NIe wiem dokładnie pod który dział mogłabym to przypasowac, dlatego chciałabym abyście sami spróbowali to ocenic, a i przy okazji pomóc.
Zacznę od tego, że od paru miesięcy czuję, że jest coraz gorzej ze mną. Zaczeło się to mniej wiecej w grudniu, keidy mialam problemy w skzole z ocenami (przepisalam się i też musiałam nadrabiac material, wiec troche wiecej pracy), rodzice mało to rozumieli, tlyko wymagali, potem dosżły prawo jazdy, gdzie tez czułam, że za bardzo sie denerwuje i nie potrafię sie skupic. Oblałam parę razy, aż w końcu zdałam, teraz nie wyszło z chłopakiem(chyba wlasnie przez to, ze potrafilam tak ze skrajnosci w skrajnosc przehcodzic- raz super nastroj, a za chwile- daj mi spokój, nie zasługuje na ciebie). jest coraz gorzej, potrafie z byle powodu się rozpłakac, ciągle tylko myślę, musze dac sobie jakos radę, ale tez czuję sie taka starsznie przybita. W szkole uważają, że się zmieniłam, spoważniałam. Rodzice niby tacy troskliwi, ale nic ze mna nawet nie rozmawiają, tlyko czasem słyszę od mamy jakby pretensje, że jeśli teraz przejmuję się tak błahymi sprawami to co będzie keidys jak bd miec poważniejsze kłopoty. Naprawdę, nie robie tego z przyjemności, chciałabym jakoś normalnie funkcjonowac... Mam pretensje do siebie, że własnie nie potrafie przewidziec wielu rzeczy, a nawet rozumiem, nie wyszło, to pogodzic sie z tym, a nie rozdrapywac ciągle... Przez to wszystko problemem stało sie to, że nie potrafię sie uczyc. Jakieś czynnosci fizyczne robie z przyjemnością, ale własnie do nauki strasznie trudno mi sie skłonic, a jeśli juz, to czuję sie jak w jakimś amoku- nic mi nie wchodzi.