we wszystkich szpitalach w których leżeliście a pamiętacie jedynie kilka "łóżek" ludzi którzy z wami leżeli, pomimo tyle spędzonego czasu w szpitalu. Znaczy, że pozostałych zabijano lekiem, bądź specjalną trócizną powodującą że tych ludzi (zabijanych) nie dało się zobaczyć ani zapamiętać. Wiem to bo sam leżałem w szpitalu najpierw w Ochojcu(tu wszystkich pacjentów dobrze pamiętam), później na Korczaka(i tu zaczyna się makabra)podają tam zabijanym jakąś truciznę która sprawia że nie pamięta się pacjenta który leżał z tobą przez jakiś okres w jednej sali. Pamiętam że jak wołali kogoś, kogo było mi bardzo ciężko było dostrzec na "zastrzyk śmieci" to, że ten ktoś przeczuwał zbliżającą się śmierć i był w takim szoku jak wstawał żeby pójść do pokoju gdzie podają ten straszliwy zastrzyk, że nawet butów nie zakładał i szedł boso. Działo się tak ze wszystkimi zaobserwowanymi prze ze mnie pacjentami którzy szli na zastrzyk śmierci. Pamiętam, że jak się spytałem pielęgniarki gdzie jest pacjent którego przed chwilą widziałem, że wybrał się na zastrzyk śmierci(gdyż poszedł boso) to pielęgniarka powiedziała jak gdyby nigdy nic, że jest w domu. Później lekarze już wiedzieli i stali nad moim łóżkiem zastanawiając się co zrobić nie mogli mnie zawołać na ten zastrzyk ponieważ wiedzieli że mam rodzinę, która wiedziała, że leże w tym szpitalu i odwiedzała mnie często. ale za to naszprycowali mnie takimi lekami, których potem nie uwzględniono w wypisie.
Ostrzegam was jak nie macie rodziny i jesteście sami, nie idźcie do szpitala. Przecież można się leczyć z powodzeniem w przychodni(ja tak już będę robił aż do momentu jak wyzdrowieje i lekarz powie mi że nie muszę już brać leków)