Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kashino

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kashino

  1. Ja brałem Velaxin i Pernazinum, do tego jakieś benzo (nie pamiętam nazwy) jeśli miałem wychodzić. Velaxin zaczął działać dopiero po ok. 3 miesiącach, a Pernazinum brałem w czasie dnia mniejszą dawkę a przed snem większą na lepszy sen, bo mam problemy ze snem. ketjow - po jakim czasie zaczął działać na Ciebie serotax i w jakim stopniu on "przymula" agorafobie? tak w 50-60%? No wszystkie psychotropy niszczą organizm, wątrobę, zęby no i przytyłem trochę po nich.
  2. Dokładnie mam tak samo w domu jest prawie wszystko ok, a poza domem nie wiem co się dzieje i ze mną i wokół mnie. Jeszcze jakiś czas temu myślałem nad terapią elektrowstrząsami, podobno nie jest to takie straszne i efekty są szybkie, chociaż nie u każdego. Czytałem, że stosuje się ją w przypadkach depresji, ciekawe czy też do agorafobii. Taki reset mózgu by się przydał. Leków brałem już sporo rodzai, po jednych czułem się lepiej po innych jeszcze gorzej jedynie benzo (od którego się uzależniłem) pomagało mi na tyle, że wychodziłem sam z domu, nie z przymusu, żeby sobie gdzieś pochodzić.
  3. Dzięki wszystkim za odpowiedzi, a jak dajecie sobie radę w pracy i czy ktoś z Was pracuję w domu? a co myślicie o wyjeździe czyli już taki ekstremalny sposób, po prostu załatwiam sobie jak na razie pracę w Niemczech i tam wyjeżdżam. Inni ludzie, inny kraj, inne miejsce - myślę, że to też może być sposób, ponieważ byłbym zmuszony do pracy, bo inaczej bym nie miał co jeść. To przykład takiego już desperackiego / ekstremalnego sposobu.
  4. Witam, pragnę się przywitać, ponieważ jest to mój pierwszy post na forum. W sumie nie wiem od czego zacząć, więc może zacznę od początku. Jeszcze ok. 2 lat temu byłem normalny, wychodzenie z domu nie stanowiło dla mnie problemu, podróże no i praca. Pamiętam to jak dziś, dokładnie dwa lata temu w lato jeździłem do pracy kawałek drogi odemnie i przeważnie w drogę powrotną dopadał mnie lęk o różnym stopniu nasilenia. Zbytnio się tym nie przejmowałem, myślałem, że to zmęczenie. Popracowałem jakiś czas i pojechałem na wakacje, wszystko było w porządku grill / łowienie rybek / trochę alko . Po jakiś 2 tyg wróciłem do domu, poszedłem spać - wstałem rano wyszykowałem się i wyszedłem na dwór, a tu taka niespodzianka... wszystko zdawało się mało realne, bardzo silny lęk i prawie w ogóle nie kontaktowałem, jeśli ktoś do mnie mówił. Wystraszyłem się wróciłem do domu potem przeleżałem sporo czasu w domu odizolowałem się od świata zewnętrznego, nie odbierałem telefonów. Po jakimś czasie postanowiłem znów coś zrobić, jeszcze nie wiedziałem co mi jest. Poszedłem do pracy, ta praca nie była zbyt daleko od mojego miejsca zamieszkania, było trudno ale jakoś dawałem rade ale zaczęły się problemy z alkoholem piłem więcej i częściej by czuć się "normalnie". Po jakiś 2 miesiącach pracy już nie dawałem rady, często wychodziłem z autobusu już po jednym przystanku i szedłem na piechotę, zacząłem się spóźniać do pracy i brać często wolne dni. Zacząłem szukać w internecie informacji na temat tego zaburzenia na początku myślałem, że to zaburzenie osobowości, ponieważ często zmieniał mi się humor ale myliłem się. W końcu zapłaciłem za wizytę psychiatry u mnie w domu, przyszedł pogadał jakieś głupot wypisał jakieś leki, oczywiście wziął należne i poszedł. Po lekach byłem bardzo senny, często wstawałem za późno lub w ogóle do roboty. Piłem praktycznie co weekend i w tyg też się zdarzało. Pewnego dnia nie wytrzymałem wziąłem wszystkie tabletki które mi zostały, dzień potem przyjechała karetka wynieśli mnie z domu, ledwo co pamiętam. Leki się już rozpuściły więc nie mogli mi tego wypłukać. Leżałem ponad tydzień w stanie śpiączki, po wybudzeniu poszedłem dobrowolnie do szpitala psychiatrycznego, gdzie spędziłem coś koło miesiąca. Ten miesiąc nie należał do najlepszych ale w końcu mnie zwolnili wyszedłem do domu, jeździłem samochodem do psychiatry, brałem leki było coraz lepiej. Do czasu gdy się nie uzależniłem od bezo, brałem je 3 tyg a powinienem 2, efekt był taki, że przez okrągły tydzień spałem w sumie ok. 12 godzin, ledwo żyłem. Pojechałem znowu do lekarza dostałem inne leki i trochę się poprawiło ale... Co najdziwniejsze zaczęło się robić cieplej i ja czułem się coraz gorzej leki się skończyły, a ja nie mam siły wyjść z domu siedzę w nim już ponad 2 miesiące. Nie mam pieniędzy na leki, nie mogę wyjść do pracy i koło się zamyka. W domu się czuje tako jako ale bez rewelacji, często się dołuje, że jest ciepło a ja nie mogę wyjśc - pojechać gdziekolwiek. Z dnia na dzień się "zepsułem". Dostałem kartkę z psychiatryka, gdzie byłem badany przez psychologów i psychiatrów. Mam agorafobie z fobią społeczną i jeszcze od życia dostałem gratis - zaburzenie adaptacyjne. Prosił bym o rady, ludzi którzy sobie już poradzili w jakimś stopniu z tym, a najlepiej wyleczyli się. Jak sobie radzicie, czy pracujecie normalnie czy może macie prace w domu? Próbowałem znaleźć coś w domu ale ciężko z tym, bardzo dużo ogłoszeń jest takich, że po prostu więcej stracisz niż zyskasz, teraz pieniądze są najbardziej mi potrzebne a u nas ciężko z pracą w domu. Teraz lęk jest tak duży, że nie mogę wystawić nosa za drzwi. Pozdrawiam.
×