Moim głównym problemem są napady furii i toksyczna zazdrość o partnera.
Nie wiem sama, co się ze mną stało. Jestem w związku od 2 lat i kompletnie zniszczyłam sobie życie, swoje i swojemu chłopakowi na dodatek. Nie panuję kompletnie nad swoimi napadami szału, najgorzej jest, gdy zdarza mi się coś wypić, a czasem zdarza- lub raczej zdarzało, bo to tym, co się wydarzyło parę dni temu, nigdy nie tknę już alkoholu. Po alkoholu kompletnie traciłam głowę i robiłam niewyobrażalne awantury mojemu chłopakowi. Biłam go tak, że był cały posiniaczony bądź podrapany. Nie chciałam tego, potem żałowałam, aż do następnego razu. On musi czasem wyjeżdzać na jakiś czas- moja wyobraźnia nie pozwalała mi jeść, spać, nic. Chciałam iść do lekarza, ale prywatnie nie mam pieniędzy, a w publicznej poradni patrzą się na mnie z politowaniem, jak proszę o skierowanie i każą brać magnez na doła. Z tym, że ja nie mam doła...czy to jest choroba? boże, czy ja mam szansę w ogóle to wszystko naprawić? To, co mnie tak załamało, to awantura, jaką urządziłam Mu parę dni temu- przy jego znajomych ze studiów, no po prostu jakaś masakra, co ja narobiłam, i tak, to było pod wpływem alkoholu. Znów jest poraniony i nie wie, jak spojrzy w oczy swoim znajomym.
Najlepsze jest to, że on nadal ode mnie nie odszedł, a ja nie wiem, co mam zrobić. Czy ktoś może powiedzieć, co może mi dolegać? Może ktoś z okolicy Warszawy wie, gdzie mogę uzyskać bezpłatną, ale dobrą pomoc, czy mogę w ogóle dostać ją bez tego przeklętego skierowania? Bo w chwili obecnej to mam już nawet myśli samobójcze, nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, jak wpadam w szał, to działam w afekcie, ledwo pamiętam potem, co się działo.
Nie chcę zniszczyć swojego związku, chcę żyć normalnie.