Znacie taką "grę" psychologiczną "tak, ale..."? Gdzieś kiedyś o niej czytałam...
No więc...Wierz mi Kiya, że nie łatwo zorganizować opiekę wśród znajomych dla dwójki dzieci...i jak tu się przyznać,że idzie się na wizytę do psychologa?:(Wszyscy powtarzają dookoła, że świetnie sobie radzę z dwójką małych dzieci, więc ciężko przyznać...czasem nawet przed samą sobą, że sobie jednak nie radzę...,że nie daje rady...Czasem myślę, że powinnam być aktorką...świetnie gram przed otoczeniem...Jestem mistrzynią kamuflażu...I tylko mi męża czasem szkoda, bo czasem mu się obrywa, chociaż przecież nie jest niczemu winny, a i tak pomaga mi jak tylko może.No właśnie...co do męża to nie może nawet wrócić wcześniej...a raczej normalnie po 8 godzinach z pracy, żeby mogła wyjść tak jak kiedyś na siłownię...albo, żeby chociaż na godzinę zabrał dzieci z domu, żebym mogła sobie wtedy...no właśnie...poodkurzać bez dzieci, posprzątać, poprasować...itd itp...:(Więc o dniu wolnym męża mogę zapomnieć...nawet z wspólnych wakacji nici...zostają weekendy...chociaż tyle...Od jakiegoś czasu przestałam planować..., bo i po co...no chyba, że planuje co jutro zrobię dzieciom na obiad...
Koło się zamyka...:(Wiem, że muszę się wziąć w garść...zacisnąć zęby i do przodu...jutro też jest dzień...kto wie, może jutro obudzę się i znów będę miała w sobie dużo pozytywnej energii...tak jak kiedyś...Kiedyś...