ;-) Razem na terapie? nigdy w życiu.. mam wrażenie że terapia, psychiatra równa się dla niego szpital psychiatryczny a przecież ja nie jestem wariatką.. tylko udaję chorobę aby zwrócić na siebie uwagę.. że tak naprawdę nie czuje lęku ale udaje histerie.. panikę... Czasami fakt.. wyolbrzymiam dane odczucia aby on się mną zajął.. zatroszczył a nie był zimny jak lód.. dlatego jak pisałam.. to nerwica lękowa osobowości zależnej boje się dorzucenia.. boje się,że mama czy on mnie opuszczą czy to śmierć czy zwykłe odejście.. tata uciekł do Niemiec zanim się narodziłam ze swoją rodziną ( gdyż ja jestem dzieckiem romansu) i chyba dlatego boje się jakiegokolwiek odrzucenia.. dlatego strasznie staram się trzymać każdego partnera blisko choć wiem że właśnie ten brak oddechu powoduje,że uciekają ( sami po zerwaniu mi to oznajmiali) ale ja nie umiem inaczej.. tak strasznie boje się opuszczenia że panikuje i robie bardzo głupie rzeczy..
-
właśnie.. nie chce być dla nikogo problemem dlatego też zdecydowałam się na leczenie, przeszłam już przez anoreksje, która też jest rodzajem nerwicy.. wielu ludzi mnie zostawiło bo myślało,że moje histerie i napady paniki to charakter... ja sama siebie potępiałam.. nienawidziłam siebie... aż w końcu przyszedł moment gdzie pojawił się lęk przed wszystkim.. poszłam do specjalisty i buum diagnoza..moja mama mi wierzy, wspiera mnie choć sama czasem ma dość.. a mój partner.. nie wiem czy on mnie kocha.. on sam tego nie wie.. kiedyś wyznał mi miłość jak nie byliśmy razem.. a teraz gdy jesteśmy on zastanawia się co do mnie czuje... smutne to, ale trwam przy tym bo wierzę w niego i w jego uczucie bo wielu już by odeszło a on trwa choć ma dość... nie wiem co mam robić.. czuje się teraz fatalnie.. nawet nie wiem czy mam do niego zadzwonić że mi smutno i źle.. a jak nie zrozumie? zdenerwuje się.. nie wiem co w takim momentach mam robić.. mówić.. czy udawać?
-
witam was kochani nerwowcy :) Jestem tu nowa chodź od jakiegoś czasu czytam na forum co nie co. Stwierdzono u mnie to co u was, nerwicę lękową. Straciłam przez nią wielu ukochanych osób ( partnerów) bo myśleli,że to mój charakter, ja zresztą też, a tym czasem to choroba ( podobno uwarunkowania biologiczne). Ale do rzeczy. Jestem teraz w związku, cóż ciężki to związek a i długa historia. Ale dogadujemy się coraz to lepiej i jest super, choć jest jeden MINUS. On nie wierzy w moją chorobę, twierdzi,że to sobie wymyślam aby zwrócić na siebie uwagę, aby się mną opiekowano.Fakt kiedy czuje się "zapomniana" czuje się nie potrzebna i zła. a innym razem powiedział mi że nawet jeśli to prawda to muszę sama sobie z tym poradzić bo on nie będzie przy mnie zawsze i muszę być silna, ma rację.. ale on jak dostaje ataków paniki czy histerii nawet mnie nie przytula, staje się zimny jak lód, podobno po to abym poradziła sobie z tym sama.. choć ciężko mi jest.. całe życie byłam lękliwym dzieckiem, straciłam wielu partnerów, biorę leki, za niedługo zaczynam psychoterapie ale smutno mi,że nie mogę dzielić się z nim swoimi uczuciami.. udawać,że się nie boję.. że jestem silna.. wtedy gdy potrzebuje się "schować". Nie wiem co mam robić?? on nawet nie chce czytać książek czy artykułów o tym.. unika tego tematu bo ciągle uważa,że to tylko zwrócenie na siebie uwagi :(POMÓŻCIE!!