Skocz do zawartości
Nerwica.com

Limba81

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Limba81

  1. Dla mnie bycie DDA w życiu zawodowym ma swoje plusy i minusy, plusy są takie, że jak niektórzy pisali potrafię być kilka kroków przed innymi, łatwo się adaptuję do nowych warunków, ogólnie jestem lubiana w pracy, bo przecież taka obowiązkowa, sumienna, łatwo wzbudzam zaufanie. Minusem jest na pewno to, że nie mam instynktu samozachowawczego, tak jak w miejscu, gdzie teraz pracuję... firma upada, nie mamy pieniędzy na towar, masę długów, większość pracowników dawno pouciekała, dwóch ostatnich, poza mną, zwolnił szef, bo już nie byli potrzebni, a ja wciąż się tłumaczę z naszych zadłużeń, świecę przed klientami oczami dlaczego nie realizuję ich zamówień, czekam tygodniami na swoje wynagrodzenie i to moje głupie poczucie obowiązku i lojalności wobec firmy :/ - kalki wyniesione z domu.
  2. dobrze powiedziane w końcu to tylko następne słowa - które nic nie zmieniają. to co najważniejsze, to działanie i zmiana siebie samego - nie innych. Ja w poczuciu: "nie czuję się zraniona, współczuję" żyłam kilka lat. I u mnie było to złudzenie. Wydawało mi się, że można ot tak przejść sobie w moim przypadku nad tym wszystkim do porządku dziennego, zamieść pod dywan, wybaczyć, wytłumaczyć sobie, że to przecież nie oni, tylko alkohol w nich i już... Nie jest tak... po kilku latach względnego spokoju i życia w przeświadczeniu, że mnie chyba problem DDA już nie dotyczy, bo przecież sobie jakoś poradziłam, wróciło to wszystko do mnie ze zwiększoną siłą. I teraz mając lat 30 jest mi o wiele trudniej niż jeszcze kilka lat temu, jestem o wiele słabsza psychicznie, choć zawsze uważałam, że dzieciństwo mnie wzmocniło na całe życie. Szukam terapii, pomocy jakiejś, nie radzę sobie ze stanami depresyjnymi, swoim życiem, i wiem jedno... słowa PRZEPRASZAM nie usłyszę, bo moi rodzice już nie żyją... ale wiem, że ono by teraz niewiele zmieniło. Jeśli się uporam z tym wszystkim i zrozumiem NAPRAWDĘ będę w stanie wybaczyć bez ich "przepraszam", bo przy moim całym nieprzerobionym żalu, gdyby teraz stali przede mną i próbowali mnie przeprosić to wiem, że bardzo, ale to bardzo by mnie to bolało, zamiast nieść jakieś ukojenie i oczyszczenie.
  3. Przeczytałam Wasze odpowiedzi w tym temacie... skrobnę i ja kilka słów o moich rodzicach alkoholikach i ich wpływie na moje życie... Pili obydwoje, odkąd pamiętam i pili do samego końca. Ojciec miał 53 lata jak zmarł, matka 45. Mnie udało się jakoś "wyjść na ludzi", głównie dzięki mojemu Chrzestemu Ojcu - bratu matki... w dzieciństwie zdarzało się, że Wujek wpadał do nas, a tam trwała jakaś libacja, albo wszyscy spali pijani, a ja 2, czy 2,5 letni berbeć, brudny, głodny, zostawiony samemu sobie - w takich chwilach zabierał mnie, wywoził do siebie nikomu nic nie mówiąc. Czasem po kilku dniach dopiero ktoś wpadał na pomysł, żeby mnie u Niego poszukać. Życie z rodzicami to była huśtawka - ciągi picia z bijatykami, awanturami, brud, smród i ja ciągle niańcząca ich, niezależnie od wieku, przeplatane okresami normalności kiedy to nadrabiali i "wychowywali" mnie, co bardziej przypominało tresurę. Niewiele mam dobrych wspomnień z dzieciństwa, ale pielęgnuję je jak mogę i wciąż odtwarzam, żeby się nie zatarły. Teraz jestem 30 letnią mężatką, do niedawna wydawało mi się, że szczęśliwą osobą - ustawiłam sobie poprzeczkę odczuwania szczęścia na poziomie "jestem szczęśliwa, że jeszcze oddycham", więc nietrudno było o to... Żyję z mężem, który cierpi na chorobliwą otyłość i choć nie objada się to jednak wszystko się wokół jedzenia kręci, jak kiedyś wokół alkoholu. Mam wrażenie, że trafiłam z deszczu pod rynnę. Moje pamiątki po rodzicach to niepewność siebie, brak wiary we własne siły i brak ambicji, mam też większość z typowych cech DDA i masę nieodkrytych emocji... przeogromną złość, żal, który we mnie siedzi i próbuje wyjść na świat. Mimo, że ich już dawno nie ma, to we mnie ciągłe napięcie i stan pogotowia. I widzę, że nie poradzę sobie z tym sama:/
  4. Limba81

    Tu Limba...

    Dzięki za powitanie :) Vian, pracuję, w biurze, po 9 h dziennie, wolne weekendy, firma jest na skraju bankructwa, a ja jestem jej ostatnim pracownikiem, więc praca też dokłada swoje do mojego poczucia beznadziei. Dzień przeciętny? Po pracy najczęściej nie mam ochoty na nic, od jakiegoś czasu nie cieszy mnie żadne z moich zainteresowań (rysunek, rękodzieło, nauka języka, literatura), godzinkę, dwie spędzam ze znajomymi przy grze online na którą też niespecjalnie mam ochotę, szczęśliwa jestem tylko, jak się mogę już w końcu położyć... ostatnio coraz wcześniej... 21 w łóżku to już norma... Na razie zapisałam się do swojej internistki, zobaczymy co Ona na to wszystko powie...
  5. Limba81

    Tu Limba...

    Witajcie... cieszę się, że znalazłam to Forum. Jestem tu zupełnie nowa i dopiero przeglądam wątki, ale postanowiłam się przywitać. Jestem DDA. Nie wiem, czy mam depresję, ale wiem, że jest mi fatalnie, nie mogę się do niczego zmobilizować. Wróciły migreny, które jakiś czas temu zażegnałam za pomocą Topamaxu (25mg/doba - biorę nadal w profilaktyce migreny), jestem senna, nie mogę w ogóle wypocząć, do tego ciężko mi się do czegokolwiek zmoblizować. Nie wiem, czy histeryzuję i to może jakieś chwilowe obniżenie nastroju? To trwa na razie kilka tygodni. Pozdrawiam ciepło Forumowiczów, Limba
×