Czy jest nadzieja? 
Witam 
  
Mam 27 lat i w końcu postanowiłem coś ze sobą zrobić. Od najmłodszych lat byłem osobą spokojną, skrytą i nie starającą się rzucać w oczy. 
Ale dość wspomnień z dzieciństwa...  
Obecnie borykam się z niejednym problemem, mianowicie w sytuacjach konfrontacji z inną osobą praktycznie nie potrafię stawić jej czoła, np. wczoraj jeden facet przy parkowaniu swojego auta, przytarł lekko moje auto i to było dla mnie niemiłym doświadczeniem. 
Facet wyszedł z auta, obejrzał rysę, stwierdził "moja wina" i że zapłaci mi za szkodę, ale ta sytuacja sama w sobie była dla mnie trudna. 
W takich sytuacjach, jak opisałem powyżej, odczuwam przyspieszone bicie serca, brak tchu (ogólnie trudności z wypowiedzeniem jednego słowa - po prostu się zatykam), drżenie mięśni (uczucie miękkich nóg). Śmiesznie to pewnie wyglądało z perspektywy tego faceta, ponieważ zapytał się ile chcę za szkodę a ja nie mogłem odpowiedzieć bo znów miałem kluchę w gardle, gość musiał dwa razy powiedzieć "słucham" dopiero udało mi się powiedzieć. 
Zawsze obserwuję takie objawy gdy mam "zamienić parę zdań" z osobą która "coś do mnie ma". 
Wiem, że pewnie napiszecie mi: idź do psychologa itd.... mam taki zamiar! ale chciałbym się dowiedzieć czy ktoś z Was borykał się z takimi objawami i udało mu się je przezwyciężyć, dałoby mi to nadzieję że coś się da z tym zrobić... 
Opisany problem nie jest jedynym, ale nie chcę za dużo przynudzać, pewnie i tak większość nie dotrwała by do końca posta. 
  
Pozdrawiam