Zaczęło się jakieś 2 miesiące temu kiedy to zaczęłam mieć napady płaczu. Bez większego powodu po prostu siadałam i zaczynałam panicznie płakać. Ostatnio to się nasiliło. Wczoraj po kłótni z chłopakiem i mamą dostałam szału, wyszłam z domu i nawet myślałam o samobójstwie....
Mam 22 lata, mieszkam sama z siostrą, cały dom na głowie, chłopak dużo czasu spędza z kolegami lecz dla mnie jest "dobry".
Moje myśli sprowadzają się głównie do poczucia samotności, bezradności i beznadziejności. Nikomu na mnie nie zależy, że wszystko co zrobie i tak nikt tego nie zauważy...
Stałam się bardzo nerwowa, kłócę się praktycznie ze wszystkimi i o wszystko...
Po atakach, na przykład dzisiaj myślę sobie: Spooko, to przejdzie- ale nie przechodzi... Boje sie śnie wytrzymam. A nie wiem czy się odważę iść do psychologa....
Nie wiem czy to depresja, czy po prostu mam gorsze dni...
Pomóżcie, bo same ze sobą juz nie wytrzymuje.
Czy mam udać się do specjalisty?