Ale czy unikanie ludzi i zamykanie się w sobie jest rozwiązaniem? Kiedyś czytałam o badaniach naukowych przeprowadzonych w Stanach. Zbadano ludzi żyjących w dwóch sąsiednich miasteczkach. W jednym mieszkali z pochodzenia Włosi. Mieli dobre relacje z rodziną, znajomymi , sąsiadami, mogli zawsze na siebie liczyć, jak to Włosi. Nie odżywiali się zbyt zdrowo, a jednak o wiele mniej chorowali, a w sąsiednim miasteczku żyli przeciętni Amerykanie i o wiele częściej zapadali na różne choroby, wcześniej umierali. Ten sam klimat, to samo niemal miejsce. Ludzie żyjący w biednych krajach afrykańskich często nie mają prawie nic, w każdym razie o wiele mniej niż my, a jednak są szczęśliwi. Sprawiają to relacje międzyludzkie. Uważam, że jednym z głównych powodów nerwicy jest brak w dzisiejszym świecie relacji międzyludzkich, takich codziennych. Sama przez półtora roku brałam leki na nerwicę i wiem, że brakowało mi spotkań z bliskimi osobami, bo w dzisiejszym świecie trudno o takie. I nawet świadomość, że mam męża i dwójkę dzieci nie pomagały.