Skocz do zawartości
Nerwica.com

jakim11

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jakim11

  1. Hej Nie wiem juz czy jestem profesjonalistą. To jest problem właśnie w mojej pracy. Szefostwo u mnie raczej dobija pracowników niż ich docenia. Działa na zasadzie: "jesteście beznadziejni, ale ja was trzymam, więc docencie to". Np. ten Y - kierownik z 12 letnim stażem pracy przy urządzeniach, zamiast szkolić tych naszych młodych pracowników technicznych, to woli ich o***dalać, ganiać od jednej roboty do drugiej i wiecznie narzekać jacy oni są beznadziejni. Mnie (z wykształceniem wyższym inżynierskim), przyjęto bo firma wtedy miała się jakoś szybko rozwijać. Oczywiście cały czas firma kuleje. Moja praca, czyli projektowanie (elektryczne, mechaniczne) i tworzenie dokumentacji technicznej uważana jest za mało przydatne siedzenie za biurkiem. Siedzę w biurze więc dokładają mi różne zadania i to w sposób chaotyczny (robię jedno, nagle muszę robić drugie). Oprócz spraw, które wymieniłem prowadzę więc dział handlowy i dział ofert. Problemem jest brak jasnych oczekiwań wobec mnie ze strony kierownictwa. Nie wiem więc czy wywiązuję się ze swoich obowiązków jak należy. Jak już pisałem, straciłem już zdolność oceny moich umiejętności. Nie wiem, czy jestem dobry ale nadmiar obowiązków i chaotyczny harmonogram utrudniają mi to. Czy może jestem po prostu beznadziejny, mało zdolny i leniwy. Czasem też wydaje mi się, że jestem tam "persona non grata" - był przecież czas, że grożono mi zwolnieniem (ale nie zrobili tego przez wzgląd na mojego ojca). Stany depresyjne przeżywałem już wcześniej. Zacznę od tego, że poszedłem na studia na politechnikę nie do końca zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. Nie lubiłem swoich studiów, choć wmawiałem sobie że lubiłem. Ponadto moi rodzice oczekiwali, że zrobię karierę naukową. Studia szły mi dobrze. Niestety na V roku przeżyłem załamanie nerwowe. Pojechałem na stypendium za granicę, które miało być zwieńczeniem moich studiów i przepustką do kariery. Niestety okazało się, że na tym dobrym uniwersytecie zupełnie sobie nie radzę. Ledwo się przez to wszystko prześlizgnąłem. Zdałem jakoś tam wszystkie egzaminy a po powrocie obroniłem magisterkę. Niestety koszty psychiczne tego wszystkiego były duże. A jeszcze dobija mnie pewien fakt. Na 4 roku studiów kolega mnie wkręcił do dorywczej pracy w firmie działającej w branży energetyki wiatrowej. Pracowałem tam co prawda tylko przez wakacje ale podobało mi się tam i tam mnie też docenili. Chcieli żebym u nich pracował na stałe. Po powrocie z zagranicy byłem u nich na rozmowie i miałem tam pracować. Niestety rozmyśliłem się, stchórzyłem ,przestraszyłem się charakteru tej pracy (praca w delegacji, w terenie) i jeszcze za namową ojca ( że to jego dawny znajomy, etc) poszedłem tam gdzie jestem teraz. I gdy czasem o tym wszystkim sobie myślę to po prostu odechciewa mi się wszystkiego. Pozdro
  2. Witam Was wszystkich To mój pierwszy post na tym forum. Nie wiem od czego zacząć w opisie samego siebie tutaj. Problemy ze sobą mam od zawsze. Jednak tu chcialem się tu skupić na problemie, ktory mnie ostatnio trapi - depresja przez pracę. Mam prawie 27 lat, ponad 2 lata temu skończyłem politechnikę. Od ponad 2 lat pracuję też w pewnej firmie. Firma jest mała; zatrudnia ok. 20 pracowników i jest rodzinna - szef jego córka i syn oraz siostrzeniec bezpośrednio wpływają na firmę. Firma zajmuje się wykonywaniem urządzeń w przemyśle. Problemem jest atmosfera w pracy. Odkąd tam pracuję firma nie prosperuje dobrze, a w tym roku to już jest naprawdę słabo. Do tego dochodzi rodzinka, która robi dużo szumu a mało konkretu. Syn (nazwijmy go X) szefa ma niby kierować firmą w imieniu taty, niestety robi to dość nieporadnie - w sprawach firmy prawie w ogóle się nie orientuje, siedzi przed laptopem i oglada jakieś głupoty lub pisze magisterkę na swoje zaoczne studia mgr. Jego kuzyn (siosterzniec szefa, nazwijmy go Y) to z wykształcenia monter i konserwator urządzeń. Oficjalnie pełni rolę brygadzisty i kierownika montażów/remontów. W praktyce to robi co mu się podoba i nie nadzoruje ani nie bierze odpowiedzialności za nadzorowane roboty. Oczywiście jest tak, że wszystkie konsekwencje i odpowiedzialność spada na pracowników niskiego szczebla. Oczywiście jest tak, że z rodzinką (głównie X i Y) nie można się dogadać i praca z nimi to męka. Oni wymagają od Ciebie perfekcji ale Ty nie możesz liczyć w zamian na nic i jeszcze musisz tyrać za nich i za nich brać odpowiedzialność. Pozatym jestem tam utwierdzany w niskim poczuciu własnej wartości. Mam poczucie winy i stany depresyjne. Ja pracuję jako inżynier elektryk projektant, ale moja rola w tej firmie jest niepewna. Rok temu chcieli mnie nawet zwolnić. Zostałem pewnie dla tego, że szef zna mojego Ojca ze studiów. Nie lubię tej pracy przez atmosferę jaka tam panuję. Przez tę pracę upadła moja samoocena i nasiliły się odczucia beznadziei i bezsilności. Z drugiej strony trzeba napisać, że mam tam umowę o pracę, zarabiam trochę powyżej średniej krajowej, mam auto służbowe. Pensję mam wypłacaną bez opóźnień. W firmie nie ma raczej też problemów z urlopami/wolnymi etc. Minus jeszcze jest taki, że niespecjalnie sie tam rozwijam zawodowo i z wiadomych względów perspektywy na awans żadne. Myśle o zmianie pracy praktycznie od kiedy tam trafiłem. Boję się jednak niepewnego rynku pracy,etc. Mój problem polega na tym, że straciłem trzeźwą ocenę sytuacji;z jednej strony chcę stamtąd uciec z drugiej strony jestem bardzo niepewny siebie i mam poczucie , że gdzie indziej może mi nie wyjść. Niektórzy (w tym rodzice) mówią mi, że powinienem się cieszyć, że mam pracę w zawodzie o która w tych czasach nie jest łatwo. Z drugiej strony myślę, że ukończyłem studia z dobrymi wynikami (byłem nawet na stypendium zagranicznym), znam j. ang a pracuję w jakiejś takiej firemce i nie widzę dla siebie perspektyw na przyszłość. Nie wiem juz co robić.
×