Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szkielet

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Szkielet

  1. uwierz mi, że mając dolegliwości żołądkowo-przełykowo-jelitowe człowiekowi nie chce się nigdzie wychodzić, bo to jeszcze pogarsza sprawę. tym bardziej, że podczas poruszania się odczuwam kolkowy ból brzucha. dlatego zacznę wychodzić z domu, jak przejdą mi te dolegliwości. najprawdopodobniej mam refluks żołądkowo-przełykowy lub chorobę wrzodową (tak napisała lekarka rodzinna w podejrzeniu, na skierowaniu do gastrologa/url]). tak więc gdy już miną dolegliwości żołądkowe wtedy zajmę się psychiką. zacznę wychodzić chociaż samemu się gdzieś przejść, mieszkam w okolicy gdzie jest puszcza i pełno zieleni tak więc nie ma problemu z miejscami do spacerowania wtedy też udam się do psychologa, znajdę dobrego w moim mieście. jednak na 1 miejscu stawiam ten żołądek, bo coś niepokojącego się dzieje z moim układem pokarmowym dlatego mam nadzieje, że szybko to zdiagnozują i wyleczą, i że nie będzie to nic poważnego... a wracając o tematu psychiatry to słyszałem, że wielu osobom chorym na nerwice pomagają leki, nawet całkowicie likwidują dolegliwości przez nią wywoływane... -- 24 maja 2011, 21:10 -- sorry, że post pod postem, ale przeczytałem trochę postów na tym forum i mam teraz jeszcze większy mętlik w głowie. wiele osób pisało, że zrobiło masę badań i nic one nie wykazały, inni, że wykazały i nie wiem sam czy też robić masę badań itp, mam jeszcze większy mętlik w głowie i jeszcze więcej natrętnych myśli.. może nie powinienem martwić się na zapas i zobaczyć co powie gastrolog?
  2. I też zapewne czeka się na taką wizytę pół roku. tak samo do gastrologa, termin na październik. ew. w innym szpitalu powiedzieli, żeby przyjść 1 czerwca to na lipiec będą rejestrować.. dlatego muszę iść prywatnie. z psychiatrą jest pewnie tak samo, bo w tym kraju do lekarzy czeka się bardzo długo. ale w sumie może zapisać się w kolejkę i czekać? Bo psychiatra poczekać może. Z tym, że też obawiam się takiej wizyty, że zaserwuje mi leki, po których będę otumaniony, pozbawiony uczuć (czytałem w internecie, nawet bodajże na tym forum, że ktoś po lekach przeciwdepresyjnych tak właśnie ma) a bardzo bym tego nie chciał.. ew. żeby dał jakieś leki przeciwnerwicowe, które zlikwidują objawy nerwicy, ale nie otumanią i negatywnie nie wpłyną na organizm, tylko czy takie w ogóle istnieją?
  3. Dziękuję za odpowiedzi. Heh jakbym słyszał mojego ojca, że mam wyjść z domu itp, ale jak się tak źle czuję z takimi dolegliwościami nie mam ochoty nigdzie wychodzić ani tym bardziej jeździć na rowerze to powinno być oczywiste... Całe dnie spędzam przed komputerem, grając w gierkę (quakelive) to pozwala mi zabić czas, no i jest to gra online grają tam ludzie z całego świata, więc chodziarz wirtualnie poznałem trochę osób... jutro rano jadę jeszcze zrobić badanie krwi i moczu. pójdę prywatnie do tej pani gastrolog, jeżeli wszystkie badania wyjdą prawidłowo i lekarze nie stwierdzą żadnej choroby to faktycznie psychiatra będzie najlepszym rozwiązaniem.. miałem też robione RTG zatok i tam coś wyszło, może to jest przyczyną zmęczenia i tych dziwnych zachowań oraz myśli w głowie? Nie wiem sam, będę musiał zapytać o to lekarza... A co do siedzenia w domu - ja sam mam już tego dość, bo od 2 lat żyję w samotności, nigdzie nie wychodzę (miałem do niedawna kolegę z zainteresowaniami podobnymi do moich, czyli muzycznymi. to z nim czasem jechało się do miasta postestować sprzęt muzyczny lub tak bez celu się powłóczyć) ale teraz nie utrzymuje z nim kontaktu jestem kompletnie sam. w szkole też dużo opuszczam chodzę tylko na te lekcje na które muszę, bo teraz koniec roku muszę zdać. w szkole czuje się jeszcze gorzej. jak tylko znikną te dolegliwości żołądkowe to pójdę do psychoterapeuty / psychiatry i zacznę gdzieś wychodzić. Mam nadzieje, że szybko zdiagnozują co mi jest i to wyleczą... jak już mówiłem te 2 lata temu chodziłem do jakieś psycholożki, ale nic mi to nie pomagało. byłem też kilka razy u jakiegoś psychoterapeuty, raz była u niego cała moja rodzina ja mój ojciec i moje siostry, ale nie podobało mi się u niego, raz mnie nawet obraził... tzn powiedział coś co mogło mnie obrazić. poza tym psychiatrzy zazwyczaj przyjmują za pieniądze, a nie z nfz a nie stać mnie, żeby za to płacić.
  4. no miewał takie okresy że parę miesięcy w ogóle a od świąt znów, ale nie duże ilości. 1 - 2 piwa dziennie to połowa polskich mężczyzn wypija.. właśnie objawy które mam wskazują raczej na jakąś chorobę a nie na dolegliwości spowodowane nerwicą, dlatego pytam czy te dolegliwości mogły tak wpłynąć na mój stan psychiczny
  5. Witam Wszystkich serdecznie! Mam 16 lat i bardzo chciałbym prosić o poradę. Na wstępie jednak postaram się opisać mój przypadek. Mój problem z psychiką i zdrowiem zaczął się jakoś 2 lata temu. Byłem wtedy w 1 klasie gimnazjum. Miałem sporo przeżyć, przeprowadziłem się z rodzicami do nowego domku, który mój ojciec zbudował sam. Był on w ogóle niewykończony, warunki ubogie. Jednakże musieliśmy się przeprowadzić, ponieważ gnieździliśmy się wraz z moimi dwoma dorosłymi siostrami z 2-pokojowym mieszkanku, które wynajmowaliśmy. Mieszkaliśmy w nim jakieś 4 lata, wiąże się z tym smutna historia, mieliśmy piękne mieszkanie w dobrym miejscu w Szczecinie, duże 3-pokojowe, jednak ojciec ciągle kłócił się z resztą rodziny, z siostrami, z mamą. Dlatego chcieli wybudować domek i sprzedali to mieszkanie za 100 tysięcy zł. po tygodniu od sprzedaży ceny tak wzrosły, że mieszkanie to warte było minimum 300 tysięcy.. smutne prawda? Musieliśmy wynajmować to mieszkanie, byłem wtedy jeszcze małym dzieckiem, chodziłem do podstawówki. Ojciec nadal kłócił się z siostrami i z mamą, trochę pił. Ja temu wszystkiemu się bezradnie przyglądałem, wiecznym awanturom, kłótniom itp. Pewnego dnia moja mama wróciła do domu i nic nie pamiętała, nie mogła nic powiedzieć. Zabrało ją pogotowie. Po kilku dniach okazało się, że ma raka mózgu (mi powiedzieli, że ma krwiaka i operacja jej pomoże, nie chcieli mnie chyba martwić...) operował ją dobry neurochirurg. Potem leżała w szpitalu, potem w domu. Miała różne chemioterapie itp, ja się temu przyglądałem, przyglądałem się jej cierpieniu... wtedy tak tego nie rozumiałem, byłem mały jednak gdy teraz to wspominam mam oczy zalane łzami. Ojciec na chwilę się uspokajał, jednak potem znów robił awantury nawet chorej na raka matce. Potem i tak dowiedziałem się, że ma raka i to jednego z najcięższych, złośliwego mózgu. Potem przeprowadziliśmy się do tego domku, który ojciec budował (zajmuje się on budownictwem, więc umie to robić.) Tutaj oszczędzał mamę, ale zaczął trochę odgrywać się na mnie. W końcu stan mamy się pogorszył, poszła mieszkać u sióstr, bo tam miała ciągłą opiekę (ciągle leżała, nie mogła nawet wstawać) my z ojcem ją odwiedzaliśmy. Już wtedy zaczynałem mieć problemy ze zdrowiem. To wszystko mnie przytłaczało, chora mama, ojciec, który robił awantury... Miałem dolegliwości żołądkowe, nudności itp. Mama w końcu zmarła... I wtedy dolegliwości jakby się pogorszyły (nie pamiętam wszystkiego dokładnie bo było to dawno.) miałem straszne nudności, bóle żołądka, byłem ospały, było mi słabo, miałem depresję i stany lękowe. nawet sam w domu się bałem zostawać. Trapiły mnie przeróżne dolegliwości żołądkowe i inne. dużo zwalniałem się ze szkoły, bo w niej był większy stres i dolegliwości w szkole nasilały się. Po pogrzebie mamy została z nami moja babcia, mama mojego ojca. Ojciec robił awantury za zwalnianie się ze szkoły, wyzywał od psycholi, twierdził, że udaję i wymyślam sobie chorobę. Lekarka rodzinna zleciła różne badania, usg jamy brzusznej, badanie kału, krwi i nic one nie wykazały. Potem skierowanie do gastrologa, została wykonana gastroskopia, która nic nie wykazała, jeszcze kilkukrotnie badanie kału, które także nic nie wykazało. Zacząłem też mieć dolegliwości neurologiczne, ucisk w głowie, otępienie, osłabienie itp, zrobili mi tomografię komputerową głowy bez kontrastu i nic ona nie wykazała. Zanim była wykonana ta gastroskopia i TK chodziłem do pani psycholog z ojcem, najpierw wchodziłem ja potem on, nic mi to szczerze mówiąc nie pomagało, ale odpowiadało mi to, bo w godzinach porannych i opuszczałem pierwsze lekcje w szkole. Byłem też raz u psychiatry, przepisał tabletki Sulpiryd też nie pomagały. Po tych wszystkich badaniach jak wyszło, że nie mam żadnej choroby mój stan jakby się polepszył, tak jakby się "ustabilizowałem". 2 klasę gimnazjum już nie miałem takich dolegliwości żołądkowych jak w 1 jakoś to było. Jednak depresja trwała nadal, trwa do dziś,ale raz było lepiej, tak że o niej zapominałem, raz gorzej. Prowadziłem i nadal prowadzę życie samotnika, całe dnie siedzę w domu przed komputerem lub telewizorem. Przez prawie całą klasę gimnazjum mój dzień wyglądał mniej więcej tak, wracałem ze szkoły (którą skracałem sobie jak mogłem), jadłem coś, wychodziłem do okna na papierosa i kawę (bo to mnie pobudzało) i do końca dnia komputer lub telewizor. Czułem się dość dobrze fizycznie, ale psychicznie nie. Cały czas moją głowę nawiedza masa myśli, co chwile się one zmieniają, niektóre są naprawdę takie natrętne. Aż nie mogę odpisać tego co czuję, jest to trudne do opisania. Paliłem papierosy by poczuć się lepiej, zapomnieć, odstresować się, zostać zauważonym. Jakoś z tym wszystkim w sumie dawałem sobie radę, do czasu kiedy znów nie upadłem na zdrowiu. Od świąt mam straszne dolegliwości żołądkowe. W święta po śniadaniu dostałem biegunki i strasznych nudności, brało mnie na wymioty, ale powstrzymywałem je lekiem przeciwwymiotnym, bo mam taki w domu wypisany przez lekarkę. I tu ujawnia się kolejna moja fobia - lęk przed wymiotami. Mam to od dziecka, ale teraz jest to jeszcze większy lęk niż kiedyś. Potem miałem nadal nudności, kolkowe bóle brzucha, biegunki na przemian z zaparciami. Lekarka rodzinna wypisała mi jakieś tabletki na ten ból, które nie pomagały. Poza tym bioprazol rano i metokroplamid (ten przeciwwymiotny) doraźnie w razie nudności lub wymiotów. Zrobili mi usg jamy brzusznej, które nic nie wykazało. Mam też skierowanie na badanie krwi i moczu, muszę je zrobić. Termin do gastrologa dali mi na październik.. więc muszę iść prywatnie, żeby to przyśpieszyć. Nadal utrzymują się moje dolegliwości, mam mdłości, przeszywające, kolkowe bóle żołądka i brzucha, takie w różnych miejscach jakby był tam jakiś wrzód, czuję jak kwas żołądkowy cofa mi się do przełyku. W dodatku miałem tez problem z zatokami zrobili mi rtg i coś ono wykazało, będę musiał pokazać je lekarzowi. Zmierzam do tego, że przez te dolegliwości pogorszył się mój stan psychiczny. Mam straszną depresję, jestem cały czas taki rozdygotany, muszę chodzić. Cały czas moją głowę nawiedza masa przeróżnych myśli na przeróżny temat, łatwo się denerwuje. Wątpię aby wszystkie te dolegliwości były przez nerwicę, są charakterystyczne dla refluksu żołądkowo - przełykowego lub choroby wrzodowej. W dodatku wraca do mnie to wszystko co działo się te 2 lata temu, to że ciągle źle się czułem, te awantury, wizyty u psychologów ta cała depresja, którą wtedy miałem. miewałem też sny związane z tym starym mieszkaniem, ze zmarłą mamą i babcią (moja babcia, mama mamy zmarła pół roku po niej). i tu pojawia się moje pytanie: czy mój obecny stan psychiczny ta depresja, że nie chce mi się aż żyć i znerwicowanie może być spowodowane tą chorobą, którą mam? Tymi dolegliwościami żołądkowymi? Czy jest to raczej nawrót tego co działo się 2 lata temu nawrót nerwicy? Powinienem udać się do psychiatry lub psychologa? wiele rzeczy i sytuacji pominąłem, wiele dolegliwości które miałem/mam nie zostały napisane, ponieważ tyle było tego wszystkiego, że nie zdołałem wszystkiego wymienić, sam nie wszystko pamiętam. A to co dzieje się w mojej głowie i psychice ciężko mi opisać te myśli itp. przepraszam za tak długi i chaotyczny opis, liczę, ze ktoś go przeczyta i odpowie na moje pytania.
×