Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zee

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zee

  1. @ Shadow- no niestety nie wchodzi w grę. Studiuję dwa kierunki, w tym roku na obydwu będę musiała zaliczyć praktyki i nie jestem w stanie do tego pracować. Bo żeby wypracować do tego tyle godzin, za które mogłabym coś wynająć i się utrzymać, nie starczyłoby mi doby. Co bardziej zabawne, moi rodzice mogliby wynająć mi pokój/mieszkanie bo stać ich na to, ale wtedy ta sytuacja nic nie zmieni, bo zamiast argumentu "tu jest mój dom!" pojawi się drugi w stylu "skoro ja ci płacę to mam też coś do powiedzenia. @ Monika- Zastanawiałam się nad tym, ale też mam obawy. Bo zaliczyłam już wizyty u kilku psychologów i każdy nastepny wydawał mi się gorszy. Wszystko pobiła kobieta, do której poszłam właśnie z problemem mojej nerwicy (wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze to to) zrobiła mi jakąś krótką ankietę, po czym stwierdziła, że nic mi nie jest bo "każdy się trochę denerwuje". Miała pretensje o wszystko, po jednorazowym 5 minutowym spóźnieniu, gdy utknęłam w korku, usłyszalam litanię na temat mojej nieodpowiedzialności i tego "czy tez planuje tak funkcjonowac w doroslym zyciu". Po tym epizodzie odpuściłam sobie. :/
  2. Hej! Nie chciałabym, żeby mój post tutaj został odebrany jako użalanie się nad sobą i 'płakanie po kątach' rozżalonej nastolatkiale mam dość spory problem- kompletnie nie umiem dogadać się z matką. Kurcze, pisanie, że 'zrujnowała mi życie' to może przesada, ale ostatnio nasze kontakty wyglądają tragicznie, że naprawdę długo tak nie pociągnę. Jestem dość młodą osobą- mam 21 lat, ale od kiedy pamiętam średnio się z nią dogadywałam, niemniej tak 'naprawdę źle' zaczęło się dziać gdy skończyłam ok. 15 lat. Co tak naprawdę jest problemem? Problemem jest to, że nigdy nie widzi problemu w swoim zachowaniu, zawsze uderza poniżej pasa, nigdy nie widzi swojej winy, a co za tym idzie, oczywiście nigdy nie przeprasza. No i niestety mamy podobne charaktery- nikt nie odpuści. Najbardziej boli mnie właśnie to, że nigdy nie widzi swojej winy. Cokolwiek by się nie działo, jakkolwiek źle by nie było, to wg niej zawsze ja jestem prowokatorem. Dam wam przykład z ostatnich tygodni: Sytuacja wygląda tak: Skończyłam sesję, z tej okazji umawiamy się na kawę (ja, tata i moja matka) i wspólne wyjście; potem w tej samej okolicy jestem umówiona ze znajomymi. Ja- Ok, to już muszę się zbierać, spotkamy się w domu. Pa! M- O, to może podprowadzimy Cię z tatą? J- Macie tu przystanek, a ja szybko sobie dojdę. Naprawdę nie musicie taki kawał iść. M- Aha! nie chcesz mojego towarzystwa! zawsze narzekasz, że nie mamy dla Ciebie czasu a teraz sama nas odrzucasz? No i potem następuje seria krzyków, fochów, machania rękami, "uciekania" bez pożegnania, wracania z krzykiem, a pod koniec przeradza się to w wielką klótnię, z wyzwiskami, nie odzywaniem się do siebie przez tydzień itd. No i już nawet pomiając to wszystko, najgorszy jest własnie fakt, że moja mama w tej sytuacji nie widzi problemu w tym, że stojąc na chodniku, w centrum Warszawy robi taki problem z niczego i to, że przy najbliższej okazji wypomina mi tę sytuację mówiąc "Widzisz! zrobiłaś taką awanturę z takiej głupoty!" i nazywa moje zachowanie "godnym 5 latka". Nie chcę już dłużej Wam nudzic, ale nie mam pomysłu jak to zmienic. Wiem, że może wydawac się to rozdmuchany problem, ale naprawde niewiele potrzeba, zeby klotnia wywiazala sie z niczego. Ostatnio przy każdej kłótni słyszę, że to jej, a nie mój dom, wiec nie mam tu nic do powiedzenia. potem przeplakuje kilka dni w poduszkę i obiecuje sobie, ze niedlugo sie wyprowadze. Od czterech lat cierpie na nerwice, mieszanka wybuchowa jakie stanowilo moje liceum i mama w domu, doprowadzila mnie jakis czas temu do takiego staniu, ze bez lekow nie bylam w stanie funkcjonowac. Wspolna wizyta u psychologa tez nie pomogla, bo moja mama wszystkiego (jak zwykle) sie wyparła, powiedziala, ze uwaza sie za dobra matke i temat zostal zamkniety. czy oprocz wyprowadzki ktos ma jakis pomysl, jak nasze stosunki moglyby ulec poprawie? Bardzo mi zalezy, zeby wreszcie zrozumiala jak bardzo mnie rani i od czasu do czasu potrafila przyznac, ze popelnila blac....
×