Skocz do zawartości
Nerwica.com

OnaZagubiona

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez OnaZagubiona

  1. wiem, że moje zachowanie jest dla was dziwne, ale ja po prostu byłam juz tak parę razy z rodzicami i tylko odliczałam czas do powrotu. POtrzebuję trochę wolności, odpocząc od nich też, bo przebywamy ze sobą 24 h na dobę. A tenm ich wyjazd to jest też jedyna chwila wolności od nich ;P

  2. niby tak, ale z drugiej strony wiem że będę tam siedzieć i patrzeć na przechadzające się pary i grupki znajomych i będę cały czas myśleć o moim chłopaku i o tym że chciaialbym tu być z nim. a My razem niestety chyba nie pojedziemy w tym roku nigdzie bo u niego teraz krucho z kaską. w ogóle nie wiem co ja mam zrobic

  3. Mam 18 lat. Mieszkam z rodzicami. W tym roku postanowili jechać na 8 dni do Egpitu. Nie czuję się w ich towarzyswie najlepiej . Do egiptu jadą ze swoimi znajomymi i z moim młodszym bratem. Towarzystwa to ja tam w ogoole nie będę mieć. Ale z drugiej strony jak nie pojadę z nimi teraz to przez cale wakacje będę siedzieć w domu bo innej alternatywy nie mam. Jak myślicie? co ja mam zrobić? z jednej strony nie chcę siedzieć w domu i warto byloby zobaczyć coś innego, a z drugiej strony podstawa jest dla mnie dobre towrzystwo a nie miejsce. Jakbym nie jechała to zostaje mi wolna chata, spotkania z przyjaciólmi i z chlopakiem. Nie wiem co lepsze... jestem troche rozdarta

  4. Tak jak w tytule nie mam pasji, nie mam tego czegoś, do czego moge uciec gdy jest mi źle i nikt mnie nie rozumie. Nie mam nic poza moim chlopakiem, on ma pasję,ktorej poświeca niemal cale swoje życie,a ja? czuje sie beznadziejna, bo gdy on nie ma dla mnie czasu, a znajomi wyjadą - wariuję. Nie mam wtedy co z sobą zrobić. Proszę pomóżcie mi. co ja mam zrobić?

  5. widze, że znaleźliście wspólny temat ;) A kontynuując... nie wiem czy dobrze mnie zrozumieliście. Ja jestem pracowita, uczę się sporo i chcę w życiu coś osiągnąć, miec studia , wykształcenie i najlepiej robić kiedyś to co lubie ( wiadomo - marzenia) . I widzicie ja się staram, robię co mogę, żeby kiedyś mieć jakąś przyszłość. a on? nie uważcie że to powinno być tak że obydwoje się starają? i robią co w ich mocy żeby kiedyś było im jak najlepiej?

  6. planujemy z chłopakiem jechać w tym roku nad morze na tydzień pociągiem bo tak bedzie na pewno taniej bo mieszkamy dosc daleko. Jak myślicie ile trzeba ze soba wziąc pieniedzy mniej wiecej? dla 2 osob, nocleg jakiś przyzwoity ale niedrogi, no i posiłki może nie w lokalu tylko samodzielnie przygotowane. Myślicie że w 1000 zl byłaby szansa sie zmieścic? chodzi mi o całe koszty.Nie śmiejcie się ale ja sie naprawde nie orientuje.

  7. ja też współczuję. Wiem co czujesz ale jedyne co mogę pwoiedzieć to że czas leczy rany. Nrazie wydaje Ci sie że nigdy nie przestaniesz go kochać. Nie przestaniesz po dniu, może nawet po kilku miesiącach ale z każdym dniem będzie lepiej, będziesz się do tego przyzwyczajać aż pogodzisz sie z tym i w końcu stwierdzisz że może dobrze się stało. Musisz przez to przebrnąć. Zrób sobie kilka dni takich żebyś mogła popłakać i poużalać się a potem bierz życie w garść i rób coś dla siebie jak najczęściej, wychodź do ludzi, korzystaj z życia! Trzeba żyć dalej! Coś się skończyło, ale coś nowego się zacznie!

  8. nie czuję się urażona waszymi odpowiedziami, bo wiem, że myślicie trzeźwo i jesteście szczerzy. Wiem, że to ja mam problem psychiczny, bo mam bardzo słabą psychikę i wystarczy , że kilka problemów zbierze się do kupy i ja już mam dość. A co do tego, ze chodzi mi o kasę, to nie do końca się zgodzę. Oczywiście boję się tego, ze moj facet będzie wszystko olewał i że to ja będę musiała na niego zarabiać ( choć on nie jest taki, że nie będzie pracował ) bo już jakieś tam dorywcze prace miewał, boję się tego jak ja będę czuć się gdy skończę studia i będę wykształcona ( o ile mi sie to uda, przynajmniej takie jest moje zamierzenie), a on będzie jakimś ''robolem'' . Nie jestem materialistką naprawdę i broń Boże nie lecę na kasę, ale dobrze wiecie, że ludzie powinni mieć partenrów powiedzmy ''rownych sobie'' i mam taki przykład wśrod znajomych. Kolezanka jest po studiach a jej mąż nie ma pracy ani studiów. Ona go w ogóle nie szanuje. Ja boję się takiego życia, nie chce ciągle uwazac go za nieudacznika i czuć się lepsza. Wiem, że łatwo jest oceniać mnie jako materialistke , ale myślę że gdybyście sami znaleźli się w takiej sytuacji też nie byłoby to łatwe. Kocham go bardzo, ale nie wiem czy dobrze robię będąc z nim. Nie wiem gdzie ja mam szukać pomocy :(

     

    -- 16 cze 2011, 16:56 --

     

    ktoś z Was napisał, ze nazywam go nieudacznikiem bo coś mu się tam nie udało... to nie jest coś. jemu nie udaje sie przez ok. 2 lata prawie nic. zawalenie szkoły to głowna sprawa , ale generalnie czego się podejmie. Czy staram mu się jakoś pomoc? staram sie z nim rozmwiać delikatnie, ale jak slyszę nieraz jego glupie odpwowiedzi i widzę jak próbuje udawać luzaka to mnie szlag trafia! Wiem że w glebi duszy nie czuje się on z tym dobrze ale on ma taki charakter że stara sie nie zalamywać i przede wszystkim tego nie okazywać. Ja nie wiem już jak mam mu pomoc. Narazie ciągle z nim o tym gadalam i on ma juz tego serdecznie dość. Macie jakiś inny pomysl jak mogę mu pomoc?

  9. ja też uważam studia za patologię, ale niemniej jednak ja mam bardzo słabą psychikę i zdanie innych ma dla mnie wielkie znaczenie. Więc jezeli ktoś jest zniesmaczony tym że ja mam faceta który kibluje i ludzie uwazają ze w takim razie on musi być idiotą to ja też zaczynam tak uważać :( i w takiej sytuacji wydaje mi się że lepiej by bylo jakbym sie z nim rozstala bo przynajmniej nie musialabym się spinać jak ktos mnie o niego pyta i muszę mowić o jego porażkach . Taką już mam skomplikowaną psychikę która nie daje mi zaznać spokoju

     

    -- 14 cze 2011, 23:18 --

     

    tak czy tak dziękuję Wam bardzo za to, że rozmawiacie ze mną i staracie się pomóc :) bardzo tego potrzebowałam. Nikt ze mną nie chce ostatnio rozmaiwać bo ciągle jestem przygnębiona i ludzie ode mnie uciekają, żeby się nie ''zarazić '' :(

  10. to wszystko jest dziwne. Bo z jednej strony jest inteligentnym , fajnym człowiekiem a z drugiej strony robi takie głupoty. On tak jakby nie moze sobie poradzić ze sobą. Nie umie dotrzymać tego co postanowi , za szybko ulega i sie poddaje. Dlatego zawaal tą szkołę, nie potrafi zebrać się w sobie. Myślę że jemu przydałby się psycholog, ktoś kto go naprowadzi. Ja nie potrafie mu chyba pomóc, bo ja tylko ciągle mu przypominam że ma to poprawić ,tamto poprawic a on się wkurza i to chyba mu nie pomaga. Czasami mam wrażenie że ja bardziej sie przejmuje tym niz on. Nie wiem jak mam do niego podjeść. Niektórezyz rodziny mi mowią żebym wibila sobie go z glowy bo bede nieszczesliwa jeżeli tak nic w zyicu mu sie nie bedzie udawać.

  11. jak podchodzi? no nie cieszy się z tego i czasem widać, że jest przybity ale ogólnie stara się wyglądać na pewnego siebie. Nie szukam może czlowieka sukcesu, ale naturalne jest chyba, ze ciągłe porażki zniechęcają do drugiej osoby. Kocham go, ale chcialabym być z niego dumna, a już naparwde nie pamietam kiedy zrobil cos z czego moglam być naprawde dumna :( wstyd mi jest za to, ze kibluje i za te inne porażki przed rodzicami, znajomymi itd :( nie mam ochoty się chwalić tym że moj facet siadł sobie rok i prawdopodobne że jeszcze siądzie. Ja się boję o przyszlość z nim. On ma pasję itd, i można pwoieidzieć że tej p;asji się poświeca a szkole olewa.

  12. otóż nie wiem co mam robić. mam 18 lat i jestem ze swoim facetem juz bardzo dlugo. on jest o rok starszy. Wszystko byłoby super gdyby nie to, że jemu nic nie wychodzi od dobrych 2 lat. Powtarza klasę i teraz szczerze mówiąc jego sytuacja w szkole jest nie wiele lepsza. Nic mu nie wychodzi. Nawet ze rok temu ze zdaniem prawka mial problemy i zdal chyba za 12 razem. Nie jest głupi, ma wiele wspaniałych cech, ale te jego ciągłe niepowowodzenia mnie zniechęcają i zastanawiam się co ja powinnam robić:( nie mam już sił, zmiast żyć swoim życiem i cieszyć się sukcesami, ciągle myślę o nim i to mnie przygębia. Mam taki charakter że jeżeli kogioś kocham to problemy tej osoby bardziej mnie dotykają niż własne. Jestem ostatnio wykończona tym ciągłym stresowaniem się o jego sprawy. Rodzina i przyjaciele mówią, że po prostu nie powinnam się tym przejmować, a inni że powinnam się z nim rozstać bo on może miec zawsze pecha w życiu. Problem w tym, że ja go bardzo kocham i wiem, że gdyby te rzeczy o których wspomnialam zmienily się to bylabym najszczesliwszą osoba pod slońcem :( proszę pomóźcie, osttanio szukam pomocy wszędzie! czy ja powinnam sie z nim rozstać?

×