Hej
Nie wiem juz czy jestem profesjonalistą. To jest problem właśnie w mojej pracy. Szefostwo u mnie raczej dobija pracowników niż ich docenia. Działa na zasadzie: "jesteście beznadziejni, ale ja was trzymam, więc docencie to". Np. ten Y - kierownik z 12 letnim stażem pracy przy urządzeniach, zamiast szkolić tych naszych młodych pracowników technicznych, to woli ich o***dalać, ganiać od jednej roboty do drugiej i wiecznie narzekać jacy oni są beznadziejni.
Mnie (z wykształceniem wyższym inżynierskim), przyjęto bo firma wtedy miała się jakoś szybko rozwijać.
Oczywiście cały czas firma kuleje. Moja praca, czyli projektowanie (elektryczne, mechaniczne) i tworzenie dokumentacji technicznej uważana jest za mało przydatne siedzenie za biurkiem. Siedzę w biurze więc dokładają mi różne zadania i to w sposób chaotyczny (robię jedno, nagle muszę robić drugie). Oprócz spraw, które wymieniłem prowadzę więc dział handlowy i dział ofert. Problemem jest brak jasnych oczekiwań wobec mnie ze strony kierownictwa. Nie wiem więc czy wywiązuję się ze swoich obowiązków jak należy.
Jak już pisałem, straciłem już zdolność oceny moich umiejętności. Nie wiem, czy jestem dobry ale nadmiar obowiązków i chaotyczny harmonogram utrudniają mi to. Czy może jestem po prostu beznadziejny, mało zdolny i leniwy.
Czasem też wydaje mi się, że jestem tam "persona non grata" - był przecież czas, że grożono mi zwolnieniem (ale nie zrobili tego przez wzgląd na mojego ojca).
Stany depresyjne przeżywałem już wcześniej. Zacznę od tego, że poszedłem na studia na politechnikę nie do końca zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. Nie lubiłem swoich studiów, choć wmawiałem sobie że lubiłem. Ponadto moi rodzice oczekiwali, że zrobię karierę naukową. Studia szły mi dobrze. Niestety na V roku przeżyłem załamanie nerwowe. Pojechałem na stypendium za granicę, które miało być zwieńczeniem moich studiów i przepustką do kariery. Niestety okazało się, że na tym dobrym uniwersytecie zupełnie sobie nie radzę. Ledwo się przez to wszystko prześlizgnąłem. Zdałem jakoś tam wszystkie egzaminy a po powrocie obroniłem magisterkę. Niestety koszty psychiczne tego wszystkiego były duże.
A jeszcze dobija mnie pewien fakt.
Na 4 roku studiów kolega mnie wkręcił do dorywczej pracy w firmie działającej w branży energetyki wiatrowej. Pracowałem tam co prawda tylko przez wakacje ale podobało mi się tam i tam mnie też docenili. Chcieli żebym u nich pracował na stałe. Po powrocie z zagranicy byłem u nich na rozmowie i miałem tam pracować. Niestety rozmyśliłem się, stchórzyłem ,przestraszyłem się charakteru tej pracy (praca w delegacji, w terenie) i jeszcze za namową ojca ( że to jego dawny znajomy, etc) poszedłem tam gdzie jestem teraz. I gdy czasem o tym wszystkim sobie myślę to po prostu odechciewa mi się wszystkiego.
Pozdro