Skocz do zawartości
Nerwica.com

Forza

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Forza

  1. Też nie mam uczuć, ale takie myśli mnie fascynują. Ja mimo wszystko odbieram inaczej skok na bungee niż kolejny dzień w biurze. Adrenalina to dla mnie właśnie taki środek ,który na mnie działa i dzięki któremu czuję coś innego niż pustkę. Co ciekawe, nawet jak biorę żyletkę do ręki to czuję podniecenie , wreszcie coś innego, ulgę... i te myśli "a co jak przetnę się za głęboko?" ... Już teraz się nie tnę, ale brakuje mi tego. Adrenaliny właśnie. A moja śmierć mnie strasznie fascynuję. Szczególnie balans na "pograniczu" życia i śmierci.
  2. Hmm... olewając wszystkie konsekwencje prędzej czy później, pójdziesz do wiezienia, zginiesz w wypadku , lub zostajesz kaleką. I na tym życie na maksa by się kończyło. Mimo wszystko i tak przeżył bym więcej niż 90% ludzi którzy mają tylko pracę od 8 do 16 i gówno z życia. @up Więc po co cierpieć, skoro można wycisnąć z życia to co się da i olać DOSŁOWNIE wszystko?
  3. Nie myśleliście nigdy, żeby skończyć życie, ale przed tym żyć na maksa? Dosłownie na maksa. Wychodzę z domu, obrabowuje bank/sklep cokolwiek, kradnę zajebiste auto i popijając browara jadę 200 km/h po jakieś polnej drodze. Biorę największy kredyt jaki mogę i oddaje całą kasę jaką miałem, jakiemuś bezdomnemu każąc mu żyć pożądanie. Potem wchodzę na szczyt pałacu kultury w koszulce "kocham życie" i skaczę z uśmiechem na twarzy. Wiem,że pewnie by się nie udało ale co tam. Zresztą mam ostatnio pełno scenariuszy swojej spektakularnej śmierci. Wiem, że jestem nienormalny ale czego się spodziewaliście ?
  4. Nie wiem co ze mną się dzieje,ale mam wieczny stres. Nadal nic nie czuje, tylko ciągle napięcie. Wiecznie. Nawet jak leżę, organizm pracuje na najwyższych obrotach. Praktycznie nigdy nie odpoczywam , bo ciągle serducho bije i czuję niepokój. Nawet jak idę do sklepu to od razu stres x5... Nie wiem co mam robić. Nie chce iść znowu do psychologów, dopiero co skończyłem terapie i nie chce tam wracać. Banda mędrców, gówno wiedzących co tak na prawdę mi jest...rozpaczliwie błagam o pomoc,co mam zrobić,jakaś rada... długo tak nie pociągnę...
  5. Obejrzyjcie sobie film "into the wild" (Film opowiada historię Chrisa McCandlessa, który po ukończeniu nauki na studiach postanawia odmienić swoje życie. Sprzedaje on swoje rzeczy oraz przekazuje oszczędności na cele charytatywne wyruszając autostopem w podróż na Alaskę by żyć w dzikiej głuszy. W czasie trwającej półtora roku podróży przeżywa wiele przygód oraz spotyka kilka niezwykłych osób, na których wywiera ogromny wpływ, samemu kształtując swój pogląd na świat.) Jak już nie będę miał wyjścia to pewnie tak zrobię. Sprzedam wszystko co mogę, zbiore tyle kasy ile się da i wyruszę przed siebie. W końcu nie ma nic do stracenia,oprócz wylądowania pod mostem, co jest najbardziej prawdopodobne - życie to nie bajka. Pytanie, czy starczy mi "jaj" ? Nie wiem, ale jednego jestem pewien. Nim kolejny raz spróbuje się zabić, najpierw wyruszę w nieznane.
  6. Nie wiem o czym mówisz,serio. Nigdy nie miałem popędu seksualnego, nigdy nie rozumiałem co w tym fajnego/pociągającego. Miałem dziewczynę, ale nie oczekiwałem od niej niczego. Myślałem,że w związku będzie lepiej, dla mnie oczywiście. Egoizm w moim życiu jest dominującą sprawą. Jak u każdego bez uczuć. I jeszcze jedno. Piszesz tak mało składnie i do tego wulgarnie,że aż ciężko się połapać. Sam piszę słabo, moja interpunkcja jest tragiczna, ale przynajmniej się staram. U ciebie tego nie widać.
  7. Od dłuższego czasu chodzi za mną pewna myśl. Nie mam z kim się nią podzielić, bo każdy uzna mnie za wariata, więc napiszę tutaj. Nie mam chęci kompletnie do niczego. A do tego brak jakichkolwiek ambicji. Nie chcę pracować, zarabiać, utrzymywać. Wydaję mi się to straszne,być uwiązany jak pies i ta monotonia...Do tego nie będę miał rodziny,więc siedzenie samotnie w domu, do roboty, dom itd. Myślałem,żeby po prostu to olać, nie mieć nic i nie robić nic. Żyć tułaczką, z jednego miejsca do drugiego... bezdomny i alkoholik. Wiem,że większość zaraz się oburzy, powie coś w stylu " To nie jest takie fajne" i zdaję sobie z tego sprawę. Ale wizja stałej ,nudnej pracy i pustego domu jeszcze bardziej mnie przeraża. Jestem na prawdę nienormalny i wiem o tym doskonale , więc teksty tego typu mnie nie ruszają.
  8. Nie warto. Uwierz. Przestań nawet tak myśleć. Jak już pisałem, jestem po próbie samobójczej i z perspektywy mówię, że to bezsensu. Cieszę się ,że żyje. Jest to na maxa chujowe życie, ale zawsze. Jeśli mamy ten krótki czas na ziemi, to trzeba to wykorzystać... i uwierz... jakby Ci się nie udało, tak jak mi, to potem musisz żyć z rodziną , która patrzy na każdy twój ruch, kontroluję Cię na każdym kroku. I wiedzą ,że masz coś nie tak z głową , a ta świadomość niszczy. Nie polecam.
  9. Nie wierze w Boga, więc w piekło też nie. Religia bazuje na miłości do Boga i człowieka, więc jestem jakby poza nią.Przecież nie mogę poznać tego odczucia. Ale jeśli już mowa o strachu...to najbardziej bałbym się życia wiecznego. Może to wydawać się dziwne, ale to mnie przeraża. Nie wyobrażam sobie żyć wiecznie, nie mieć jakby takiej "furtki" ,którą zawsze mogę uciec , gdy coś mnie przerośnie. Mój psycholog twierdzi, że typy suicydalne tak mają... Raz śniło mi się ,że ugrzęzłem w jakimś dziwnym mieście,z którego nie było ucieczki. Próbowałem skakać z wieżowców, ale śmierć tam nie istniała... to był najgorszy koszmar jaki kiedykolwiek miałem.
  10. Eh... gadanie z psychologami to pic na wodę. Wiecznie tylko pieprzenie o rodzinie itd.Jak mam brać pod uwagę rodzinę, skoro nic nie odczuwam? To ma mnie powstrzymać przed kolejną próbą ? Powiem wam,że od tego czasu śmierć mnie fascynuje. Niesamowite emocje przeżywa człowiek,który wie ,ze zaraz przestanie istnieć... eh...jestem chyba najbardziej beznadziejnym przypadkiem w historii medycyny..
  11. Jestem po próbie samobójczej... nawet nie wyobrażacie jakie potem są cyrki. Badało mnie tuzin psychologów i niby jestem normalny. Mam jakieś tam terapie i prochy na depreche ... Czuję się w sumie lepiej , niż kiedyś. Po raz pierwszy od tego momentu gdy to się stało jestem w internecie, więc od razu musiałem coś tu napisać...może to kogoś ustrzeże. Ludzie, samobójstwo niczego nie rozwiązuje. Na prawdę. Nie myślicie nawet w ten sposób, ja ciesze się że jednak żyje , bo mogłem być już dawno 3 m pod ziemią.
  12. nie wytrzymuje.. mialem ataku niepohamowanej agresji...zaczełem rozwalać wszystko walic glowa,pięściami w sciane, .. gdyby nikogo w domu nie bylo to pewnie bym sie w tym amoku zabil... ojczym i brat doslownie powalili mnie na ziemie i trzymali przez 10 minut az sie uspokoilem... chca mnie wyslac do psychologa... nie ide , nie pojde nidzie..ciagle mnie teraz pilnuja... nie wiem po co to pisze, moze mam nadzieje, że bedzie lepiej... nie przezyje i kurwa nie chce tego pokonac...to juz koniec . PO CO SIE URODZILEM PO CO?
  13. Też się zastanawiałem nad tym. Wyszedłem z założenia,że gdybyśmy byli zupełnie nie potrzebni, to ewolucja jakoś by się przed nami zabezpieczyła. Z drugiej strony, jakby traktować to jako defekt,chorobę....Przecież rodzą się ludzie upośledzeni,bez nóg,rąk ,a przed tym ewolucja nie może się zabezpieczyć.Nie da się. Czyli niestety,żyjemy kompletnie bez celu. Co do śmierci... Nie wiem czy to jest uwarunkowane moją psychiką,ale śmierć w jakiś sposób mnie fascynuję. Wiem, to chore. Jak cały ja. Często wyobrażam sobie swoją śmierć i daje mi to chorą satysfakcje...Ostateczność,człowiek znika ,nie istnieje...jest w tym coś niesamowitego.W ogóle nie boję się śmierci.
  14. Mimika eh...z tym zawsze miałem problem. Teraz mam zawsze wyraz twarzy dość poważny,więc nie ważne czy coś będzie zabawne,straszne,wzruszające... zawsze moja mina będzie pasować... Od tego jest psycholog. Nie może stracić do Ciebie szacunku, w końcu jesteś chory. To tak jakby pacjent dostał zawału ,a kardiolog z tego powodu by go znienawidził...to ich fach - borykanie się z problemami psychicznymi. Na pewno wpłyneło na to środowisko w jakim się wychowywałem. Ojciec - alkoholik prał matke na każdym kroku. Do dzisiaj pamietam niektóre sceny,które sie tam działy. Gdybym mógł sobie przypomnieć co wtedy czułem...Na pewno coś było,ale co? W wieku 8 lat ,uciekliśmy od niego i więcej go nie widziałem... No, na pogrzebie jedynie... Wtedy już nic nie czułem... Jestem ciekaw, może ten sku**** (ojciec) miał też taki problem jak ja? Brak uczuć? Może to jest dziedziczne? Chociaż, był z matką dość długi czas,a wątpie żeby dało się utrzymać związek z naszym defektem... A u Ciebie uht? Co się stało?
  15. Mógłbym spytać, kiedy od Ciebie uczucia odeszły i z jakiego powodu? Jest mozliwość,że też mógłbym odczuwać , pomimo że praktycznie nigdy tego nie doświadczyłem? Tzn. co najmniej od 10 roku życia ,a może i nawet wcześniej... Nigdy nie myślałem nad pójsciem do psychologa...ale gdy po raz setny dzisiaj wyobrazam sobie siebie wiszącego na linie, 70 cm na ziemią...to może i warto? Dzisiaj matka powiedziała mi,że może i tego nie okazuję , ale w gruncie rzeczy jestem wrażliwy... Czyli dobra i zła wiadomość za jednym razem... Dobra : Jednak wierzy, że mam uczucia... Zła : Jak nie okazuje? Całe życie gram, na każdym możliwym kroku , a teraz sie okazuję, że tego nie widać? Czyżbym był jednak słabym aktorem? Ktoś tak z Was miał? Dobrze, zgodzę się,że przed rodziną zawsze jestem troche bardziej sobą...ale mimo wszystko pozory normalności zachowuje...
×