Skocz do zawartości
Nerwica.com

jar78

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jar78

  1. Witam, Mam do Was prośbę o możliwe obiektywną ocenę mojego związku. Nie ukrywam, że nie jest dobrze, kompletnie nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Może Wasze opinie pozwolą spojrzeć na nasz związek nieco z innej perspektywy... Moja parnerka na jednej ze stron wkleiła post następującej treści: "witam pisze poniewaz sama sobie przestaje radzic, wsparciem do tej pory byla dla mnie moja mama, ktora tez pomieszkiwala u mnie ale w tej chwili wyjechala...zdaje sobie sprawe z tego ze nie jestem idealem, ale staram sie jak potrafie najlepiej, zeby mial jak najmniej powodow zeby powtarzac mi co robie zle, jak zle gotuje, ze nie tylko ja mam dzieci, mam 5 letniego syna z poprzedniego zwiazku i 5 miesiecznego synka z obecnego zwiazku - dziecko jest alergikiem wiec w nocy nie spi, pogodzilam sie z tym ze w nocy zadnego wsparcia nie mam, w ciagu dnia i noca musze tez biegac do starszego syna zeby nie czul sie odtracony, gotuje i staram sie dla niego, a on w zamian kiedy wyglupiam sie z dziecmi mowi ze zachowuje sie jak idiotka, kiedy poszlismy na wesele jego znajomych wydawalo mi sie ze dobrze sie bawimy, wyglupial sie ze mna po czym poszlismy usmiechnieci usiac zeby odpoczac a on ze nie potrafi tego nazwac ale zachwuje sie jak kretynka, bywa tez wredna suka, podczas wesela rozbolala mnie glowa - dzieci nieprzespane noce, powiedzial ze zostaniemy bo jestemy na weselu i nie tylko ja mam dzieci a zachowuje sie jak pieprzona ksiezniczka....ze wczesniej nigdy nie wyzywal ale cos takiego we mnie jest ze on nie umie inaczej, wzzystko jest moja wina, nawet kiedy dzwoni do niego ktos w mojej sprawie zawsze twierdzi ze on nie jest winny bo to ze mna jest problem, przyjaciolki twierdza ze powinnam sie od niego uwolnic, znajoma ze jest zakompleksiony i to na mnie odbija, a ja nie wiem co robic, mam wrazenie ze kazdego dnia bardziej wierze mu ze jestem winna wszystkiemu nie umiem juz z nim rozmawiac, juz nawet nie wiem czy go kocham, ale nie potrafie wyrzucic go ze swojego zycia, wiem ze to za malo zeby ocenic sytuacje,a l;e blagam o podpowiedz jak delikatnie naklonic go na wspolna wizyte u psychologa, pzdr" -- 02 lut 2011, 22:37 -- A teraz chciałbym Wam opisać nasze relacje z mojej perspektywy... Nie będę zaprzeczał, tak.. zdarzyło mi się tak nazwać moją drugą połówkę. Zdarzyło mi się ją obrazić, napiszę więcej.. zdarzyło mi się ją obrazić tak, że cholernie mi wstyd z tego powodu. Pozwólcie jednak, że przedstawię swój punkt widzenia, gdyż każda opinia bywa zazwyczaj skonstruowana w sposób mocno subiektywny. Dorota jest osobą bardzo emocjonalną, jakieś 2 lata temu rozstała się z partnerem z którym była 13 lat, podczas tego związku on wiele razy ją zdradził, co moim zdaniem pozostawiło po niej trwały ślad w postaci braku zaufania, chociaż ostatnio sama stwierdziła, że mi ufa. Ojciec Doroty znęcał się nad rodziną, jej mama po jednym z pobić trafiła do szpitala. Rodzice są po rozwodzie, aktualnie kontakty zarówno z mamą jak i ojcem Dorota ma moim zdaniem dobre. Ja wiem, że to jest wirtualna dyskusja na zasadzie "on jest głupi ..nie nie ..to ty jesteś głupi" i każdy będzie przekonywał do własnej racji, jednak to jest trochę na zasadzie "akcja rodzi reakcję". Dorota miała romans z moim dobrym kolegą z pracy. Owocem tego związku była ciąża podczas której Dorota poroniła. Ja zacząłem się spotykać z Dorotą jakieś 2 miesiące po rozstaniu Doroty i Tymka. Dodam, że wówczas jeszcze pracowaliśmy w tej samej firmie (cała nasza trójka). Całe te moje zachowanie zaczęło się tak naprawdę od tego, że Tymek (jest żonaty) w pewnym sensie nie odpuszczał i robił wiele, żeby nam w związku namieszać. W głowie mam jedną scenę, kiedy siedzieliśmy koło siebie na szkoleniu, po lewej Dorota po prawej Tymek, ja po środku ..oraz oni piszący do siebie smsy. Nieważne jakieś treści. Czułem się jak dureń, a wówczas już byłem z Dorotą. Tak naprawdę jednego nigdy nie zrozumiałem, dlaczego ona przez cały czas naszego związku utrzymywała kontakt z gościem, który chciał ją zostawić z dzieckiem, którego miał być ojcem? Dlaczego pomimo moich próśb i błagań utrzymywała z nim stały kontakt? A najbardziej zabolało kiedy urodził się nasz wspólny syn ..a któregoś dnia Dorota zadzwoniła do mnie i powiedziała, że rozmawiała z Tymkiem na temat naszego dziecka i ten doradził jej w kwestii jego leczenia. Stąd brak zaufania, bo nie wierzę, że nie utrzymują ze sobą kontaktu. Chwalę ją za gotowania, chwalę jak dba o syna, kupuję kwiaty, zabieram na urlopy ..tylko, że ona jest często nie zadowolona....(...) -- 02 lut 2011, 23:00 -- Mieliśmy w planach przeprowadzkę do większego miasta, z którego zresztą pochodzę. Tylko, że niestety nie czuję, że to my szukamy mieszkania tylko, że ja szukam mieszkania. Pokazuję Dorotce oferty od dłuższego czasu i póki co nie było mieszkania z rynku wtórnego który by się jej spodobało. I tak naprawdę od tego zaczęła się ta cała dzisiejsza potężna kłótnia, bo raz, że nie czuję, że to jest nasz cel, a dwa ogarnia mnie flustracja kiedy każde mieszkanie jest niedobre. Mam dosyć wiecznie niezadowolonej miny mojej partnerki. Bo staram się jak mogę, poświęcam czas dzieciakom, starszego nauczyłem jeździć na nartach, teraz uczymy się jeździć na łyżwach, wspólnie się bawimy, chodzimy do parku zabaw itd.. Bardzo bolą reakcję na próbę rozmowy, kilka razy próbowałem pogadać na to co mnie boli itd. Zamiast wsparcia i cennej rady zazwyczaj otrzymuję bardzo nerwową reakcję, która w przypadku kontynuacji dyskusji kończy się, że Dorotka się obraża. A najgorsze, że nawet z błahego powodu mam ciche dni przez jakiś czas. Raz w Zakopanem weszliśmy do lokalu, ja zamówiłem szaszłyka i 2 piwa dla nas, Dorota między czasie poszła do WC z dzieckiem, ja poprosiłem kelnera przy zamówieniu, żeby nie zamykał rachunku bo zaraz partnerka będzie coś domawiać. Kiedy przyszła i zobaczyła, że mam szaszłyka to się obraziła, dzień skończył się tym, że rano chciała wracać do domu co więcej chciała się rozstać. I to są w większości przyczyny mojej flustracji, sytuacje skrajnie błahe, przy których ona potrafi się nie odzywać przez 1,2 dni. Czuję się we własnym domu jak służba, wystarczy, że nie wykonam polecenia, od razu wiem, że Dorota się obrazi. Boję się zapytać czy mogę się wykąpać, bo często kończy się to pretensją. Nie ma w naszym związku luzu, nie ma szacunku, nie ma inteligentnych dyskusji, nie ma wspólnych zainteresowań, nie ma wzajemnego zrozumienia... ja mam ciągle pełną głowę dot. tego czy czasami nie robię czegoś co jej się nie spodoba.... Ratujcie Wyślę też link do tej strony mojej partnerce. -- 02 lut 2011, 23:13 -- Na pscyhologa jestem jak najbardziej otwarty, sam jakiś czas temu wyszedłem z taką propozycją. Dzieci uwielbiam, starszemu poświęcałem dużo czasu, ostatnio rzeczywiście coś się popsuło, Dawid zaczął być bardzo nerwowy, krzyczy na mnie jak coś mu nie wychodzi, zamiast poprosić to rozkazuje... bywa bardzo nieprzyjemny, trochę reakcją zaczyna przypominać Dorotę, płacze z byle powodu, jest bardzo zazdrosny o naszego młodszego Michałka, aczkolwiek uważam, że chłopaki się kochają. Piszę, bo zasnąć nie mogę... nie o takim życiu marzyłem, mam nerwicę, czuję, że zamknąłęm się w sobie.. Kocham chłopaków, kocham moich synów... tylko oni mnie trzymają jeszcze jakoś w pionie..
×